Pozytywne myślenie jest jak magnes. Kiedy skupiamy się na niepowodzeniach jako lekcji, z której wyciągamy wnioski, będzie nam w życiu lepiej. Na nic zdadzą się narzekania i ciągłe utyskiwania. Tylko przyciągają pecha. Uśmiechnijmy się. 2 lutego obchodzimy Dzień Pozytywnego Myślenia.
Pozytywne myślenie podstawą do osiągnięcia sukcesu, pozytywne myślenie krzepi bardziej niż jedzenie. Te hasła czytamy codziennie, by zaczarować codzienność. A specjaliści podkreślają, że w zależności od naszych myśli oraz wypowiadanych przez nas słów przyciągamy do siebie wydarzenia i ludzi. Myśli i słowa są jak magnesy, które przyciągają takie emocje, jakie zawarliśmy w przesłaniu.
— A jak zabiegana kobieta z dwójką dzieci może odnaleźć czas na pozytywne myśli? Nie myśleć, że przydałby się remont kuchni, ale i tak nie dojdzie do skutku, bo pewnie zabraknie na niego pieniędzy — wylicza Renata Tymińska, mama 6-letniej Zosi i 3-letniego Franka. — Mówią zamiast patrzeć na brudną ścianę pomazaną przez dzieci, zauważ piękną przyrodę za oknem. Ja wcale nie mam na to najmniejszej ochoty. Mówi się też, by nie skupiać się na dobrych dniach, bo złe chwile szybko odejdą w niepamięć.
— Dzieci są czystą, niezapisaną kartą. Przyjmują świat bezkrytycznie, bez żadnych stereotypów, nie mają za sobą złych doświadczeń. Ich spojrzenie na rzeczywistość jest świeże, nieskażone — tłumaczy Joanna Murzyn, mama 10-miesięcznego Beniamina i 3-letniej Luizy. — A my z bagażem nie zawsze dobrych doświadczeń, próbujemy przewidywać, układać scenariusze. Może to wynika z tego, że czujemy większą odpowiedzialność, w końcu mamy je pod swoją opieką.
Dzieci są na początku swojej życiowej drogi pełne optymizmu. To tylko od nas, dorosłych zależy, czy uda im się to zachować do momentu, kiedy same zostaną rodzicami.
— Myślę, że dzieci trochę zarażają radością życia. Kiedy słyszy się ich szczebiotanie, śmiech, nie da się być wiecznie smutnym — dodaje. — Złe myślenie zawsze niesie ze sobą coś negatywnego. Można rozpoznać człowieka, który żyje złośliwością, negatywnymi emocjami, to nie wpływa to dobrze na ich życie. Nieżyczliwe osoby rozpoznają przecież zwierzęta. Mówi się też, że dzieci źle reagują na osoby przesiąknięte złością. Mają ten siódmy zmysł. Im więcej więc się smucimy, złorzeczymy, zazdrościmy i komuś źle życzymy, to do nas wróci. Dobrych emocji, przekonań, możemy się nauczyć. I sami możemy zacząć zmieniać swoje życie.
— Dzieci przejmują nawyki od nas, pamiętajmy o tym. Na człowieka ogromny wpływ ma też otoczenie. Przejmujemy zachowania innych. Na przykład w korporacjach człowiek człowiekowi jest wilkiem. W mniejszych firmach ludzie sobie pomagają — dodaje Joanna Murzyn. — Moim zdaniem trzeba unikać negatywnych osób, nie kontaktować się z ludźmi, którzy innych nie lubią. Prowadzę grupę „pozytywne mamuśki” na Facebooku, by każda mama mogła wyrazić swoją opinię, ale nie była oceniana. Mówi się, że mama musi być zawsze uczesana, schludna, ma ładnie wyglądać. Dziecko ma być czyste, mądre, a w domu ma być posprzątane. I tu zaczynają się schody, bo to nierealistyczne wymagania. Kiedy mama pójdzie do pracy, to źle, bo za mało czasu poświęca dziecku. Kiedy zostaje w domu też niedobrze, bo leń. Unikajmy frustratów. Starajmy się, by otaczały nas tylko pozytywne osoby.
— Najważniejsze — nie oglądać się za siebie. Patrzeć w przyszłość. Szukać towarzystwa przyjaciół, a nie ludzi, którzy ciągle poddają nas krytyce. Co pomaga? Czuję się lepiej, kiedy pójdę z dziećmi do kościoła w niedzielę, gdzie wspólnie się pomodlimy. To jest moją ostoją. Mam podstawy. Fundament, na którym opieram. Nie są nim pieniądze, władza, sława. A wiara, która pomaga mi żyć i rozwiązywać problemy.
Umiejętności, by nie oglądać się wstecz, trzeba uczyć się latami.
— Nie zawsze byłam taka, jak dziś. Nie potrafiłam odnaleźć sensu czy celu w porażce. Dziś, choć nie jest to łatwe, uczę się jak przełożyć to na coś dobrego — tłumaczy z kolei Ewa Giska, mama 2-miesięcznej Kornelii, 10-letniej Leny i 8-letniego Maćka. — Dzieci dają siłę, ale dzięki trudnej codzienności czasem wchodzi się na debet. Trzeba więc znów wytłumaczyć sobie, dlaczego tak się dzieje i znaleźć rozwiązanie. Prowadzę chór gospel i on jest dla mnie źródłem odnajdywania dobrych emocji. Przyjaciele, którzy są blisko. Ten świat dla wrażliwców może nie jest zbyt łatwy, ale kiedy ma się muzykę, rodzinę, nie można analizować bez końca tego, co stało się w przeszłości. Idę więc moją ścieżką, którą wybrałam i przyznaję, że w trudnych chwilach pomaga mi relacja z Bogiem.
Siłę dają przede wszystkim dzieci.
— Niech pani spojrzy na pięciolatka. Na jego zachwyt światem, na to jak chłonie każdą nowość, każde spotkanie z nowymi osobami — mówi Joanna Hołubska, mama 5-letniej Darii. — My dorośli możemy im tego pozazdrościć. Brakuje nam radości życia. Jest ciężko. Brakuje pieniędzy, nie ma perspektyw. Musiałam zrezygnować z pracy, bo mała tak chorowała, że wciąż byłam na zwolnieniu. I zostałam w domu. Nie da się myśleć pozytywnie, kiedy pieniędzy nie ma już w połowie miesiąca. Spojrzę jednak wtedy na córkę, która na przykład z przejęciem opowiada, co wydarzyło się w przedszkolu. Patrzę na jej uśmiechniętą buzię, radosne gesty. I jak tutaj być ponurakiem?
— A jak zabiegana kobieta z dwójką dzieci może odnaleźć czas na pozytywne myśli? Nie myśleć, że przydałby się remont kuchni, ale i tak nie dojdzie do skutku, bo pewnie zabraknie na niego pieniędzy — wylicza Renata Tymińska, mama 6-letniej Zosi i 3-letniego Franka. — Mówią zamiast patrzeć na brudną ścianę pomazaną przez dzieci, zauważ piękną przyrodę za oknem. Ja wcale nie mam na to najmniejszej ochoty. Mówi się też, by nie skupiać się na dobrych dniach, bo złe chwile szybko odejdą w niepamięć.
— Dzieci są czystą, niezapisaną kartą. Przyjmują świat bezkrytycznie, bez żadnych stereotypów, nie mają za sobą złych doświadczeń. Ich spojrzenie na rzeczywistość jest świeże, nieskażone — tłumaczy Joanna Murzyn, mama 10-miesięcznego Beniamina i 3-letniej Luizy. — A my z bagażem nie zawsze dobrych doświadczeń, próbujemy przewidywać, układać scenariusze. Może to wynika z tego, że czujemy większą odpowiedzialność, w końcu mamy je pod swoją opieką.
Dzieci są na początku swojej życiowej drogi pełne optymizmu. To tylko od nas, dorosłych zależy, czy uda im się to zachować do momentu, kiedy same zostaną rodzicami.
— Myślę, że dzieci trochę zarażają radością życia. Kiedy słyszy się ich szczebiotanie, śmiech, nie da się być wiecznie smutnym — dodaje. — Złe myślenie zawsze niesie ze sobą coś negatywnego. Można rozpoznać człowieka, który żyje złośliwością, negatywnymi emocjami, to nie wpływa to dobrze na ich życie. Nieżyczliwe osoby rozpoznają przecież zwierzęta. Mówi się też, że dzieci źle reagują na osoby przesiąknięte złością. Mają ten siódmy zmysł. Im więcej więc się smucimy, złorzeczymy, zazdrościmy i komuś źle życzymy, to do nas wróci. Dobrych emocji, przekonań, możemy się nauczyć. I sami możemy zacząć zmieniać swoje życie.
— Dzieci przejmują nawyki od nas, pamiętajmy o tym. Na człowieka ogromny wpływ ma też otoczenie. Przejmujemy zachowania innych. Na przykład w korporacjach człowiek człowiekowi jest wilkiem. W mniejszych firmach ludzie sobie pomagają — dodaje Joanna Murzyn. — Moim zdaniem trzeba unikać negatywnych osób, nie kontaktować się z ludźmi, którzy innych nie lubią. Prowadzę grupę „pozytywne mamuśki” na Facebooku, by każda mama mogła wyrazić swoją opinię, ale nie była oceniana. Mówi się, że mama musi być zawsze uczesana, schludna, ma ładnie wyglądać. Dziecko ma być czyste, mądre, a w domu ma być posprzątane. I tu zaczynają się schody, bo to nierealistyczne wymagania. Kiedy mama pójdzie do pracy, to źle, bo za mało czasu poświęca dziecku. Kiedy zostaje w domu też niedobrze, bo leń. Unikajmy frustratów. Starajmy się, by otaczały nas tylko pozytywne osoby.
— Najważniejsze — nie oglądać się za siebie. Patrzeć w przyszłość. Szukać towarzystwa przyjaciół, a nie ludzi, którzy ciągle poddają nas krytyce. Co pomaga? Czuję się lepiej, kiedy pójdę z dziećmi do kościoła w niedzielę, gdzie wspólnie się pomodlimy. To jest moją ostoją. Mam podstawy. Fundament, na którym opieram. Nie są nim pieniądze, władza, sława. A wiara, która pomaga mi żyć i rozwiązywać problemy.
Umiejętności, by nie oglądać się wstecz, trzeba uczyć się latami.
— Nie zawsze byłam taka, jak dziś. Nie potrafiłam odnaleźć sensu czy celu w porażce. Dziś, choć nie jest to łatwe, uczę się jak przełożyć to na coś dobrego — tłumaczy z kolei Ewa Giska, mama 2-miesięcznej Kornelii, 10-letniej Leny i 8-letniego Maćka. — Dzieci dają siłę, ale dzięki trudnej codzienności czasem wchodzi się na debet. Trzeba więc znów wytłumaczyć sobie, dlaczego tak się dzieje i znaleźć rozwiązanie. Prowadzę chór gospel i on jest dla mnie źródłem odnajdywania dobrych emocji. Przyjaciele, którzy są blisko. Ten świat dla wrażliwców może nie jest zbyt łatwy, ale kiedy ma się muzykę, rodzinę, nie można analizować bez końca tego, co stało się w przeszłości. Idę więc moją ścieżką, którą wybrałam i przyznaję, że w trudnych chwilach pomaga mi relacja z Bogiem.
Siłę dają przede wszystkim dzieci.
— Niech pani spojrzy na pięciolatka. Na jego zachwyt światem, na to jak chłonie każdą nowość, każde spotkanie z nowymi osobami — mówi Joanna Hołubska, mama 5-letniej Darii. — My dorośli możemy im tego pozazdrościć. Brakuje nam radości życia. Jest ciężko. Brakuje pieniędzy, nie ma perspektyw. Musiałam zrezygnować z pracy, bo mała tak chorowała, że wciąż byłam na zwolnieniu. I zostałam w domu. Nie da się myśleć pozytywnie, kiedy pieniędzy nie ma już w połowie miesiąca. Spojrzę jednak wtedy na córkę, która na przykład z przejęciem opowiada, co wydarzyło się w przedszkolu. Patrzę na jej uśmiechniętą buzię, radosne gesty. I jak tutaj być ponurakiem?
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez