Rowerowa elegancja jest na czasie. Po ulicach mknie coraz więcej olsztynianek, które do pracy dojeżdżają właśnie rowerem. Coraz więcej też mam dowozi w ten sposób dzieci do przedszkola.
Na rowerze można codziennie dojeżdżać do pracy, na uczelnię czy na zakupy. Moda na dwa kółka trwa. Przybywa rodziców dowożących dzieci rowerem do przedszkola, co można zaobserwować już na olsztyńskich ulicach. Nie dowiecie się, jak to proste i przyjemne, zanim nie spróbujecie.
— Anastazja jeszcze nie skończyła trzech lat, kiedy po raz pierwszy pojechałyśmy do przedszkola na rowerze. Miała specjalny fotelik z pasami, który w przypadku takiego malucha jest idealnym rozwiązaniem — wspomina Karolina Rogóz-Namiotko, mama 8-letniej dziś Anastazji. — Jeździłyśmy zimą, kiedy padał deszcz. Brzydka pogoda nie była przeszkodą. Okazało się też, że córka, która wcześniej często się przeziębiała, przestała chorować. Jazda na rowerze wyszła jej na zdrowie. Ktoś kiedyś zapytał mnie, dlaczego pani jeździ zimą? Odpowiadałam zwykle, bo nie lubię skrobać szyb w samochodzie. O dziwo, więcej pytań nie było. Do jazdy zimą, czy w czasie deszczu, trzeba się po prostu odpowiednio przygotować. Kiedy Anastazja trochę podrosła zaczęła jeździć mniejszym rowerem połączonym ze sprzętem mamy specjalną ramą.
— Nasza podróż z Zatorza do przedszkola przy ulicy Metalowej trwała około trzydzieści minut. Czasem potrafiłam przemierzyć całe miasto szybciej od samochodu. Nie musiałam stać w korkach — opowiada pani Karolina. — Kiedyś byliśmy całą rodziną na wyprawie do lasu i minął nas mężczyzna uprawiający jogging. Nie mogliśmy powstrzymać się od komentarza: po co biec, skoro można pojechać na rowerze? to jest o wiele bardziej przyjemne. Dwa kółka stały się naszym stylem życia. O, proszę spojrzeć, w przedpokoju wisi rower męża. Codziennie nim dojeżdża do pracy. Od niedawna mamy samochód, ale jeśli nie musimy, i tak przemieszczamy się na rowerze. Córka ma już własne dwa kółka, ale jeszcze trenujemy do wielkiej wyprawy. Dziś Anastazja woli do szkoły podjechać na hulajnodze. A ja nie wyobrażam sobie życia bez jazdy na rowerze. W Skandynawii większość mieszkańców przemieszcza się w ten sposób. Czemu u nas miałoby to nie funkcjonować? Skoro mamy łagodniejszy klimat niż tam?
Pani Karolina zauważa jednak, że w mieście przybywa ścieżek rowerowych, ale nie na Zatorzu. A to skutecznie zniechęca wielu rodziców od tego, by przesiąść się na dwa kółka. A jej samej marzy się wielka rowerowa wyprawa. Może Sahara, Antarktyda? Im większe wyzwanie, tym lepiej.
— Anastazja jeszcze nie skończyła trzech lat, kiedy po raz pierwszy pojechałyśmy do przedszkola na rowerze. Miała specjalny fotelik z pasami, który w przypadku takiego malucha jest idealnym rozwiązaniem — wspomina Karolina Rogóz-Namiotko, mama 8-letniej dziś Anastazji. — Jeździłyśmy zimą, kiedy padał deszcz. Brzydka pogoda nie była przeszkodą. Okazało się też, że córka, która wcześniej często się przeziębiała, przestała chorować. Jazda na rowerze wyszła jej na zdrowie. Ktoś kiedyś zapytał mnie, dlaczego pani jeździ zimą? Odpowiadałam zwykle, bo nie lubię skrobać szyb w samochodzie. O dziwo, więcej pytań nie było. Do jazdy zimą, czy w czasie deszczu, trzeba się po prostu odpowiednio przygotować. Kiedy Anastazja trochę podrosła zaczęła jeździć mniejszym rowerem połączonym ze sprzętem mamy specjalną ramą.
— Nasza podróż z Zatorza do przedszkola przy ulicy Metalowej trwała około trzydzieści minut. Czasem potrafiłam przemierzyć całe miasto szybciej od samochodu. Nie musiałam stać w korkach — opowiada pani Karolina. — Kiedyś byliśmy całą rodziną na wyprawie do lasu i minął nas mężczyzna uprawiający jogging. Nie mogliśmy powstrzymać się od komentarza: po co biec, skoro można pojechać na rowerze? to jest o wiele bardziej przyjemne. Dwa kółka stały się naszym stylem życia. O, proszę spojrzeć, w przedpokoju wisi rower męża. Codziennie nim dojeżdża do pracy. Od niedawna mamy samochód, ale jeśli nie musimy, i tak przemieszczamy się na rowerze. Córka ma już własne dwa kółka, ale jeszcze trenujemy do wielkiej wyprawy. Dziś Anastazja woli do szkoły podjechać na hulajnodze. A ja nie wyobrażam sobie życia bez jazdy na rowerze. W Skandynawii większość mieszkańców przemieszcza się w ten sposób. Czemu u nas miałoby to nie funkcjonować? Skoro mamy łagodniejszy klimat niż tam?
Pani Karolina zauważa jednak, że w mieście przybywa ścieżek rowerowych, ale nie na Zatorzu. A to skutecznie zniechęca wielu rodziców od tego, by przesiąść się na dwa kółka. A jej samej marzy się wielka rowerowa wyprawa. Może Sahara, Antarktyda? Im większe wyzwanie, tym lepiej.
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
a co na to "jogingista"? #2009384 | 89.228.*.* 12 cze 2016 08:15
Nie skomentował tego- po co jechać rowerem, skoro można pobiegać? To jest o wiele bardziej przyjemne.
Ocena komentarza: warty uwagi (1) ! odpowiedz na ten komentarz