Z Anną Igielską, koordynatorem Centrum Rozwiązywania Problemów Dzieci i Młodzieży Miejskiego Zespołu Profilaktyki i Terapii Uzależnień w Olsztynie rozmawiamy o wakacyjnych wyjazdach dzieci i bezcennym zaufaniu, które warto budować.
— Trwają wakacyjne wyjazdy. Przyda się dłuższa rozmowa z dzieckiem? Co mądrego mu powiedzieć. Na pewno nie będziemy wymieniali mu wszystkich zagrożeń, które na niego czyhają...
— Kluczem jest zaufanie. Dziecko widzi, jak jest budowane między małżonkami, a później przenoszone w relacji do niego samego. Mówiąc o zaufaniu, musimy wyposażać dzieci w takie umiejętności, abyśmy mogli mu zaufać, ale z drugiej strony ono musi umieć zaufać również nam. Musi mieć pewność, że w sytuacji zagrożenia może do rodzica przyjść i swoimi obawami się podzielić. Nie może być wówczas skrytykowane i ocenione, tylko wysłuchane ze zrozumieniem. Jeżeli boi się nam o czymś powiedzieć, to znaczy, że nie ma do nas zaufania. Wówczas może robić różne rzeczy w tajemnicy przed nami.
— Tutaj przychodzą na myśl wybory, przed jakimi nasze dziecko będzie stawało. Dobrze byłoby mieć nadzieję, że w sytuacji granicznej zachowa się prawidłowo. W odpowiednim momencie będzie potrafiło powiedzieć „stop“!
— Każdy rodzic decyzję o puszczeniu dziecka na wakacje podejmuje sam. Oczywiście, w każdej rodzinie wygląda to inaczej. Czasami na obóz puszczane jest dziecko 7-letnie, a czasami dopiero 14-letnie. Wszystko zależy od kultury wychowania w domu i jakim zaufaniem darzymy dziecko. Warto przyjrzeć się temu, jakie umiejętności sobie przyswoiło. Czy umie przygotować sobie posiłek, zadbać o swoją toaletę lub odpowiednio ubrać? Z drugiej strony ważne są umiejętności społeczne, np. to, jak zachowuje się w środowisku rówieśników, czy ma umiejętności pracy w zespole, czy potrafi sobie radzić w sytuacjach trudnych, są to sprawności, które dziecko nabywa w procesie wychowania już od urodzenia.
— Dużą część wakacji nasze dzieci spędzają w domach. Inaczej poradzi sobie gimnazjalista, a inaczej uczeń szkoły podstawowej. Jak często rodzic powinien chwytać za telefon, aby do niego zadzwonić i spytać, czy wszystko jest w porządku?
— Nadmierna kontrola nie jest niczym dobrym w procesie wychowania. Owszem, ważne są granice i ich wyznaczanie, o czym należy rozmawiać, ale żaden człowiek nie lubi nadmiernej kontroli. Zresztą ja wolę mówić o trosce niż o kontroli. W sytuacji, kiedy dziecko pozostawione jest samo w domu, może lepiej jest, gdy kontakt inicjuje ono, np. informując nas, że wstało, umyło się, zjadło śniadanie. Przy czym wcale nie chodzi o to, aby raportowało nam każdą minutę spędzoną w samotności, a raczej zachęcamy je do tego, aby dzwoniło do nas z informacją o tym, co zamierza, np. kiedy wychodzi z domu, dokąd idzie, z kim, jak zaplanowało spędzić ten czas i kiedy wróci. Wszystko powinno odbywać się na zasadzie dialogu z dzieckiem, przy określaniu jasnych granic, ale też z dawaniem swobody do odpowiedniego rozwoju dziecka.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez