Piątek, 22 listopada 2024

Dwa szczęścia pod szczególną opieką

2015-03-14 12:00:00 (ost. akt: 2015-03-13 15:45:26)

Autor zdjęcia: Arch.prywatne

Podziel się:

Andrzej i Grześ Woźnica to półtoraroczne bliźnięta. Urodzili się 2,5 miesiąca za wcześnie. Grześ po urodzeniu ważył zaledwie 700 g, a jego brat 1500 g. Dziś walczą o lepsze jutro. Pomóżmy im w tym. Wesprzyjmy Fundację „Przyszłość dla Dzieci”.

— To była ciąża była zagrożona. Gdy w 30 tygodniu okazało się, że Grześ nie rośnie, lekarze podjęli decyzję o cesarskim cięciu. Podejrzewali, że będzie miał wiele wad genetycznych, że może umrzeć. Na szczęście stało się inaczej. Walczymy z chorobami, ale mój chłopczyk żyje — mówi Jolanta Stolarczyk, mama chłopców.

Od lekarza do lekarza


Po porodzie Andrzej spędził w szpitalu dwa miesiące, a Grześ — trzy. Obaj chłopcy mieli utrudniony start: wylewy dokomorowe, retinopatię, niewydolność oddechową, niedokrwistość, wzmożone napięcie mięśniowe czy asymetrię. Ich krótkie życie to walka o lepsze jutro. W każdym tygodniu przechodzą badania, odwiedzają specjalistów.
— Obaj chodzą do okulisty na kontrole po laseroterapii. Do tego wizyty w poradni gastroenterologicznej. Grześ jest również pod opieką kardiologa, urologa i endokrynologa. We wrześniu, gdy skończy dwa latka przejdzie badanie, które stwierdzi, czy powinien przyjąć hormon wzrostu. Ma też podejrzenie padaczki. Wkrótce przejdzie badanie EEG, które potwierdzi lub wykluczy tę diagnozę. Mam nadzieję, że to nie to — dodaje pani Jolanta. Grześ ma też zdeformowaną klatkę piersiową. Trzeba ją ćwiczyć, a najlepsza terapią jest pływanie.
Andrzej natomiast ma problem z nerkami. Są na nich torbiele.
— Musimy też wykluczyć refluks przewodu moczowego. Syn ma także problemy z oddychaniem. Laryngolog twierdzi, że te zaburzenia związane są z przedwczesnym porodem, napięciem mięśni. Do tego wszystkiego dochodzą przeziębienia, grypy, anginy, zapalenia oskrzeli, bo chłopcy mają obniżoną odporność — wylicza mama chłopców.

Dla nich żyję i walczę


Od stycznia maluchy biorą udział w zajęciach wspomagających rozwój w poradni psychologiczno-pedagogicznej.
— Mają zaburzenia integracji sensorycznej, obniżoną wrażliwość na bodźce. Do rączek biorą jedynie rzeczy z plastiku i drewna. Innych — miękkich, szorstkich, z materiału nie dotykają. Mają trudności z samodzielnym piciem, żuciem i przełykaniem pokarmów. Jedzą jedynie papki. A na zajęciach poznają przedmioty i uczą się do czego służą. Przed nami wiele pracy. Do wszystkiego dochodzą pomału. Mają zaległości względem rówieśników. Dopiero niedawno zaczęli chodzić. Andrzej lepiej sobie radzi, Grześ natomiast potrzebuje jeszcze wsparcia, asekuracji — opowiada kobieta.
Koszt miesięcznych wydatków to około 800-1000 zł. Pieniądze potrzebne są na leki, wizyty do specjalistów, na rehabilitację.
— Zrezygnowałam z pracy, jestem na świadczeniach pielęgnacyjnych. Każde wyjście z maluchami z domu to nie lada wyprawa. Pomagają mi znajomi lub siostra, ale nie zawsze. Chłopców trzeba non stop pilnować. Sama się czasem sobie dziwię, że daję radę, choć łatwo nie jest. Ale dla nich żyję i walczę, by mieli lepsze życie. To moja dwa wielkie szczęścia — kończy Jolanta Stolarczyk.
mn

Pomóż, to proste
Każdy z nas może pomóc Andrzejowi i Grzesiowi Woźnica. Wystarczy przy składaniu rocznego rozliczenia podatkowego wskazać Fundację „Przyszłość dla Dzieci” jako instytucję, której chcemy przekazać 1% naszego podatku. Okażmy serce! Razem możemy więcej! Te dzieci na nas liczą!

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB