Na scenie jest od trzydziestu lat, a jej utwory śpiewają kilkulatki, ale i dzisiejsi 40-latkowie. To artysta-fenomen naszej sceny muzycznej. Gwiazdą naszego niedzielnego Pikniku Rodzinnego jest Majka Jeżowska.
W poniedziałek, 25 maja obchodziła pani urodziny. Dostała pani dużo prezentów?
— O , tak. Zorganizowałam imprezę urodzinową, na którą zaprosiłam przyjaciół. Dostałam mnóstwo kwiatów. Podarunki były przeróżne, bo była i torebka, książki i mnóstwo kosmetyków. Było bardzo miło i uroczyście. Przyjaciele ułożyli specjalnie dla mnie piosenkę i przygotowali cudowny występ urodzinowy. W chórze zaśpiewali dla mnie urodzinowo Andrzej Piaseczny, Ania Jurksztowicz, Olga Bończyk, Urszula.
— O , tak. Zorganizowałam imprezę urodzinową, na którą zaprosiłam przyjaciół. Dostałam mnóstwo kwiatów. Podarunki były przeróżne, bo była i torebka, książki i mnóstwo kosmetyków. Było bardzo miło i uroczyście. Przyjaciele ułożyli specjalnie dla mnie piosenkę i przygotowali cudowny występ urodzinowy. W chórze zaśpiewali dla mnie urodzinowo Andrzej Piaseczny, Ania Jurksztowicz, Olga Bończyk, Urszula.
A pani śpiewa … „marzenia się spełniają”. Pani się spełniły?
— Tak i mam nadzieję, że wciąż będą. Myślę, że marzenia są ważną częścią naszego życia. Dzięki marzeniom wyznaczamy sobie kolejne cele. Kiedy nie mamy celu czy marzenia do zrealizowania, jest to bardzo smutne. Wciąż trzeba więc marzyć i nie poprzestawać na wyznaczaniu nowych zadań. W tej chwili moje marzenia dotyczą nagrań, które mają już rozpocząć się w czasie wakacji. Ma to być krążek z utworami Disney’a z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej. Na pewno więc mój kolejny olsztyński koncert, który odbędzie się w przyszłości, będzie dotyczyć tego repertuaru. Marzę więc w tej chwili o tym, by była to piękna płyta. Taka, którą zachwycą się i dzieci, i dorośli.
— Tak i mam nadzieję, że wciąż będą. Myślę, że marzenia są ważną częścią naszego życia. Dzięki marzeniom wyznaczamy sobie kolejne cele. Kiedy nie mamy celu czy marzenia do zrealizowania, jest to bardzo smutne. Wciąż trzeba więc marzyć i nie poprzestawać na wyznaczaniu nowych zadań. W tej chwili moje marzenia dotyczą nagrań, które mają już rozpocząć się w czasie wakacji. Ma to być krążek z utworami Disney’a z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej. Na pewno więc mój kolejny olsztyński koncert, który odbędzie się w przyszłości, będzie dotyczyć tego repertuaru. Marzę więc w tej chwili o tym, by była to piękna płyta. Taka, którą zachwycą się i dzieci, i dorośli.
Tak to się jednak stało, że od trzydziestu lat na polskiej scenie nie pojawił się nikt, kto zajmuje się z takim zaangażowaniem muzyką dziecięcą.
— Teraz te piosenki są nie tylko utworami najmłodszych, ale również rodziców. Wydałam z okazji mojego jubileuszu płytę „Marzenia się spełniają” z nowymi wersjami moich starych przebojów. Dziś, po trzydziestu latach, gram je w czasie koncertów, ale one brzmią inaczej. Pomyślałam, że będzie to prezent dla moich wszystkich fanów. Natomiast rzeczywiście przez te wszystkie lata udało mi się zgromadzić w repertuarze mnóstwo piosenek, które dotyczą naprawdę ważnych spraw. Są szlachetne, mądre. Uczą i bawią. Moje piosenki mówią o przyjaźni, szacunku dla zwierząt, przyrody, ale także o wakacjach. O różnych rzeczach, które dotyczą również dorosłego człowieka. I nie są one ani dziecięce, ani infantylne. To piosenki uniwersalne. Nie czuję się ciotką Klotką, która występuje z pioseneczkami. „A ja wolę moją mamę”, napisała Agnieszka Osiecka. Piosenkę zaaranżował i wyprodukował sam Janek Borysewicz. Marek Niedźwiecki prezentował ją w Radiowej Trójce. Utwór „Wszystkie dzieci nasze są” napisał cudowny Jacek Cygan. Moje piosenki uczą tolerancji, szacunku do planety, ludzi, zwierząt. „Laleczka z Saskiej Porcelany”, też nie mówi o bzdurach. Wszystkie opowiadają o czymś ważnym. Daję koncerty dla kilkutysięcznej widowni. Nie śpiewam piosenek dziecięcych, tylko popowe, z familijnymi tekstami. Rzeczywiście w historii naszej sceny nikt, poza mną, tak długo i konsekwentnie zajmował się taką twórczością.
— Teraz te piosenki są nie tylko utworami najmłodszych, ale również rodziców. Wydałam z okazji mojego jubileuszu płytę „Marzenia się spełniają” z nowymi wersjami moich starych przebojów. Dziś, po trzydziestu latach, gram je w czasie koncertów, ale one brzmią inaczej. Pomyślałam, że będzie to prezent dla moich wszystkich fanów. Natomiast rzeczywiście przez te wszystkie lata udało mi się zgromadzić w repertuarze mnóstwo piosenek, które dotyczą naprawdę ważnych spraw. Są szlachetne, mądre. Uczą i bawią. Moje piosenki mówią o przyjaźni, szacunku dla zwierząt, przyrody, ale także o wakacjach. O różnych rzeczach, które dotyczą również dorosłego człowieka. I nie są one ani dziecięce, ani infantylne. To piosenki uniwersalne. Nie czuję się ciotką Klotką, która występuje z pioseneczkami. „A ja wolę moją mamę”, napisała Agnieszka Osiecka. Piosenkę zaaranżował i wyprodukował sam Janek Borysewicz. Marek Niedźwiecki prezentował ją w Radiowej Trójce. Utwór „Wszystkie dzieci nasze są” napisał cudowny Jacek Cygan. Moje piosenki uczą tolerancji, szacunku do planety, ludzi, zwierząt. „Laleczka z Saskiej Porcelany”, też nie mówi o bzdurach. Wszystkie opowiadają o czymś ważnym. Daję koncerty dla kilkutysięcznej widowni. Nie śpiewam piosenek dziecięcych, tylko popowe, z familijnymi tekstami. Rzeczywiście w historii naszej sceny nikt, poza mną, tak długo i konsekwentnie zajmował się taką twórczością.
Dlaczego artyści nie chcą się nią zajmować?
— Ten gatunek muzyczny nie przynosi zbyt dużej popularności. Nie ma żadnego kanału telewizyjnego, który by się tym zajmował. Media nie współpracują z artystami, którzy tworzą dla dzieci.. Jeśli ktoś już zajmie się takim tematem, nie ma możliwości, by zaprezentować swoją twórczość w radiu, czy telewizji. Nikt twórczości dla dzieci nie promuje. Zniknęły dobre rodzinne programy. Dziś nie jest to popularne zajęcie. Do piosenki familijnej trzeba mieć dar, ale też serce. Ja śpiewanie dla dzieci traktuję jako misję i obowiązek. Bo dla dzieci nikt dziś nie pisze i nie śpiewa repertuaru przeznaczonego dla nich. Występuję dla dzieci z przyjemnością. Zależy mi zawsze, by każdy znalazł w czasie koncertu coś dla siebie i dobrze się bawił.
— Ten gatunek muzyczny nie przynosi zbyt dużej popularności. Nie ma żadnego kanału telewizyjnego, który by się tym zajmował. Media nie współpracują z artystami, którzy tworzą dla dzieci.. Jeśli ktoś już zajmie się takim tematem, nie ma możliwości, by zaprezentować swoją twórczość w radiu, czy telewizji. Nikt twórczości dla dzieci nie promuje. Zniknęły dobre rodzinne programy. Dziś nie jest to popularne zajęcie. Do piosenki familijnej trzeba mieć dar, ale też serce. Ja śpiewanie dla dzieci traktuję jako misję i obowiązek. Bo dla dzieci nikt dziś nie pisze i nie śpiewa repertuaru przeznaczonego dla nich. Występuję dla dzieci z przyjemnością. Zależy mi zawsze, by każdy znalazł w czasie koncertu coś dla siebie i dobrze się bawił.
Bycie gwiazdą najmłodszych jest więc wyjątkowo trudne?
— Tak, szczególnie, że zajmując się piosenką familijną, na artyście spoczywa też duża popularność. Na scenie nie mogę stanąć i powiedzieć dzieciom „cześć, jesteście zajebiści”, co się ostatnio zdarza nagminnie. Trzeba być dobrze przygotowanym.
— Tak, szczególnie, że zajmując się piosenką familijną, na artyście spoczywa też duża popularność. Na scenie nie mogę stanąć i powiedzieć dzieciom „cześć, jesteście zajebiści”, co się ostatnio zdarza nagminnie. Trzeba być dobrze przygotowanym.
Dziś ciężko byłoby powtórzyć tamten sukces, ponieważ twórczość w Polsce nie jest doceniana.
— Moje utwory wypromowano w latach 80. W czasach, kiedy w telewizji najmłodsi mieli programy typowo dziecięce. Był „Tik-Tak” i „Teleranek”. Obok płyt grałam mnóstwo koncertów. Były lata, kiedy miałam 300 występów rocznie. W czasie moich koncertów dzieci zawsze mogą liczyć na drobne podarunki. Po tych wszystkich latach największą moją radością jest fakt, że powstały w Polsce trzy przedszkola, które noszą moje imię. Cieszę się, że jestem dla dzieci ważna. Zostałam patronką trzech przedszkoli — w Jaworznie, Zabrzu i Katowicach.
— Moje utwory wypromowano w latach 80. W czasach, kiedy w telewizji najmłodsi mieli programy typowo dziecięce. Był „Tik-Tak” i „Teleranek”. Obok płyt grałam mnóstwo koncertów. Były lata, kiedy miałam 300 występów rocznie. W czasie moich koncertów dzieci zawsze mogą liczyć na drobne podarunki. Po tych wszystkich latach największą moją radością jest fakt, że powstały w Polsce trzy przedszkola, które noszą moje imię. Cieszę się, że jestem dla dzieci ważna. Zostałam patronką trzech przedszkoli — w Jaworznie, Zabrzu i Katowicach.
Doczekała się pani też swojego festiwalu. Właśnie odbyła się dziesiąta edycja Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenek Majki Jeżowskiej „Rytm i Melodia”.
— Co roku przyjeżdża tam coraz więcej dzieci, od 5 do 16 lat. Tradycyjnie było fantastycznie. Znam te dzieciaki, mam z nimi kontakt. Co najważniejsze, laureaci tego festiwalu biorą udział w bardzo pięknym projekcie „Czarodzieje uśmiechu”. Cały dochód ze sprzedaży płyt jest przeznaczony na kampanię „Nie nowotworom u dzieci”. W tym roku oddajemy wspaniałe miejsce. Specjalny dom pod Krakowem, w którym będą mogły przebywać rodziny z dziećmi dotkniętymi chorobą nowotworową. Dzieci, które biorą udział w festiwalu, tworzą więc jednocześnie coś pięknego.
Pani jest znana nie tylko z przebojów, ale również działalności dobroczynnej. Na swoim koncie ma pani m.in. tytuł Gwiazdy Dobroczynności za działalność dla Fundacji Ronalda McDonalda.
— Jeżeli nasza popularność może pomóc w mówieniu o ważnych sprawach, to uważam, że zawsze trzeba to robić. Jestem Kawalerem Orderu Uśmiechu, Ambasadorem Dobrej Woli Unicef, twarzą ich akcji Wszystkie Kolory Świata, która zbiera pieniądze na podstawowe szczepienia maluchów w Sierra Leone. Parę dni temu wzięłam udział w sesji zdjęciowej dla fundacji, która ma uczyć nas tolerancji dla osób o innym kolorze skóry. Sama nagrałam przecież piosenkę „Kolorowe dzieci”, która miała uczyć tolerancji.
— Co roku przyjeżdża tam coraz więcej dzieci, od 5 do 16 lat. Tradycyjnie było fantastycznie. Znam te dzieciaki, mam z nimi kontakt. Co najważniejsze, laureaci tego festiwalu biorą udział w bardzo pięknym projekcie „Czarodzieje uśmiechu”. Cały dochód ze sprzedaży płyt jest przeznaczony na kampanię „Nie nowotworom u dzieci”. W tym roku oddajemy wspaniałe miejsce. Specjalny dom pod Krakowem, w którym będą mogły przebywać rodziny z dziećmi dotkniętymi chorobą nowotworową. Dzieci, które biorą udział w festiwalu, tworzą więc jednocześnie coś pięknego.
Pani jest znana nie tylko z przebojów, ale również działalności dobroczynnej. Na swoim koncie ma pani m.in. tytuł Gwiazdy Dobroczynności za działalność dla Fundacji Ronalda McDonalda.
— Jeżeli nasza popularność może pomóc w mówieniu o ważnych sprawach, to uważam, że zawsze trzeba to robić. Jestem Kawalerem Orderu Uśmiechu, Ambasadorem Dobrej Woli Unicef, twarzą ich akcji Wszystkie Kolory Świata, która zbiera pieniądze na podstawowe szczepienia maluchów w Sierra Leone. Parę dni temu wzięłam udział w sesji zdjęciowej dla fundacji, która ma uczyć nas tolerancji dla osób o innym kolorze skóry. Sama nagrałam przecież piosenkę „Kolorowe dzieci”, która miała uczyć tolerancji.
A pani osobiście spotkała się z nietolerancją?
— W latach 80., kiedy miałam czerwone włosy, wytykano mnie palcami. Za brak tolerancji uważam też lekceważący stosunek mediów, które wykreślają mnie z listy festiwalu w Opolu, bo śpiewam dla dzieci. Uważam to za brak szacunku do wykonywanej przeze mnie pracy. Jestem wokalistką i profesjonalistą. Takie przejawy nietolerancji czuję od wielu, wielu lat. Uważam jednak, że trzeba robić swoje. Jeśli ktoś nie szanuje — trudno. Dopóki jest publiczność, która przychodzi na koncerty, kupuje płyty, lubi moją twórczość, będę to robić. Nie interesują mnie opinie osób, które oceniają sytuację z pozycji siedzącego za biurkiem. Nie widzą tłumów na moich koncertach, a potem kolejki ustawiającej się po autografy. Życie toczy się dalej. Każdy ma swoją publiczność i każdy musi robić swoje.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
— W latach 80., kiedy miałam czerwone włosy, wytykano mnie palcami. Za brak tolerancji uważam też lekceważący stosunek mediów, które wykreślają mnie z listy festiwalu w Opolu, bo śpiewam dla dzieci. Uważam to za brak szacunku do wykonywanej przeze mnie pracy. Jestem wokalistką i profesjonalistą. Takie przejawy nietolerancji czuję od wielu, wielu lat. Uważam jednak, że trzeba robić swoje. Jeśli ktoś nie szanuje — trudno. Dopóki jest publiczność, która przychodzi na koncerty, kupuje płyty, lubi moją twórczość, będę to robić. Nie interesują mnie opinie osób, które oceniają sytuację z pozycji siedzącego za biurkiem. Nie widzą tłumów na moich koncertach, a potem kolejki ustawiającej się po autografy. Życie toczy się dalej. Każdy ma swoją publiczność i każdy musi robić swoje.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
Majka Jeżowska będzie gwiazdą pikniku rodzinnego organizowanego przez "Naszego Olsztyniaka" i Fundację Przyszłość dla Dzieci, który odbędzie się w niedzielę, 31 maja. Start godz. 12.
Program:
12.00-12.15 — otwarcie: Iwona Żochowska, Anna Szapiel-Danylczuk
12.15-12.45 — Disco Kwiatki
12.50-13.20 — Disco Kwiatki
13.25-13.40 — szermierka
13.45-14.05 — Przedszkole Niepubliczne Promyczek
14.05-14.20 — Szkoły biorące udział w Kilometrach Dobra
14.20-14.35 — Mała Księżniczka i Mały Książę — rozstrzygnięcie
14.35-15.45 — podopieczni Schroniska dla Zwierząt
14.45-14.55 — konkurs rysunkowy Gazety Olsztyńskiej „Kim chcesz być w przyszłości” — wręczenie nagród
15.00-15.30 — Przedszkole Niepubliczne Patryk
15.30-15.45 — tresura psów policyjnych
15.45-16.00 — Państwowa Szkoła Muzyczna
16.00-16.25 — Państwowa Szkoła Muzyczna
16.20-16.40 — Pokaz pierwszej pomocy ratowników medycznych
16.40-16.55 — fitness z Bokwa Team
17.00-17.20 — fitness z Bokwa Team
17.20-17.55 — Capoeira
18.00-18.05 — pokaz taneczny Grupy „Pryzmat”
18.05-18.15 — Konkurs rodzinny — rozstrzygnięcie i wręczenie nagród
18.20-18.25 — pokaz taneczny Grupy „Pryzmat”
18.30-18.45 — koncert MC Antek
18.45-19.00 — wspólne zdjęcie uczetników
19.00-20.00 — koncert Majki Jeżowskiej
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez