Sejm zniósł obowiązek szkolny dla 6-latków. Tysiące dzieci mogą powtarzać rok. O tym zadecydują rodzice. O zmianach, w oświacie mówi Leszek Kirzenkowski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 13 w Olsztynie.
— Sześciolatki nie muszą już iść do pierwszej klasy. Jak pan ocenia te zmiany?
— Plany były inne, chcieliśmy przeprowadzić remonty. Teraz jesteśmy wstrzymani do marca. Co dalej z pierwszoklasistami? Czy będą powtarzać rok, czy też przejdą rok wyżej? Trudno powiedzieć, co będzie się działo. Wychodzi na to, że trzeba przyzwyczaić się do panującego bałaganu w oświacie. Zdziwiłbym się, gdyby w końcu zapanował w niej spokój. Widocznie nie jest nam pisany.
— Rodzice dzieci sześcioletnich, którzy w tym roku szkolnym posłali je do I klasy, mogą znów zapisać je do pierwszej klasy. Rodzice mogą też zdecydować, by i drugoklasiści powtórzyli rok.
— Będzie to problem nie tylko dla szkół, ale również gmin. Jak rozdysponować środki, których wciąż jest zbyt mało? To kwestia też zasad naboru, które będą musiały być sprecyzowane. Jasność mamy co do siedmiolatków. Nikt nie tłumaczy, że od kilkunastu już lat rodzic ma prawo zapisać sześciolatka do szkoły. W tym roku, kiedy ustanowiono obowiązek szkolny dla sześciolatków, to rzeczywiście znalazło się ich w placówkach około 70 procent. Pozostałe 30 procent otrzymało odroczenia.
— Mówi się też o tym, że zmienić trzeba też będzie podręcznik?
— Pewnie tak, choć podstawa programowa obowiązuje już od 2009 roku. I nadal będą sześciolatki, siedmiolatki i ośmiolatki w pierwszej klasie. Nadal będą w niej sześciolatki zdolne i te mniej, utalentowane siedmiolatki i te z problemami. Klasy będą więc mieszane, bo niemożliwą jest sytuacja, w której w klasie znajdą się wyłącznie siedmiolatki. Podstawa jest więc dziś skonstruowana w ten sposób, by nauczyć i siedmiolatka, ośmiolatka, ale i sześciolatka tego samego. Dziś wiele podręczników tak naprawdę w bardzo małym stopniu jest wykorzystywanych w szkole, bo okazują się nieprzydatne.
— A jak będzie można zaplanować funkcjonowanie samej szkoły? Co czeka nauczycieli? Czy będzie ich tylu, jak dotychczas?
— Do marca zapytamy o to wszystko. Będziemy mieć też rozeznanie, jeśli chodzi o sześciolatków. Czy pojawią się nowi, czy obecni pierwszoklasiści zostaną i będą powtarzać rok. To wymaga jak najszybszych decyzji. Na tej podstawie będziemy mogli do maja zaplanować, jakiej liczby nauczycieli potrzebujemy. Dziś z tego powodu, że wcześniej nie zapytano o zdanie rodziców, cofa się pewne decyzje. Tak było obiecane, więc trzeba to zrobić. Kuriozalne w skali europejskiej jest moim zdaniem jednak to, że dziś rodzic, którego zmuszono by posłał sześciolatka do szkoły, będzie podejmować decyzję o tym, że dziecko spędzi dwa lata w tej samej klasie. Sam skaże dziecko na niepromowanie. Dziecko będzie drugi rok poznawać te same litery, rozwiązywać te same zadania. Nikt ponownie nie zapytał szkół i gmin, jak udźwigną to finansowo? Czy szkoły będą w stanie przyjąć tyle dzieci? Czy będziemy budować kolejne piętra, boiska? To będzie kolejny nerwowy rok dla oświaty i mam obawy, jak sobie z tym poradzimy.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez