Krzysztof Piersa przyznaje się do uzależnienia od komputera i rozbija je na czynniki pierwsze. 9 lutego w Planecie 11 będzie promował książkę „Komputerowy ćpun”. Początek spotkania o godz. 17.30.
— W jaki sposób odróżnić pasjonata gier komputerowych od nałogowego gracza?
— Najprościej: prosząc o pomoc. Jeżeli ktoś odpowiada nam, że nie może, bo gra, bo „to jest online” albo, że „przyjdzie za chwilę”, to jest to dla nas żółte światło. Rozrywka, rozrywką, ale gdy ktoś nam bliski potrzebuje naszej pomocy, to powinno być naszym priorytetem.
— Jakich wymówek używają najczęściej osoby, które wpadły w sidła uzależnienia od gier?
— „Zamiast grać mógłbym ćpać”. Co w sumie znaczy to samo, bo narkomanem mamy podobny kontakt, jak z uzależnionym gracze. Nie odpowiada na wezwania, odłącza się od społeczeństwa i reaguje agresją na brak komputera. „Gram z nudów”, co w natłoku codziennych obowiązków jest absurdalne. Najczęściej sprowadza się to do przesuwania w czasie wszystkich obowiązków.
— W jaki sposób w wyjściu z uzależnienia mogą pomóc najbliżsi, znajomi?
— Na podobnej zasadzie jak innym osobom uzależnionym. Trzeba się wykazać współczuciem i zrozumieniem, nie atakować gracza, który zauważa, że za dużo czasu spędza przed komputerem. Można pomóc, pomagając mu wyjść z domu, pokazać inne formy spędzania wolnego czasu, które rozwijają nas w o wiele większym stopniu. Uzmysłowić jak wiele godzin potrafimy spędzić przed komputerem. Najważniejsze to nie atakować, lecz zrozumieć. Jeżeli poznamy świat gracza i będziemy jego częścią, on będzie chciał być częścią naszego.
— Czym może zakończyć się dla nałogowego gracza stałe przebywanie w sieci?
— W najgorszym wypadku ze śmiercią, ale to wyjątkowa sytuacja. Dość częstą jest za to wykluczenie społeczne. Nałogowi gracze mają problem, by rozmawiać z drugim człowiekiem, załatwić swoje sprawy, opłacić rachunki czy zadbać o higienę osobistą. Stają się społecznymi odszczepieńcami.
— Jakie znalazłeś antidotum na uzależnienie od gier?
— Zacząłem realizować marzenia. Wpadłem w wir zajęć dodatkowych, byle tylko odciągnąć się od komputera. Chór, siłownia, modelarstwo... Widziałem to, że grając odhaczam po prostu kolejne tytuły gier, które przeszedłem, kolejną godzinę, kolejne zadanie. Działając poza komputerem zacząłem uczyć się niezwykłych rzeczy. Zostałem nurkiem, żeglarzem, myśliwym. Zacząłem jeździć z chórem na koncerty i wygrywać lokalne konkursy modelarskie. Zdrowy tryb życia miał też inne atuty. Mogłem cieszyć się dobrą sylwetką. Zacząłem też żyć pełną parą i bardzo mi się to spodobało.
— Czy twoja książka ma być poradnikiem na wyjście z uzależnienia nałogowym graczom?
— Jest poradnikiem, lecz nie tylko dla graczy, również dla „kibiców”, czyli ludzi otaczających każdego gracza. W tej książce nie chcę atakować gier, lecz pokazać jak to z nimi faktycznie jest. Nie każdy gracz jest nałogowcem. Tak samo jak nie każdy pijący piwo jest alkoholikiem. Wielu graczy osiąga wymierne sukcesy dzięki swojej pasji. Swoim poradnikiem staram się pokazać, jak nie zagubić się w wirtualnym świecie. A jeżeli już to zrobimy, jak znaleźć wyjście ewakuacyjne. Otrzymuję wiele maili od graczy, którzy dziękują mi za tę książkę. Od rodziców, którym otworzyła oczy na problem, a nawet od psychologów, którym mój „Ćpun” pomaga w pracy. To najwspanialsza nagroda jaka mogła mnie spotkać.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez