Piątek, 22 listopada 2024

Zaginione dzieło Otto Schulza w Parlezie Małej

2016-12-21 15:46:14 (ost. akt: 2016-12-21 15:54:50)

Autor zdjęcia: WK

Podziel się:

Otto Schulz z Parlezy Małej był rzeźbiarzem samoukiem. Jego bożonarodzeniowa szopka z ruchomymi postaciami przeszła do historii kultury warmińskiej. Zaginęła i do dziś jej nie znaleziono.

Parleza Mała to wieś leżąca przy bitej polnej drodze w gminie Biskupiec, w sąsiedztwie szesnastki. Przed wojną ludna, z przewaga ludności polskiej. Ostatni Warmiacy opuścili ją pod koniec lat 60. Wśród nich był Otto Schulz.
Urodzony w 1909 roku, ukończył szkołę podstawową w Biskupcu, potem uczył się w Węgorzewie. Tam wyszły na jaw jego zdolności w kierunku rzeźbiarstwa i majsterkowania. W młodości często wyjeżdżał do Niemiec i Holandii, gdzie zwiedził znane galerie sztuki i muzea, co wpłynęło na jego postanowienie wstąpienia na uczelnię artystyczną. Niestety, z braku pieniędzy swoich marzeń nie spełnił. Po wojnie wrócił na Warmię, gdzie zainteresował się sztuką ludową. Tematyką jego rzeźb i malarstwa było codzienne życie zwykłych ludzi i przyroda.
Był też uzdolnionym mechanikiem. Przed świętami Bożego Narodzenia 1962 roku wykonał w domu szopkę, o której stało się głośno w regionie. Tworzył ją wielki stół z figurkami ludzi i zwierząt poruszanych za pomocą zainstalowanej pod nim korby. Szopkę prezentowano między innymi w Muzeum Warmii i Mazur, na zamku w Reszlu, w klubach „Ruchu” oraz w wiejskich świetlicach. W ślad za tym, w domu Otto Schulza w Parlezie Małej utworzono izbę regionalną z jego dziełami, w tym bożonarodzeniową szopką.

Choć promowany i nagradzany jako twórca ludowy, Otto Schulz nie miał łatwego życia. Spolszczono jego nazwisko na Szulc, nachodziła go bezpieka. Czuł się w Polsce coraz gorzej, zwłaszcza, że jego najbliżsi i znajomi powyjeżdżali do Niemiec. W końcu i on podjął taką decyzję, wcześniej przekazując szopkę i inne dzieła „Pojezierzu”.
Dziś w Parlezie Małej gospodarstw jak na lekarstwo. Kiedy pytam któregoś z mieszkańców o jego dom, odpowiada mi wzruszenie ramion. Nikt nie słyszał o tym człowieku. W końcu ktoś pokazuje zarośnięte zielskiem schody, pamiątka po domu. Chyba to tutaj. A co z dziełem życia artysty, czyli bożonarodzeniową szopką?
— Ostatni raz widziałem ją w piwnicy na zamku w Reszlu, została tam złożona za czasów, kiedy kustoszem była Barbara Hulanicka — wyjaśnia Bolesław Marschall, rzeźbiarz i późniejszy kustosz. — Potem, niekompletna, chyba trafiła do oddziału SSK „Pojezierze” w Bęsi.
I na Bęsi, co sprawdziłem ostatnio, ślad się urywa. Szopka ludowego rzeźbiarza, który pokochał Warmię, bezpowrotnie zaginęła.
Władysław Katarzyński
Artykuł pochodzi z gazety „Nasz Biskupiec”


Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB