Piątek, 22 listopada 2024

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Czy ta sentencja ma jeszcze rację bytu?

2016-04-26 09:57:00 (ost. akt: 2016-05-02 21:11:55)

Autor zdjęcia: Pixabay

Podziel się:

Tu dzieje się wiele. To azyl, gdzie możemy być naprawdę sobą. Każdy marzy o domu pełnym miłości i zrozumienia, gdzie znajdzie swoją przestrzeń dla rozwoju i relaksu. A jak wygląda nasza rzeczywistość? Czy przypadkiem nie uciekamy z domu, w którym czujemy się niezrozumiani i po prostu jest nam źle?

— Mieszkanie jest dla nas enklawą i przystanią, gdzie znajdujemy spokój — mówi Piotr Wojno z Olsztyna, ojciec pięciorga dzieci. — My tutaj naprawdę wypoczywamy. Nasza przestrzeń jest otwarta, ale dla rodziny i zaufanych osób.
W jednym ze swoich badań CBOS zapytał Polaków, czym jest dla nich dom. Okazało się, że dla osób dorosłych w wyraźnie większym stopniu niż dla młodzieży dom rodzinny był miejscem, w którym czuli się kochani i rozumiani. Tak sądzi prawie trzy czwarte dorosłych i tylko połowa nastolatków w wieku od 15 do 18 lat. Wiadomo, że z czasem następuje pewna idealizacja wspomnień. Te złe są wypierane, a pozostają te dobre. Nie mniej jednak te dane coś o nas mówią. Warto zwrócić uwagę na odpowiedź, w której aż co trzeci młody człowiek nie czuje się w swoim domu rozumiany. Czy to oznacza, że w naszych domach pogorszyła się atmosfera i nie potrafimy już budować odpowiednich więzi?

— Kiedyś pracowałem w korporacji i wiem co to znaczy traktować dom jak hotel — mówi Piotr Wojno. — Chodziło o to, aby wziąć prysznic, wyspać się i dalej w drogę... Z obserwacji wiem, że rodziny coraz częściej spożywają posiłki poza domem. U nas fantastyczną sprawą jest nawet wspólne lepienie pierogów.
Niewielkiej grupie ankietowanych (tylko 6 proc.) dom kojarzy się z odpoczynkiem, odprężeniem i wytchnieniem, znaczy miejscem, gdzie spędza się wolny czas i można pozbyć się stresów związanych m.in. z życiem zawodowym. Większość z nas, aby odpocząć musi opuścić dom i wyjechać, im dalej, tym lepiej. Nie znaczy, że nie powinniśmy co jakiś czas zmienić środowiska, w którym przebywamy. Warto jednak odczarować dom. Co się stało z powiedzeniem „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”? Czy teraz powinniśmy zamienić je na „wszędzie dobrze, byle nie w domu”?

Według przeprowadzonych badań, tylko co ósma osoba uważa, że dom to przede wszystkim miejsce, gdzie jesteśmy razem z innymi, spotykamy się z bliskimi nam ludźmi i rozmawiamy ze sobą. Zaledwie co dziesiąty badany jest zdania, że dom jest miejscem, gdzie jest rozumiany i akceptowany. Czy to oznacza, że coraz częściej łączą nas egoistyczne interesy i rodzina jest pewnym kontraktem zawieranym dla korzyści? Z drugiej strony nie jesteśmy pewni swojej roli... mamy wyrzuty, czy umiemy zająć się rodziną. Przecież to się stało domeną specjalistów! Kto rozwiąże więc twój problem? Może psychoterapeuta? Nie chodzi o to, aby zdyskredytować jego rolę, czy jednak rodzina nie powinna być lekiem na większość kłopotów?

Co ciekawe, kiedyś życie domowe koncentrowało się w kuchni. Dziś takim miejscem jest pokój, w którym znajduje się telewizor lub komputer. To kolejni „domownicy”, jak się okazuje, spełniający ważne funkcje w naszym życiu, również ...wychowawcze. Bo wzorce czerpiemy między innymi z seriali telewizyjnych. W wielu sprawach autorytetami są dla nas celebryci. Może podpowiedzą jak wychować dziecko, które zrobi karierę? Okazuje się, że wystarczy analizować seriale i reklamy, by dowiedzieć się o naszych potrzebach. Współczesna reklama jest oparta na skrupulatnych badaniach, aby jak najlepiej dotrzeć do odbiorcy. To jacy jesteśmy widać z reklam. Zaledwie trzydzieści sekund mówi o nas!

Czy więc skapitulowaliśmy i wychowanie powierzamy dzisiaj mediom? Niestety, z badań, które przeprowadziła Fundacja Mamy i Taty aż 30-40 proc. rodziców mówi wprost, że nie wychowuje swoich dzieci. Jeszcze w połowie XX wieku mówiło się, że wychowanie to świadome i planowe działanie rodziców na dziecko mające na celu wytworzenie pewnej zmiany w jego osobowości. Dziś elementy tej definicji zostały zanegowane. Dzieci są przecież dużo mądrzejsze, więc nie ma co ingerować w ich strukturę. Kiedy więc rodzić może wpływać na swoją latorośl? Wówczas, kiedy ma kompleksy i ograniczenia. Wychowujemy po to, aby dziecko mogło odnaleźć się na rynku pracy, co związane jest m.in. ze statusem materialnym. Staje się ono dla nas jednym z projektów, jakich w życiu realizujemy wiele. Ma ono osiągnąć pewien status i tyle...

Na szczególną uwagę zasługuje odnotowanie faktu, że 9 proc. ankietowanych rodziców nie ma czasu na zabawę ze swoimi dziećmi, 4 proc. nigdy nie rozmawia z nimi o ich problemach, kolegach, przeżyciach, co dwudziesty (5 proc.) rodzic nigdy nie omawia z dziećmi spraw rodzinnych i taki sam odsetek przyznaje, że często nie wie, gdzie i z kim przebywają jego dorastające (16-19 lat) dzieci. Niestety, statystyczny ojciec na rozmowie z dzieckiem spędza jedynie kwadrans tygodniowo! Statystyczny, to znaczy, że są tacy, którzy spędzają na rozmowie jeszcze mniej. I nie są to rozmowy na tematy fundamentalne. Bo jak poważny temat poruszyć w ciągu kilkunastu minut? Może więc warto wyłączyć telewizor, komputer czy tablet i zasiąść wspólnie do stołu. Co robić? Na przykład wziąć tradycyjną planszówkę i w nią zagrać. A może wyciągnąć album ze starymi zdjęciami i porozmawiać z dziećmi o historii naszej rodziny. Na pewno nie zabraknie zabawnych komentarzy i wspólnej radości.
Wojciech Kosiewicz

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB