O tym, co zmienił w jej życiu tytuł miss i o planach na przyszłość mówi Monika Ciołkowska z Olsztyna, która została Miss Warmii i Mazur.
— Co jest twoim zdaniem najcenniejszą wartością, którą dawał ci rodzinny dom?
— Mam niesamowite szczęście, że w każdej sytuacji mogę liczyć na pomoc i wsparcie swojej rodziny. Świadomość tego pozwala mi łatwiej podejmować różne decyzje w życiu, od tych prostych po bardziej skomplikowane i wymagające niekiedy większego ryzyka. Z wiekiem przewartościowujemy swoje życie. Pewne rzeczy stają się bardziej istotne, inne mniej, ale jedna wartość jest dla mnie stała i niezmienna. Mam tu na myśli miłość, ciepło domowego ogniska, wsparcie. Rodzina zapewnia mi siłę i bezpieczeństwo. Rodzice zawsze dawali mi miłość i wolność. Uważali, że trzeba pozwalać na popełnianie błędów, bo one są w życiu cenną nauką. Oczywiście bywa, że nie zgadzamy się ze sobą w różnych kwestiach, ale staramy się znaleźć kompromis. Wszyscy możemy na siebie liczyć i sobie pomagamy. Podsumowując zatem, najcenniejszą wartością jest zdecydowanie miłość i rodzina.
— Czy do tego, by startować w konkursach piękności, nie jest potrzebne ogromne wsparcie bliskich?
— Przez całe życie byłam wspierana przez najbliższych. To dzięki ich dopingowi udało mi się osiągać większe i mniejsze sukcesy. Tak samo w przypadku wyborów miss, zarówno zgrupowania jak i samej gali finałowej, mogłam liczyć na wsparcie chłopaka i rodziny.
— Jak radzisz sobie z krytyką?
— Mamy niestety takie czasy, że często żyjemy cudzym życiem. Odkąd zdałam sobie z tego sprawę, staram się odnajdować w sobie odwagę by podążać za swoim sercem i intuicją, nie czyniąc przy tym nikomu krzywdy. Sama jestem osobą krytyczną i wymagającą wobec siebie. Jeśli krytyka innych osób jest konstruktywna, analizuję ją i staram się wyciągnąć wnioski.
Do tej pory, co ogromnie mnie cieszy, spotkałam się jedynie z krytyką dotyczącą mojej decyzji poprzestania na etapie konkursu regionalnego. Było to motywujące, by jednak iść za ciosem i spróbować swoich sił w dalszych etapach konkursu. W tym momencie mam już za sobą ćwierćfinał Miss Polski, w którym spośród 150 dziewczyn wyłoniono 40. Aktualnie przygotowuję się też do półfinałów Miss Polski, które odbędą się 25 czerwca w Kozienicach.
W jak dużym stopniu tytuł miss zmienił twoje życie?
— Od gali finałowej Miss Warmii i Mazur minęło zbyt mało czasu, aby móc mówić o jakichkolwiek zmianach w moim życiu. Udział w wyborach był dla mnie zabawą i kolejnym wyzwaniem. W tej chwili cieszę się tym drobnym sukcesem. Spotykam się z ogromną życzliwością ludzi i to bez wątpienia jest nowym pozytywnym i bardzo miłym akcentem, z którym wcześniej nie miałam do czynienia na tak dużą skalę. Podejrzewam, że z czasem dojdą obowiązki związane z tytułem miss, jak na przykład udział w rożnego rodzaju wydarzeniach i przedsięwzięciach. Jestem otwarta na nowe wyzwania, znajomości i myślę, że to będzie ciekawy rok.
— Mówi się, że uroda pomaga w życiu. Tobie kiedyś coś ułatwiła, czy wręcz przeciwnie — utrudniła?
— Nie spotkałam się w życiu z sytuacją, która przez urodę dałaby mi tak bardzo w kość, żebym mogła powiedzieć, że uroda coś utrudnia. Zresztą na co dzień zupełnie się nad tym nie zastanawiam. Osoby, które znają mnie już dłużej, wiedzą jakim jestem człowiekiem i co sobą reprezentuję. Jednak przy zawieraniu nowych znajomości zdaję sobie sprawę, że mogę być postrzegana przez pryzmat swojej urody. Zawsze jednak staram się zaprezentować w taki sposób, aby udowodnić, że mam do zaoferowania coś więcej niż tylko przysłowiową ładną buzię.
— Czy jest coś, czego zazdrościsz innym kobietom?
— W tym momencie mogę powiedzieć o sobie, że jestem kobietą szczęśliwą i spełnioną. Sama buduję swój wizerunek. Jestem wykształcona, niezależna i otaczają mnie wspaniali ludzie. Jedyne, czego mogę zazdrościć innym, bez względu na ich płeć, a zarazem życzyć sobie tego na przyszłość, by mieć pracę, która przynosi spełnienie i samorealizację. Uważam, że nie ma nic piękniejszego niż zawód, z którego można czerpać dodatkowo radość.
— Gdzie widzisz siebie za przykładowo dziesięć lat?
— Patrząc na to, jak wiele niespodziewanych rzeczy wydarzyło się w moim życiu przez ostatnie dwa miesiące, ciężko mi wyobrazić siebie w konkretnym miejscu. Mam cel, do którego będę dążyć, ale jestem też otwarta na nowe wyzwania i szanse od losu. Chciałabym rozsądnie wykorzystać swoje przysłowiowe pięć minut. Jeszcze do niedawno realizowanie planów i pasji było mocno utrudnione. Wkładałam wiele wysiłku, by pogodzić naukę i czas poświęcony bliskim, z licznymi wyjazdami związanymi z modelingiem. Miesiąc temu odebrałam dyplom ukończenia studiów farmaceutycznych na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. Teraz dałam sobie czas na realizowanie tego, na co dotychczas nie mogłam sobie pozwolić, a był to m.in. pomysł by wziąć udział w konkursie.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez