Zdjęcie Karoliny Hrynek, która sportretowała Ignasia zwyciężyło w naszym konkursie na „Fotografa z pasji z bobasem w kuchni”. Autorka opowiada nam m.in. o kulisach powstawania zwycięskiej pracy.
Losy bohaterów naszego konkursu ważyły się do ostatniej chwili. Pierwszą pozycję długo zajmował fotograf Marcin Kierul z modelem Michałem. Ostatecznie wyprzedziła go Karolina Hrynek z Ignasiem. Na trzeciej pozycji uplasował się Paweł Szwajkowski z Mikołajem. Tak zadecydowali w głosowaniu czytelnicy „Naszego Olsztyniaka”.
Zdjęcia olsztyńskich fotografów można było podziwiać w Spiżarni Warmińskiej na wystawie „Bobasy w kuchni”. Organizatorem wystawy była Fundacja „Inwestycje w Rozwój Kapitału Ludzkiego”, a patronat honorowy nad wydarzeniem sprawował prezydent Olsztyna.
A tak o swoich wrażeniach w konkursie mówi zwyciężczyni — Karolina Hrynek. — Ignaś był przecudnym modelem. Już od pierwszych minut czułam, że wszystko podąża w dobrym kierunku. Początkowo mój model był może trochę onieśmielony i oszołomiony, ale bardzo szybko zaczął robić to, czego najbardziej od niego oczekiwałam, czyli zajął się sobą i nowymi „zabawkami”: rogalikiem, mąką, dżemem. Był skupiony i radosny eksplorując stół pełen kulinarnych atrakcji. Nic więcej do szczęścia nie było mi trzeba — wspomina fotografka.
Co jej zdaniem jest największą trudnością w fotografowaniu dzieci?
— Ich nieprzewidywalność i nieustająca zmienność sytuacji — zauważa. — Dlatego fotografowanie małych dzieci zwykle bardziej przypomina reportaż z placu boju, niż standardową współpracę na zasadach: model — fotograf. Ale jest to taka trudność, którą łatwo zamienić w atut: sesja nigdy nie jest nudna, szablonowa, ani za mocno poukładana. Dlatego jestem ogromną przeciwniczką zmuszania dzieci do uśmiechu do zdjęcia. O wiele przyjemniejsze jest pozostawienie dziecka samemu sobie, zejścia do jego poziomu, popatrzenia na świat jego oczami, pozwolenie mu na naturalność, radość i po prostu zrobienie bałaganu.
Zapytaliśmy zwyciężczynię co dał jej udział w projekcie „Bobasy w kuchni”.
— Przyznam szczerze, że nie lubię brać udziału w konkursach, dlatego większy akcent położyłam tu na sam projekt, którego autorka, Agnieszka, potrafi skutecznie przekonać do swojej wizji. Konkurs był tą częścią, z której chętnie bym się wycofała, gdybym mogła. Na szczęście nie mogłam i … miło jest coś wygrać — stwierdza ze śmiechem Karolina Hrynek. — Poza satysfakcją ze zwycięstwa w konkursie „Naszego Olsztyniaka”, poza oczywistym wzbogaceniem swojego portfolio, paroma naprawdę udanymi zdjęciami, to była to najzwyczajniej w świecie udana zabawa (śmiech). Sama sesja również sprawiła mi ogromną frajdę. Emocjonujące było również konkurowanie z tak fajnymi fotografami, z których niektórzy są moimi idolami, jak np. Marcin Zalech. W wyniku zdrowej, fajnej rywalizacji powstały naprawdę cudne zdjęcia.
A tak o swoich wrażeniach w konkursie mówi zwyciężczyni — Karolina Hrynek. — Ignaś był przecudnym modelem. Już od pierwszych minut czułam, że wszystko podąża w dobrym kierunku. Początkowo mój model był może trochę onieśmielony i oszołomiony, ale bardzo szybko zaczął robić to, czego najbardziej od niego oczekiwałam, czyli zajął się sobą i nowymi „zabawkami”: rogalikiem, mąką, dżemem. Był skupiony i radosny eksplorując stół pełen kulinarnych atrakcji. Nic więcej do szczęścia nie było mi trzeba — wspomina fotografka.
Co jej zdaniem jest największą trudnością w fotografowaniu dzieci?
— Ich nieprzewidywalność i nieustająca zmienność sytuacji — zauważa. — Dlatego fotografowanie małych dzieci zwykle bardziej przypomina reportaż z placu boju, niż standardową współpracę na zasadach: model — fotograf. Ale jest to taka trudność, którą łatwo zamienić w atut: sesja nigdy nie jest nudna, szablonowa, ani za mocno poukładana. Dlatego jestem ogromną przeciwniczką zmuszania dzieci do uśmiechu do zdjęcia. O wiele przyjemniejsze jest pozostawienie dziecka samemu sobie, zejścia do jego poziomu, popatrzenia na świat jego oczami, pozwolenie mu na naturalność, radość i po prostu zrobienie bałaganu.
Zapytaliśmy zwyciężczynię co dał jej udział w projekcie „Bobasy w kuchni”.
— Przyznam szczerze, że nie lubię brać udziału w konkursach, dlatego większy akcent położyłam tu na sam projekt, którego autorka, Agnieszka, potrafi skutecznie przekonać do swojej wizji. Konkurs był tą częścią, z której chętnie bym się wycofała, gdybym mogła. Na szczęście nie mogłam i … miło jest coś wygrać — stwierdza ze śmiechem Karolina Hrynek. — Poza satysfakcją ze zwycięstwa w konkursie „Naszego Olsztyniaka”, poza oczywistym wzbogaceniem swojego portfolio, paroma naprawdę udanymi zdjęciami, to była to najzwyczajniej w świecie udana zabawa (śmiech). Sama sesja również sprawiła mi ogromną frajdę. Emocjonujące było również konkurowanie z tak fajnymi fotografami, z których niektórzy są moimi idolami, jak np. Marcin Zalech. W wyniku zdrowej, fajnej rywalizacji powstały naprawdę cudne zdjęcia.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez