Piątek, 20 września 2024

Za nami prawdziwe święto bluesa. Noce Bluesowe subiektywnym okiem

2015-07-07 11:47:56 (ost. akt: 2015-07-07 11:57:39)

Autor zdjęcia: Magdalena Kowalska

Podziel się:

Olsztyńskie Noce Bluesowe pokazały, że blues jednoczy wszystkich. Obojętnie — czy masz hiszpański temperament czy jesteś bladym okularnikiem, te rytmy zawsze porywają. Wystarczy jeden dźwięk i wszyscy zamieniają się w bluesowych szaleńców.



Blues to nie kolor skóry, nie narodowość, nie skrawek ziemi. Blues to coś, co ma się w sercu. Publiczności Nocy udziela się ta sama pulsująca, bujająca fala, która ponosiła coraz bardziej. Najpierw lekko, a potem z całą mocą w energetycznym tańcu. Fala, która ze sceny rozchodziła się i łączyła wszystkich. Tak jak w afrykańskich śpiewach plemiennych leżących u korzeni bluesa, gdzie role wykonawcy i słuchacza stapiały się w jedno. Było to szczególnie odczuwalne już w trakcie pierwszego dnia festiwalu, podczas koncertu Dwayne Dopsie & The Zyderco Hellraisers. Zespół z niezwykłą łatwością wykonywał wirtuozerskie improwizacje, porywając do tańca tłumy. Zespół w niekonwencjonalny sposób wykorzystał brzmienie wydawane na uwaga…. tarce do prania! Energetyczne perkusyjne partie oszołomiły publiczność. Blues wykonywany przez ten zespół zyskał intrygujący, zaskakujący koloryt. Niezmiernie pociągający właśnie dzięki akordeonowym partiom podkreślanym przez metaliczny dźwięk tarki. Tego nie da się opisać! Koniecznie musicie tego posłuchać.

Kolejnym zespołem, który pociągną za sobą całą publiczność był A Contra Blues. Ten hiszpański zespół połączył blues, rock and roll i flamenco w kosmiczną mieszankę, która rozniosła scenę. Cóż to było za muzyczne show! Miało się wrażenie, że wykonawcy wybrali to, co najlepsze, najbardziej energetyczne i skupili to w jednym miejscu i jednym czasie na nocnej scenie bluesa i oddali z iście hiszpańskim temperamentem. Głos wokalisty łączył w sobie ciemną, murzyńską barwę, a zarazem aksamitną delikatność w stylu Michaela Buble. Co więcej potrafi jeszcze dodać do tego trochę rock and roll’ego Presleyowski’ego zadziora. Nic dziwnego, że publiczność oszalała, a bisom nie było końca. Na długo też zostanie nam w pamięci show gitarzystów, którzy zeszli ze sceny i dołączyli do publiczności. Bluesmani z zespołu Jan Gałach Band zaskoczył nas burzliwą potyczką na dwie perkusje. 
Janiva Magness pokazała moc, siłę i niezwykłą technikę. Niewątpliwie też skradła serca słuchaczy ostatnią dramatyczną balladą na bis, którą wykonała a’capella. Było to wykonanie pełne mocy, dynamiki, emocji i barw. Zatem w delikatności, szczerości przekazu jest niezwykła moc, która zjednuje serca. 
Festiwal zamknął legendarny zespół Nocna Zmiana Bluesa w starym, dobrym stylu.

Magdalena Kowalska z magazynu „Warto!”


Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB