Dzisiaj dzieciaki mają do dyspozycji, z reguły dobrze wyposażone, kolorowe place zabaw z bezpiecznym sprzętem. Ale jeszcze kilkanaście lat temu tak nie było...
Do dyspozycji były zaledwie: huśtawka, karuzela, metalowa konstrukcja z zespawanych rurek i gdzieniegdzie karuzela. I jeszcze piaskownica. Zmieniło się jeszcze jedno, liczba dzieci na placu zabaw.
Tak właściwie, to do podjęcia tematu dotyczącego zabaw na świeżym powietrzu zainspirował nas film, który znaleźliśmy na jednej ze stron internetowych, a który możecie obejrzeć na naszym profilu na facebooku. Na nim zakład karny o zaostrzonym rygorze. Koszmar, z którego nie można uciec, bo gdzie się nie spojrzysz — mur. Nagle otwierają się drzwi i więźniowie wychodzą na zewnątrz, aby poczuć wiatr i słońce na swoich twarzach. Niesamowite wrażenie. Najjaśniejszy punkt ich codziennego, szarego dnia. Nagle pada pytanie, co stałoby się wówczas, gdyby ten najlepszy czas został im skrócony... Oczywiście, odpowiadają, że taka decyzja byłaby katastrofalna w skutkach. A my? Czy my zachęcamy dzieci do wyjścia na dwór? Czy raczej pozwalamy im siedzieć w czterech ścianach z tabletem w dłoniach. Tak dla świętego spokoju...
Trzy dekady temu byłem świadkiem zdarzenia, jak huśtawka zmiażdżyła palec dziewczynce. Rzecz się działa na placu zabaw, a huśtawka była po prostu tak skonstruowana. Zdaje się, że kierowano się filozofią „nie pchaj paluchów tam, gdzie nie trzeba”. Ponieważ dzieci są skłonne odkrywać świat, pchają je w takie miejsca, o których nie śniło się nawet konstruktorom placów zabaw minionej epoki. Teraz mamy jednak inne czasy i z gruntu źle skonstruowany przyrząd raczej nie znajdzie swojego miejsca w żadnym parku. Więc co? Tylko się bawić! W piątkowe przedpołudnie, na jednym z olsztyńskich placów zabaw spotkaliśmy panią Irenę Środę z dwuletnim wnukiem Nikodemem. Chłopiec siedział na drewnianym motocyklu przymocowanym sprężyną do podłoża, na którym rytmicznie się bujał...
— Na ogół wychodzimy na plac zabaw koło domu. Dzisiaj pozwoliliśmy sobie na dłuższy spacer — mówi pani Irena. — Oczywiście, że korzystamy z takich miejsc. Nikodem po zabawie na drewnianym motocyklu poszedł skorzystać z konstrukcji, która składała się m.in. z długiej rury. W niech chłopak czuł się świetnie. I nie ma co się dziwić, bo przyrząd wyglądał naprawdę atrakcyjnie, czy był jednak bezpieczny? Czy dzieci mogą się czuć bezpiecznie na olsztyńskich placach zabaw?
Tych, będących pod opieką Zarządu Dróg Zieleni i Transportu w Olsztynie raczej tak.
— Place zabaw kontrolujemy codziennie — mówi Paweł Pliszka, rzecznik prasowy ZDZiT w Olsztynie. — Oględziny służą temu, by — jeśli zaistnieje potrzeba — szybko zlecić naprawę lub usunięcie uszkodzonego urządzenia. Ponadto, co trzy miesiące przeprowadzane są szczegółowe kontrole z udziałem inspektora posiadającego uprawnienia konstruktorskie. Sprawdzany jest stan techniczny zabawek i ich zamocowanie. Raz w roku jest przeprowadzany przegląd generalny placów zabaw, podczas którego ocenianie są wszystkie zabawki, konstrukcje, mocowania, ogrodzenie itp. W tym roku, wraz z początkiem sezonu już się taki odbył. Z kolei wymianę piasku w piaskownicach zlecamy raz w miesiącu. Z danych informacji przesłanych nam przez ZDZiT w Olsztynie wynika, że instytucja ta zarządza 32. placami zabaw oraz ośmioma siłowniami na otwartym powietrzu. Trzyma również pieczę nad urządzeniami na popularnej ścieżce zdrowia przy ulicy Leśnej nad Jeziorem Długim. Z podziałem na osiedla wygląda to tak: na osiedlu Zatorze osiem placów zabaw; na osiedlach Dajtki i Gutkowo osiem placów zabaw i wspomniana ścieżka zdrowia nad Jeziorem Długim; na osiedlu Jaroty znajdują się trzy place zabaw i aż pięć siłowni zewnętrznych. W centrum ZDZiT zarządza siedmioma placami zabaw i siłownią w Parku Centralnym. Oczywiście, do tej liczby należy dodać place zabaw i siłownie zarządzane przez spółdzielnie mieszkaniowe. A czy sami mieszkańcy domagają się takich inwestycji? Widać to na przykładzie olsztyńskiego budżetu obywatelskiego, gdzie nie brakuje zgłoszonych propozycji, które dotyczą miejsc rekreacji i placów zabaw. W tym roku ma być zrealizowana budowa otwartej siłowni dla mieszkańców osiedla Kormoran, doposażenie placu zabaw przy ulicy Zamenhoffa, czy Parku Zdrowia na osiedlu Pieczewo. Ale to nie wszystko, bo w ramach budżetu obywatelskiego ma powstać plenerowa siłownia na osiedlu Kościuszki, a nawet huśtawka dla niepełnosprawnych dzieci przy Szkole Podstawowej nr 25 oraz na placu zabaw przy ulicy Barcza. W planach jest i budowa drogi rowerowej wzdłuż ulicy Hozjusza na olsztyńskich Redykajnach.
Pierwsze zorganizowane place zabaw powstały w Europie w połowie XIX wieku. Tak było m.in. w angielskim Menchesterze, gdzie na świeżym powietrzu można było skorzystać z huśtawek, pograć w kręgle czy krykieta. Z wydzielonego terenu do zabaw mieli korzystać zarówno dorośli, jak i dzieci. Klasyczna piaskownica miała zostać usypana z kolei w amerykańskim Bostonie w 1886 roku. Pod koniec XIX wieku place zabaw zakładano przy szkołach. Na ciekawy pomysł wpadł jeszcze przed II wojną światową Carl Sorensen, duński architekt krajobrazu, który postanowił przeznaczyć dla dzieci przestrzeń, gdzie mogłyby same tworzyć i budować tak, jak podpowiada im wyobraźnia. W tej dziedzinie i my mamy się czym pochwalić. Chodzi o postać Henryka Jordana, lekarza i zarazem pioniera wychowania fizycznego w Polsce. To postać znana z zakładania ogrodów zabaw dla dzieci, tzw. ogrodów jordanowskich. Będąc w Stanach Zjednoczonych po raz pierwszy zetknął się z gimnastyka szwedzką dla dziewcząt i kobiet. W 1889 roku na krakowskich błoniach założył publiczny ogród zabaw i gier ruchowych dla dzieci. Później podobne ogrody zaczęły powstawać w innych polskich miastach. Wojciech Kosiewicz wyimek Statystyczne dziecko spędza na świeżym powietrzu godzinę dziennie. Więzień w Polsce dokładnie tyle samo. Ale już w Stanach Zjednoczonych dwa razy więcej. wyimek 2 Tablet dobry na wszystko? Dziecko siedzi cicho, nie robi hałasu ani bałaganu. Rodzic może zająć się sobą. Idealny świat współczesnego rodzica. Może jednak lepszy był ten nieidealny...
Tak właściwie, to do podjęcia tematu dotyczącego zabaw na świeżym powietrzu zainspirował nas film, który znaleźliśmy na jednej ze stron internetowych, a który możecie obejrzeć na naszym profilu na facebooku. Na nim zakład karny o zaostrzonym rygorze. Koszmar, z którego nie można uciec, bo gdzie się nie spojrzysz — mur. Nagle otwierają się drzwi i więźniowie wychodzą na zewnątrz, aby poczuć wiatr i słońce na swoich twarzach. Niesamowite wrażenie. Najjaśniejszy punkt ich codziennego, szarego dnia. Nagle pada pytanie, co stałoby się wówczas, gdyby ten najlepszy czas został im skrócony... Oczywiście, odpowiadają, że taka decyzja byłaby katastrofalna w skutkach. A my? Czy my zachęcamy dzieci do wyjścia na dwór? Czy raczej pozwalamy im siedzieć w czterech ścianach z tabletem w dłoniach. Tak dla świętego spokoju...
Trzy dekady temu byłem świadkiem zdarzenia, jak huśtawka zmiażdżyła palec dziewczynce. Rzecz się działa na placu zabaw, a huśtawka była po prostu tak skonstruowana. Zdaje się, że kierowano się filozofią „nie pchaj paluchów tam, gdzie nie trzeba”. Ponieważ dzieci są skłonne odkrywać świat, pchają je w takie miejsca, o których nie śniło się nawet konstruktorom placów zabaw minionej epoki. Teraz mamy jednak inne czasy i z gruntu źle skonstruowany przyrząd raczej nie znajdzie swojego miejsca w żadnym parku. Więc co? Tylko się bawić! W piątkowe przedpołudnie, na jednym z olsztyńskich placów zabaw spotkaliśmy panią Irenę Środę z dwuletnim wnukiem Nikodemem. Chłopiec siedział na drewnianym motocyklu przymocowanym sprężyną do podłoża, na którym rytmicznie się bujał...
— Na ogół wychodzimy na plac zabaw koło domu. Dzisiaj pozwoliliśmy sobie na dłuższy spacer — mówi pani Irena. — Oczywiście, że korzystamy z takich miejsc. Nikodem po zabawie na drewnianym motocyklu poszedł skorzystać z konstrukcji, która składała się m.in. z długiej rury. W niech chłopak czuł się świetnie. I nie ma co się dziwić, bo przyrząd wyglądał naprawdę atrakcyjnie, czy był jednak bezpieczny? Czy dzieci mogą się czuć bezpiecznie na olsztyńskich placach zabaw?
Tych, będących pod opieką Zarządu Dróg Zieleni i Transportu w Olsztynie raczej tak.
— Place zabaw kontrolujemy codziennie — mówi Paweł Pliszka, rzecznik prasowy ZDZiT w Olsztynie. — Oględziny służą temu, by — jeśli zaistnieje potrzeba — szybko zlecić naprawę lub usunięcie uszkodzonego urządzenia. Ponadto, co trzy miesiące przeprowadzane są szczegółowe kontrole z udziałem inspektora posiadającego uprawnienia konstruktorskie. Sprawdzany jest stan techniczny zabawek i ich zamocowanie. Raz w roku jest przeprowadzany przegląd generalny placów zabaw, podczas którego ocenianie są wszystkie zabawki, konstrukcje, mocowania, ogrodzenie itp. W tym roku, wraz z początkiem sezonu już się taki odbył. Z kolei wymianę piasku w piaskownicach zlecamy raz w miesiącu. Z danych informacji przesłanych nam przez ZDZiT w Olsztynie wynika, że instytucja ta zarządza 32. placami zabaw oraz ośmioma siłowniami na otwartym powietrzu. Trzyma również pieczę nad urządzeniami na popularnej ścieżce zdrowia przy ulicy Leśnej nad Jeziorem Długim. Z podziałem na osiedla wygląda to tak: na osiedlu Zatorze osiem placów zabaw; na osiedlach Dajtki i Gutkowo osiem placów zabaw i wspomniana ścieżka zdrowia nad Jeziorem Długim; na osiedlu Jaroty znajdują się trzy place zabaw i aż pięć siłowni zewnętrznych. W centrum ZDZiT zarządza siedmioma placami zabaw i siłownią w Parku Centralnym. Oczywiście, do tej liczby należy dodać place zabaw i siłownie zarządzane przez spółdzielnie mieszkaniowe. A czy sami mieszkańcy domagają się takich inwestycji? Widać to na przykładzie olsztyńskiego budżetu obywatelskiego, gdzie nie brakuje zgłoszonych propozycji, które dotyczą miejsc rekreacji i placów zabaw. W tym roku ma być zrealizowana budowa otwartej siłowni dla mieszkańców osiedla Kormoran, doposażenie placu zabaw przy ulicy Zamenhoffa, czy Parku Zdrowia na osiedlu Pieczewo. Ale to nie wszystko, bo w ramach budżetu obywatelskiego ma powstać plenerowa siłownia na osiedlu Kościuszki, a nawet huśtawka dla niepełnosprawnych dzieci przy Szkole Podstawowej nr 25 oraz na placu zabaw przy ulicy Barcza. W planach jest i budowa drogi rowerowej wzdłuż ulicy Hozjusza na olsztyńskich Redykajnach.
Pierwsze zorganizowane place zabaw powstały w Europie w połowie XIX wieku. Tak było m.in. w angielskim Menchesterze, gdzie na świeżym powietrzu można było skorzystać z huśtawek, pograć w kręgle czy krykieta. Z wydzielonego terenu do zabaw mieli korzystać zarówno dorośli, jak i dzieci. Klasyczna piaskownica miała zostać usypana z kolei w amerykańskim Bostonie w 1886 roku. Pod koniec XIX wieku place zabaw zakładano przy szkołach. Na ciekawy pomysł wpadł jeszcze przed II wojną światową Carl Sorensen, duński architekt krajobrazu, który postanowił przeznaczyć dla dzieci przestrzeń, gdzie mogłyby same tworzyć i budować tak, jak podpowiada im wyobraźnia. W tej dziedzinie i my mamy się czym pochwalić. Chodzi o postać Henryka Jordana, lekarza i zarazem pioniera wychowania fizycznego w Polsce. To postać znana z zakładania ogrodów zabaw dla dzieci, tzw. ogrodów jordanowskich. Będąc w Stanach Zjednoczonych po raz pierwszy zetknął się z gimnastyka szwedzką dla dziewcząt i kobiet. W 1889 roku na krakowskich błoniach założył publiczny ogród zabaw i gier ruchowych dla dzieci. Później podobne ogrody zaczęły powstawać w innych polskich miastach. Wojciech Kosiewicz wyimek Statystyczne dziecko spędza na świeżym powietrzu godzinę dziennie. Więzień w Polsce dokładnie tyle samo. Ale już w Stanach Zjednoczonych dwa razy więcej. wyimek 2 Tablet dobry na wszystko? Dziecko siedzi cicho, nie robi hałasu ani bałaganu. Rodzic może zająć się sobą. Idealny świat współczesnego rodzica. Może jednak lepszy był ten nieidealny...
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez