Stół był kiedyś miejscem, przy którym spotykała się cała rodzina. Dziś zasiadamy przy nim w czasie świąt i co najwyżej w weekendy. Jak odnaleźć się w rzeczywistości, w której pęd życia odbiera rodzinom możliwość wspólnego spędzania wolnego czasu? A może to nie pęd, ale nasze niedbalstwo o to, co naprawdę ważne.
Nie ma już dziś „kapłanek domowego ogniska”. Kobiety domagały się równouprawnienia, więc je mają. Mężczyźni i kobiety w większości pracują zawodowo, a zajmowanie się domem ograniczają do minimum. Ale czy tylko na tym zyskaliśmy? Sami wspominamy mamy krzątające się po kuchni, które doskonale wiedziały, co robimy, kiedy kłamiemy, a kiedy jest nam smutno. W domach naszego dzieciństwa każdy posiłek był świętem. Okazją do rozmowy, tworzenia wspólnej historii. Do dziś pamiętamy zapach szarlotki czy kompotu z owoców, które sami zbieraliśmy latem w sadzie dziadków. A dziś? Dziś sami tworzymy domy, jesteśmy rodzicami. I to od nas zależy, jaką atmosferę będzie miał nasz dom.
— Oboje pracujemy do godziny 17, więc nie mamy czasu na gotowanie obiadów. Kiedy odbierzemy syna ze szkoły, żona zamawia pizzę lub chińszczyznę — mówi pan Mariusz, tata 8-letniego Pawła. — Jak jemy? Niech nikt mi nie wmówi, że siedzi całą rodziną przy stole i wcina pizzę. To dziś nierealne. Same dzieci nie chcą być do tego zmuszane. Mały siedzi w swoim pokoju i ogląda bajkę, ja kończę sprawozdanie w laptopie, a żona śledzi swój ulubiony serial. Dziś w każdym przeciętnym domu wystawne obiady jada się w święta. Nasz stół w jadalni jest raczej domowym biurem, niż miejscem rodzinnych spotkań. Nikt ich zresztą nie chce. Każdy ma zbyt wiele na głowie. Cudem jest, kiedy znajdzie się czas, by porozmawiać z dzieckiem.
W rodzinie pani Iwony 11-letni Marcin też je w swoim pokoju. Jeśli nie ma na niego ochoty, odpowiada smsem.
W rodzinie pani Iwony 11-letni Marcin też je w swoim pokoju. Jeśli nie ma na niego ochoty, odpowiada smsem.
— Już się do tego przyzwyczaiłam, choć w moim domu było zupełnie inaczej. I jest do dziś. Kiedy zapowiem mamie, że przyjeżdżamy, na stole staje mój ulubiony sernik i gorący obiad. I obowiązkowo kwiaty, bo zawsze je uwielbiała — tłumaczy.
Ale nie wszyscy chcą mówić — dziś tak się nie da. Katarzyna i Arkadiusz Masiewicz, rodzice 7,5-letniego Marcela, choć zapracowani, starannie planują rodzinny kalendarz.
— Jestem kierownikiem sprzedaży w firmie budowlanej, więc czasu brakuje, bo jeżdżę bardzo dużo. Policzyłem, że tylko od maja przejechałem już pięćdziesiąt tysięcy kilometrów. Tęsknię za synkiem, bo zdarza mi się wrócić do domu o godz. 21. Wtedy te chwile rozłąki rekompensuje mi, kiedy zasypia wtulony we mnie — twierdzi Arkadiusz Masiewicz, tata Marcela.
Ale nie wszyscy chcą mówić — dziś tak się nie da. Katarzyna i Arkadiusz Masiewicz, rodzice 7,5-letniego Marcela, choć zapracowani, starannie planują rodzinny kalendarz.
— Jestem kierownikiem sprzedaży w firmie budowlanej, więc czasu brakuje, bo jeżdżę bardzo dużo. Policzyłem, że tylko od maja przejechałem już pięćdziesiąt tysięcy kilometrów. Tęsknię za synkiem, bo zdarza mi się wrócić do domu o godz. 21. Wtedy te chwile rozłąki rekompensuje mi, kiedy zasypia wtulony we mnie — twierdzi Arkadiusz Masiewicz, tata Marcela.
Na pędzącą rzeczywistość mają swoją receptę. Kiedyś w domu pana Arkadiusza za domowe ognisko odpowiadała mama, która czekała na rodzinę z ciepłym obiadem i upieczonym ciastem. Dziś nie jest to już możliwe, bo przez wiele zajęć w życiu rodzin brakuje na to czasu. Tradycyjny obiad przygotowywany jest więc w weekendy. Wtedy jest więcej czasu. Masiewiczowie chodzą na spacery, grają w planszówki. Proponują też powrót do czasów własnego dzieciństwa, czyli czytania książek.
I to można powiedzieć jest sposobem na budowanie atmosfery „ciepła domowego ogniska”. Mają też inny autorski patent na wspomnienia rodzinne. Każdego roku kupują nową bombkę. Kiedy choinka jest pakowana do pudeł, do najnowszej bombki dołączany jest list z opisem, co udało się zrealizować w danym roku.
— To nasza tradycja i zauważyliśmy, że znajomi szybko podchwycili nasz pomysł. A to dla nas stało się rodzajem kroniki życia rodzinny. Przez ostatnie lata wiele osób odeszło, urodziło, na świecie pojawił się Marcel. Wydaje mi się, że w tej gonitwie, w której bierzemy udział, czasem nie zauważamy codzienności. Nasze „bombkowe zapiski” pozwalają uwiecznić te chwile — dodaje Kasia. — A my zapisujemy, co się wydarzyło dobrego, złego.
I to można powiedzieć jest sposobem na budowanie atmosfery „ciepła domowego ogniska”. Mają też inny autorski patent na wspomnienia rodzinne. Każdego roku kupują nową bombkę. Kiedy choinka jest pakowana do pudeł, do najnowszej bombki dołączany jest list z opisem, co udało się zrealizować w danym roku.
— To nasza tradycja i zauważyliśmy, że znajomi szybko podchwycili nasz pomysł. A to dla nas stało się rodzajem kroniki życia rodzinny. Przez ostatnie lata wiele osób odeszło, urodziło, na świecie pojawił się Marcel. Wydaje mi się, że w tej gonitwie, w której bierzemy udział, czasem nie zauważamy codzienności. Nasze „bombkowe zapiski” pozwalają uwiecznić te chwile — dodaje Kasia. — A my zapisujemy, co się wydarzyło dobrego, złego.
— Za kilka lat nasze wnuki będą mogły dowiedzieć się, jakimi wydarzeniami żyliśmy, co było dla nas ważne — wtrąca pan Arkadiusz.
Sportowe rodziny muszą z kolei w napiętym grafiku wygospodarować czas na sport, ale i np. na odrabianie lekcji.
— W tygodniu jest mało czasu, by spędzać ze sobą czas. Tym bardziej, że nasz najmłodszy syn — Kuba trenuje pływanie w Kormoranie. Nasz dzień zaczyna się o piątej rano — mówi Marzena Dudek-Mościcka, mama dwóch dorosłych córek, 15-letniego Kuby i babcia 5-letniej Zuzi. — Dwadzieścia minut później mój mąż z synem jadą na trening. Po szkole, o godz. 15 syn znów ma kolejne pływanie, więc w domu jest około godziny 18. W ciągu tygodnia mamy więc bardzo napięty grafik, więc pozostają nam weekendy.
Sportowe rodziny muszą z kolei w napiętym grafiku wygospodarować czas na sport, ale i np. na odrabianie lekcji.
— W tygodniu jest mało czasu, by spędzać ze sobą czas. Tym bardziej, że nasz najmłodszy syn — Kuba trenuje pływanie w Kormoranie. Nasz dzień zaczyna się o piątej rano — mówi Marzena Dudek-Mościcka, mama dwóch dorosłych córek, 15-letniego Kuby i babcia 5-letniej Zuzi. — Dwadzieścia minut później mój mąż z synem jadą na trening. Po szkole, o godz. 15 syn znów ma kolejne pływanie, więc w domu jest około godziny 18. W ciągu tygodnia mamy więc bardzo napięty grafik, więc pozostają nam weekendy.
Soboty i niedziele rozpoczynają rodzinnym śniadaniem. Córki są już samodzielne, więc czasem umawiają się z nimi na niedzielny obiad. Przyznaje, że wspólne celebrowanie posiłków to rodzinna tradycja. Tak robiła mama pani Marzeny, która też zawsze dbała o to, by cała rodzina zasiadała przy obiedzie. I potwierdza, że przejęła zwyczaje od mamy i stara się je realizować we własnym domu.
— Dziś młodym rodzinom brakuje spokoju. Kiedyś, jeszcze moi rodzice, nie żyli w takim pędzie — ocenia pani Marzena. — Rodzice pracowali od poniedziałku do piątku. Dziś rzadko się zdarza, by wszyscy tak pracowali. Brakuje spędzania czasu z dziećmi, na wyjście do kina, teatru. Czy nawet chwili w ciągu tygodnia na wspólną rozmowę. I nie mają go ani rodzice, ani dzieci.
Dlatego, gdy już uda nam się zgrać terminy, bądźmy naprawdę razem, a nie obok siebie. Pomyślmy, co zapamiętają nasze dzieci, czy tak jak my ciepło rodziny, czy gry, które towarzyszyły im, gdy mieli lat 5, 8, 15.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
— Dziś młodym rodzinom brakuje spokoju. Kiedyś, jeszcze moi rodzice, nie żyli w takim pędzie — ocenia pani Marzena. — Rodzice pracowali od poniedziałku do piątku. Dziś rzadko się zdarza, by wszyscy tak pracowali. Brakuje spędzania czasu z dziećmi, na wyjście do kina, teatru. Czy nawet chwili w ciągu tygodnia na wspólną rozmowę. I nie mają go ani rodzice, ani dzieci.
Dlatego, gdy już uda nam się zgrać terminy, bądźmy naprawdę razem, a nie obok siebie. Pomyślmy, co zapamiętają nasze dzieci, czy tak jak my ciepło rodziny, czy gry, które towarzyszyły im, gdy mieli lat 5, 8, 15.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
Konrad #1916823 | 213.184.*.* 26 sty 2016 11:12
W tę niedzielę, 31. stycznia 2016, w Kortowie odbędzie się Gamegrinder. To spotkanie miłośników gier towarzyskich dla małych i dużych - idealne do tego, by poznać kilka gier w które warto pograć z dziećmi. Zapraszam serdecznie!
! odpowiedz na ten komentarz