Godzinę dziennie, tyle statystycznie spędzają uczniowie na podwórku. O spędzaniu czasu na świeżym powietrzu rozmawiamy z Radosławem Jankowskim, dyrektorem VI LO w Olsztynie i nauczycielem wuefu z wieloletnim stażem.
— Więźniowie chętnie wychodzą na spacerniak, dzieci i młodzież trzeba wyganiać siłą...
— Zaczną wychodzić, kiedy się zakochają, bo spacer z dziewczyną czy chłopakiem to często jedyny sensowny powód do tego, aby spędzać czas na świeżym powietrzu.
— Rozumiem, że to taki pozytyw na początek naszej rozmowy, bo rzeczywistość nie jest taka różowa. Jeszcze trzy dekady temu, kiedy zaczął pan pracować jako nauczyciel wuefu, uczniowie chyba potrafili spędzać czas na podwórku?
— Trzy dekady temu uczniowie kopali piłkę przy pomocy nóg, a teraz kopią piłkę przy pomocy aplikacji na smartfonach... Na tym polega różnica.
— Nawet na xboksie można pograć i się zmęczyć, ale przyzna pan, że to nie to samo, co gra na świeżym powietrzu.
— Oczywiście. Wyjście na dwór pomaga inaczej funkcjonować. Nawet zwykły pobyt w parku sprawia, że dotleniamy swój organizm. Dzięki promieniom słonecznym chłoniemy również więcej witaminy D. To są te wszystkie oczywistości, które kiedyś nam mówiono i my powtarzamy.
— Dlaczego wyjście na dwór jest nieatrakcyjne dla młodzieży?
— Pobyt w parku jest w pewnym sensie nudny dla młodego człowieka... Ciągle to samo niebo i słońce. Powietrze też to samo, no oprócz momentu, kiedy przejedzie samochód ciężarowy i zasmrodzi. Dla młodzieży to układ małozmienny. Ona wymaga tego, aby rzeczywistość była bardziej dynamiczna. Park może być interesujący chociażby wówczas, kiedy będą jakieś występy czy animacje. W innym razie jest nudno.
— Wyjście na dwór to nie tylko świeże powietrze, ale również kontakt z innym człowiekiem. Czy on nie ma znaczenia? Pamiętam swoje dzieciństwo i takie spotkania z kumplami dawały mi wielką radość.
— Te spotkania umawiane, czy organizowane ad hoc miały olbrzymią wartość. Dzisiaj one też mają miejsce, tyle tylko, że wirtualnie. Jakiś czas temu obserwowałem nastolatka, który po przyjściu ze szkoły pierwsze co robił, to włączał komputer i korzystał z komunikatora. Następnie grał z kolegami w jakąś grę. Kiedy rodzice zachodzili do jego pokoju, on się natychmiast rozłączał i siedział jak gdyby nigdy nic. O wyjściu na dwór nie było mowy, bo wówczas znajdował milion wymówek. Nie rozumiem postawy rodziców, którzy nie są w stanie wymóc na dzieciach, aby ci wyszli na świeże powietrze. Nie rozumiem też braku potrzeby jakiegokolwiek ruchu fizycznego dla młodych ludzi.
— Przecież również w szkole mówi się uczniom o walorach korzystania ze świeżego powietrza i to na różnych przedmiotach...
— To jak rzucanie grochem o ścianę. Myślę, że to porównywalny efekt.
— Zwykły trzepak, kiedyś pełnił rolę okna na świat teraz już chyba nie wystarcza. Rzeczywistość wirtualna jest o wiele ciekawsza.
— Dzisiaj rolę trzepaka pełni facebook. Młodzież kręci dzisiaj korzystanie chociażby ze snapchata, gdzie można wrzucić zdjęcie, które jest widoczne tylko przez kilka sekund. To daje emocje i zarazem pewną anonimowość. Nie muszą więc ponosić żadnych konsekwencji swoich czynów, co jest oczywiście bardzo złudne. Natomiast wspomniany trzepak wymagał fizycznego wyrobienia i wymuszał kontakty międzyludzkie. To dlatego ludzie dorośli potrafią rozmawiać i chcą się ze sobą spotykać.
— To znaczy, że młodzi nie potrafią ze sobą rozmawiać?
— Jeżeli nie znajdą pretekstu, raczej tego nie potrafią. Po kilku minutach i tak wyciągają z kieszeni smartfony i pokazują sobie filmiki ściągnięte z sieci. To jest ich świat, w którym się dobrze czują. Tam znajdują przykłady na swoje idee, tezy itd. Z realnego świata nie potrafią raczej korzystać, bo są niedostosowani i boją się odpowiedzialności.
— To przerażające.
— Staram się nad tym pracować, choć jest to swego rodzaju walka z wiatrakami.
Rozmawiał Wojciech Kosiewicz
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez