Co roku bankom przybywa klientów, którzy stawiają się po świąteczne pożyczki. Dziś oczekiwanie na Boże Narodzenie to bieganina po marketach w poszukiwaniu prezentów idealnych i zakup ogromnej ilości jedzenia. Ale czy można kupić magię?
W supermarketach już od listopada brzmią typowo polskie kolędy, jak „Last Christmas”, Mikołaj obowiązkowo zapija się colą, w my poddajemy się marketingowej machinie. Świąteczne reklamy bombardują nas z każdej strony. Stół musi być suto zastawiony, dzieci mają otrzymać najnowsze konsole, a my po świętach zostajemy z pustym portfelem. A może czas powiedzieć" „stop!”?
— Święta spędzamy zwykle całą rodziną. Jest trójka dzieci i co roku trwa rywalizacja o to, kto kupi lepszy prezent — przyznaje pani Marzena, olsztynianka. — Dziadkowie kupują absurdalnie drogie prezenty. Mnie nie stać, więc trochę mi się tych świąt odechciewa. Przy stole też jest nie lepiej. Każdy musi mieć na sobie najnowszą garsonkę, przynieść tony jedzenia.
Nie wszyscy chcą dać ponieść się komercjalizacji świąt.
— W przedświątecznej krzątaninie trudno zatrzymać się, kiedy nasze życie przyspiesza nawet trzykrotnie. Wszystko trzeba dopiąć i jest tak dużo zajęć, że bardzo trudno wszystko zorganizować. Trzeba polepić pierogi, zrobić zakupy — ocenia pani Agnieszka, mama 6-letniego Miłosza. — Za to święta mają być takim czasem, kiedy warto się zatrzymać, znaleźć chwilę na refleksję i spotkanie z rodziną. Wtedy trzeba się wyłączyć i zaangażować w 200 procentach w życie rodzinne. Wybrać się z dzieckiem na lodowisko, pograć całą rodziną w gry planszowe, poczytać książkę.
— W obowiązki trzeba zaangażować całą rodzinę — od najmniejszego do największego. Świętować też trzeba razem — dodaje Dariusz Budziński. — W tym roku akurat mam dyżur w pracy, ale spędzę kilka godzin wigilii z najbliższymi. Pracuję w pogotowiu ciepłowniczym. Aby jedni mieli ciepło, inni muszą o to zadbać. (śmiech).
— Nasza tradycja, wychowanie zobowiązują nas do tego, że musimy przed świętami wszystko zrobić sami: przygotować porządki, ulepić pierogi, upiec karpia — wylicza Anna Halik, babcia 3-letniego Huberta. — Wiem, że niektórzy rezygnują z tej tradycji. Wyjeżdżają za granicę, do hoteli. Ale to moim zdaniem nie są święta. Nigdzie tak religijnie i rodzinnie nie będzie.
Kajot
— Święta spędzamy zwykle całą rodziną. Jest trójka dzieci i co roku trwa rywalizacja o to, kto kupi lepszy prezent — przyznaje pani Marzena, olsztynianka. — Dziadkowie kupują absurdalnie drogie prezenty. Mnie nie stać, więc trochę mi się tych świąt odechciewa. Przy stole też jest nie lepiej. Każdy musi mieć na sobie najnowszą garsonkę, przynieść tony jedzenia.
Nie wszyscy chcą dać ponieść się komercjalizacji świąt.
— W przedświątecznej krzątaninie trudno zatrzymać się, kiedy nasze życie przyspiesza nawet trzykrotnie. Wszystko trzeba dopiąć i jest tak dużo zajęć, że bardzo trudno wszystko zorganizować. Trzeba polepić pierogi, zrobić zakupy — ocenia pani Agnieszka, mama 6-letniego Miłosza. — Za to święta mają być takim czasem, kiedy warto się zatrzymać, znaleźć chwilę na refleksję i spotkanie z rodziną. Wtedy trzeba się wyłączyć i zaangażować w 200 procentach w życie rodzinne. Wybrać się z dzieckiem na lodowisko, pograć całą rodziną w gry planszowe, poczytać książkę.
— W obowiązki trzeba zaangażować całą rodzinę — od najmniejszego do największego. Świętować też trzeba razem — dodaje Dariusz Budziński. — W tym roku akurat mam dyżur w pracy, ale spędzę kilka godzin wigilii z najbliższymi. Pracuję w pogotowiu ciepłowniczym. Aby jedni mieli ciepło, inni muszą o to zadbać. (śmiech).
— Nasza tradycja, wychowanie zobowiązują nas do tego, że musimy przed świętami wszystko zrobić sami: przygotować porządki, ulepić pierogi, upiec karpia — wylicza Anna Halik, babcia 3-letniego Huberta. — Wiem, że niektórzy rezygnują z tej tradycji. Wyjeżdżają za granicę, do hoteli. Ale to moim zdaniem nie są święta. Nigdzie tak religijnie i rodzinnie nie będzie.
Kajot
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez