Piątek, 22 listopada 2024

Kiedy mężczyzna zostaje ojcem

2016-06-23 12:44:20 (ost. akt: 2016-06-23 13:00:03)

Autor zdjęcia: pixabay.com

Podziel się:

O ojcostwie mówią: Michał Wroński – psycholog, trener tato.net i Sławomir Ćwintal, trener biznesu. Rozmawia Ewa Kazimierczak — prezes Fundacji Każdy Ważny.

— Dużo się mówi o kryzysie męskości. Czy według was istnieje kryzys męskości, a co za tym idzie ojcostwa?


Sławek: Zadajesz to pytanie mężczyźnie 40 — letniemu. Często w tym wieku do takiego kryzysu może dochodzić. Ostatnio śmialiśmy się, że nasz kolega kupił sobie motor i że ma kryzys męskości. Przynajmniej ma kryzys i ma motor, a nie tylko kryzys (śmiech). Mnie jeszcze nie dotyka kryzys męskości, wręcz przeciwnie — czuję coraz większy głód na wyzwania. Jeszcze nie dokonuję podsumowania, co mi się udało, bądź nie. Podczas warsztatu (Fundacji Każdy Ważny, które odbyły się w Olsztynie - red.), który prowadziliśmy, pojawiło się takie zdanie, że mężczyźni są często spychani przez kobiety, w tej roli rodzicielskiej. Często też sami dają się spychać. Kryzys ojcostwa i męskości to jedno. Myślę, że to bardziej kryzys tożsamości. Mężczyźni przestają wiedzieć jakimi powinni być. W pewnym momencie wyczerpuje się postawa, w której mężczyzna widzi siebie w kontekście kobiety. Brakuje mu niezależnego spojrzenia na siebie i swoją męskość . Ja sam na siebie tak patrzę i podjąłem trud redefinicji mojej roli, jako męża i ojca. Na początku naszego 15-letniego małżeństwa nie było jak dziś. Nie jest to łatwe.

— To prawda, ale małżeństwo jest to przecież proces wzrostu. Myślę, że gdybyśmy się zatrzymali w rozwoju na etapie pierwszego roku małżeństwa, to byłby dramat. Czy kobiety mają tendencję do przejmowania kontroli?


Sławek: Myślę, że łatwo, też dla swojej wygody, dajemy się zdominować, bo wtedy pojawia się też jakiś zysk. Jeżeli deleguję pewne wychowawcze sprawy na żonę, to wtedy mam święty spokój i czas dla siebie. To może być rodzaj dezercji, przy założeniu „no dobra, ale ona mnie zepchnęła”. Pytanie jest jednak: dlaczego dajesz się zepchnąć na margines? Wydaje mi się, że jest coraz bardziej chcemy walczyć o swoją męską tożsamość. Nie dla szkody kobiety! Myślę, że kobiety potrzebują mężczyzn, którzy znają siebie, swoją wartość i wiedzą dokąd idą i jaką mają rolę do odegrania.

— Czym jest więc ojcostwo? Jak powinno wyglądać?


Michał

: Dla mnie ojcostwo jest podstawą do budowania mojej tożsamości, jako człowieka i mężczyzny. Z reguły, jak ktoś pyta kim jestem, to odpowiadam, że ojcem. To jest coś co daje mi poczucie dumy, chociaż potykam się każdego dnia, popełniam błędy i robię rzeczy których się wstydzę. Z drugiej strony bycie ojcem wyznacza kierunek mojego życia, ponieważ podejmując różne decyzje, biorę świadomie pod uwagę fakt, że jestem ojcem i to determinuje moje wybory. Po trzecie, ojcostwo jest dla mnie dziedzictwem, które chcę przenieść na kolejne pokolenia. Podczas warsztatu mieliśmy przejmujące rozmowy z ojcami, którzy nie mają idealnych relacji ze swoimi ojcami. Ja cieszę się przywilejem, że mam dobrą relację ze swoim tatą i chciałbym to samo zapewnić moim dzieciom, dając im taki „bagaż”, pokazujący że u nas ojcowie właśnie tak dbają o swoje rodziny.

— Jaka jest rola kobiety w ojcostwie swojego męża?


Sławek: Dla mnie nie ma pełnego ojcostwa bez osadzenia tego w kontekście mojej żony. Oczywiście, ja jestem ojcem, nie ona, ale moje ojcostwo realizuje się przy niej. Widzę jej ogromną w tym rolę. Żona może wspierać męża w ojcostwie. Moja hierarchia wartości jest taka, że przed moim dzieckiem jest moja żona. To pozwala mi pokazywać szacunek do niej i tego chcę nauczyć mojego syna, bo jak on będzie dorosły to tak będzie traktował kobiety. Chcę mu pokazywać jak ma to robić.

— No tak… mąż i żona to relacja ludzka numer jeden.


Sławek: Tak, bo to nie dziecku, a żonie przysięgasz wierność, miłość małżeńską aż po grób. Ja chcę wypełnić tę obietnicę.

— Dlaczego dziś tyle małżeństw się rozpada?


Michał: To jest dobre pytanie. Będzie konfrontacyjnie. Myślę sobie, że bardzo wiele kobiet ma problem z zaufaniem wobec mężczyzn. Co mam na myśli? Na przykład kiedy prowadzimy spływy kajakowe, na które jedzie sam ojciec z dzieckiem, to często się spotykamy z telefonami od żon, które mówią „to ja pojadę z nimi. No może nie będę płynęła kajakiem, ale będę na noclegach i będę im gotowała”. Albo: „zrobię im słoiki na pięć dni, bo ten mój mąż… to nie da rady”. Inna historia, którą znam, jest taka, że ojciec może z synem wyjechać tylko do 150 km od domu, bo to jest dystans który w razie potrzeby żona może pokonać w dwie godziny i ich uratować. Myślę sobie, że takie ubezwłasnowolnienie mężczyzn powoduje, że ciężko czerpać dumę z bycia mężem i ojcem, gdy jest się tak ściśniętym w oczekiwaniach i ograniczeniach.
Druga rzecz to syndrom Piotrusia Pana, czyli niedokończonego mężczyzny. Część mężczyzn nie chce podjąć czegoś, co dr Canfield (nasz autorytet) nazywa zobowiązaniem. Facet, gdy zostaje mężem, czy ojcem podejmuje pewne zobowiązanie, które nie podlega dyskusji. Dałem słowo i robię wszystko, żeby moja rodzina miała we mnie oparcie. Nie wszyscy mężczyźni chcą się temu poddać i to również jest jedna z głównych przyczyn rozpadu związków. Bo w nich trzeba zrezygnować ze swojego ego lub nawet egoizmu. Trzecia sprawa to fakt, że świat zewnętrzny promuje pewną kulturę „zadbaj o siebie nie patrząc na potrzeby innych”. Nawet jest sporo terapeutów, mówiących musisz coś przerwać, bo musisz zadbać o siebie.

— Ja tak kiedyś usłyszałam….


Michał: Wcale się nie dziwię. W niektórych sytuacjach krańcowych jestem w stanie to dopuścić, ale mówimy np. o sytuacji: moja żona niewystarczająco mnie docenia, a spotkam koleżankę, która się mną zachwyci i sobie mówię: „hmm! Może tu mi będzie lepiej i tu dostanę więcej.”
— A później okazuje się, że ta trawa u sąsiada była pozornie bardziej zielona i po jakimś czasie pojawiają się te same trudności i proza dnia codziennego. Skoro jesteśmy przy powiedzeniach, to jest takie znane: mężczyzna jest głową, a kobieta szyją. Zgadzacie się z tym?
Sławek: Ja małżeństwa nie rozpatruję przez pryzmat: kto wiedzie prym. Czy to szyja jest najważniejsza, czy głowa. I szyja, i głowa są potrzebne. Osobiście jest mi bliżej do tradycyjnego modelu rodziny. Oczywiście mamy różne role do spełnienia. Role męskie są dla mnie dość mocno zdefiniowane, rola kobiety w małżeństwie też. Oczywiście marzy mi się to, aby żona podążała za mężem, ale nie na oślep. Nawet to biblijne „mężowie kochajcie swoje żony, żony słuchajcie swoich mężów”. Często kobiety się fiksują na tym „dlaczego ja mam słuchać mężczyzny?”, ale tam jest to dopowiedzenie „mężowie szanujcie swoje żony”. Ja nie mogę mojej żonie cokolwiek nakazać i ona ma to zrobić. Ja muszę z ogromnym szacunkiem traktować moją żonę. Natomiast mężczyznom na pewno brakuje tego docenienia w oczach kobiety i podążanie za nim jest właśnie afirmacją mężczyzny. Ten atawizm doceniania jest bardzo silny u mężczyzn, a kobieta może wyrazić chęć bycia prowadzoną przez mężczyznę, ale nie na zasadzie, że ma robić co on chce.
Na pewno gdzieś jest ta prawda o naturze ludzkiej mężczyzny i kobiety i ich związku, która im sprzyja. Mi się wydaje, że to co było od wielu lat i pokoleń, że mężczyzna jest nie bez kozery silniejszy, ma mięśnie i to on może chronić dom oraz przewodzić.
Kolejne warsztaty Fundacji odbędą się we wrześniu. Można zgłaszać chęć udziału w kolejnych warsztatach na e-mail: biuro@kazdywazny.pl

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB