Rok szkolny to koszmar wielu polskich mam. Od 1 września do długiej listy obowiązków muszą dodać jeszcze kilkanaście nowych pozycji. O tym, jak zmotywować rodzinę do pomocy mówi Maria Rotkiel, psycholog.
— W 82 proc. polskich domów tylko kobiety prasują. W 81 proc. tylko one piorą, w 67 proc. gotują, w 58 proc. zmywają naczynia, sprzątają, robią świąteczne porządki itd. Dodatkowo w czasie roku szkolnego to matki odrabiają z dziećmi lekcje, robią zakupy, karmią, odwożą dzieci do szkoły i na zajęcia. Dlaczego ze wszystkim zostają same?
— Rok szkolny i wyprawienie dzieci do szkoły to sytuacje, które bardzo boleśnie pokazują, jak niesprawiedliwie są podzielone obowiązki w domu. To krzywdzący podział, bo część z tych kobiet pracuje zawodowo. Nawet jeśli nie pracują zawodowo, to na ich barki spada ogromna liczba spraw, którymi muszą się zająć. Włączenie się męża w prace domowe powinno być oczywiste, a tak się nie dzieje. Dlaczego? Tak naprawdę, drogie panie, same jesteśmy sobie winne. Staramy się naszych partnerów odciążyć. Mówiąc: ja to zrobię lepiej, szybciej. W efekcie jesteśmy ofiarą własnych mitów i fałszywych przekonań, które wpędzają nas w perfekcjonizm i zadaniowość. Polki sąprzeciążone. Jakby tego było jeszcze za mało, to zwracamy uwagę na uczucia i emocje wszystkich dokoła, ale nie własne. Bardzo często stawiamy siebie na ostatnim miejscu. Czasem dochodzi do tragikomicznych sytuacji. Matka przygotowuje obiad dla pięciu osób i są tylko cztery kotlety. Kto nie zje mięsa? Oczywiście mama. Pytam więc, a dlaczego nie można tych kotletów podzielić? Stawiamy siebie na ostatnim miejscu i bierzemy na siebie coraz więcej. Dajemy radę, ale kosztem swojego zdrowia i samopoczucia. Nie jesteśmy dla siebie ważne, nie kochamy siebie. Co więcej, często siebie nie lubimy. Jesteśmy wobec siebie bardzo krytyczne. Zmieńmy podejścia do własnej osoby: zasługuję na miłość, szacunek, zasługuję na takie same prawa.
— Rok szkolny i wyprawienie dzieci do szkoły to sytuacje, które bardzo boleśnie pokazują, jak niesprawiedliwie są podzielone obowiązki w domu. To krzywdzący podział, bo część z tych kobiet pracuje zawodowo. Nawet jeśli nie pracują zawodowo, to na ich barki spada ogromna liczba spraw, którymi muszą się zająć. Włączenie się męża w prace domowe powinno być oczywiste, a tak się nie dzieje. Dlaczego? Tak naprawdę, drogie panie, same jesteśmy sobie winne. Staramy się naszych partnerów odciążyć. Mówiąc: ja to zrobię lepiej, szybciej. W efekcie jesteśmy ofiarą własnych mitów i fałszywych przekonań, które wpędzają nas w perfekcjonizm i zadaniowość. Polki sąprzeciążone. Jakby tego było jeszcze za mało, to zwracamy uwagę na uczucia i emocje wszystkich dokoła, ale nie własne. Bardzo często stawiamy siebie na ostatnim miejscu. Czasem dochodzi do tragikomicznych sytuacji. Matka przygotowuje obiad dla pięciu osób i są tylko cztery kotlety. Kto nie zje mięsa? Oczywiście mama. Pytam więc, a dlaczego nie można tych kotletów podzielić? Stawiamy siebie na ostatnim miejscu i bierzemy na siebie coraz więcej. Dajemy radę, ale kosztem swojego zdrowia i samopoczucia. Nie jesteśmy dla siebie ważne, nie kochamy siebie. Co więcej, często siebie nie lubimy. Jesteśmy wobec siebie bardzo krytyczne. Zmieńmy podejścia do własnej osoby: zasługuję na miłość, szacunek, zasługuję na takie same prawa.
— Tylko jak to zrobić?
— Nie wierzę w dramatyczne apele w rodzaju: ocknijcie się, zacznijcie o mnie dbać. Trzeba być asertywnym, ale również konsekwentnym. Emocje i łzy nie przyniosą żadnych efektów. Musimy zdobyć się na spokojną, rzeczową rozmowę z domownikami. Mama może powiedzieć rodzinie, że potrzebuje większej pomocy. Zaproponować, by np. od dziś Antoś wyrzucał śmieci, Kamilka zmywała naczynia, a tata odrabiał co dwa dni lekcje. Trzeba też pamiętać, że zmiana musi też nastąpić w nas samych. Jeśli na przykład jemy śniadanie, to robi to cała rodzina. Nie jest tak, że mama połyka w pośpiechu kanapkę. Jeśli mama pracuje, to umawiam się z partnerem, że dzielimy się obowiązkami. Nie przyjmujemy argumentów, że tata jest zmęczony. Ja też jestem zmęczona. Codziennie sprawiajmy sobie jakąś przyjemność. Może to być dwadzieścia minut dla siebie, drobiazg. Kobiety mają problem w dbaniu o siebie.
— Nie wierzę w dramatyczne apele w rodzaju: ocknijcie się, zacznijcie o mnie dbać. Trzeba być asertywnym, ale również konsekwentnym. Emocje i łzy nie przyniosą żadnych efektów. Musimy zdobyć się na spokojną, rzeczową rozmowę z domownikami. Mama może powiedzieć rodzinie, że potrzebuje większej pomocy. Zaproponować, by np. od dziś Antoś wyrzucał śmieci, Kamilka zmywała naczynia, a tata odrabiał co dwa dni lekcje. Trzeba też pamiętać, że zmiana musi też nastąpić w nas samych. Jeśli na przykład jemy śniadanie, to robi to cała rodzina. Nie jest tak, że mama połyka w pośpiechu kanapkę. Jeśli mama pracuje, to umawiam się z partnerem, że dzielimy się obowiązkami. Nie przyjmujemy argumentów, że tata jest zmęczony. Ja też jestem zmęczona. Codziennie sprawiajmy sobie jakąś przyjemność. Może to być dwadzieścia minut dla siebie, drobiazg. Kobiety mają problem w dbaniu o siebie.
— Później za to problem mogą mieć mężczyźni, którzy mogą nie odnaleźć się w nowej sytuacji.
— Biedactwa (śmiech). Mamy będą ich wspierać. Trzeba im powtarzać: „dbaj o swoją kobietę, bo będziesz miał przy boku silnego partnera. Takiego, który też może być wsparciem, a nie ledwo porusza się ze zmęczenia”. Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
— Biedactwa (śmiech). Mamy będą ich wspierać. Trzeba im powtarzać: „dbaj o swoją kobietę, bo będziesz miał przy boku silnego partnera. Takiego, który też może być wsparciem, a nie ledwo porusza się ze zmęczenia”. Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez