Piątek, 22 listopada 2024

Ania Rusowicz: jestem poszukiwaczką śniegu

2016-12-23 20:38:03 (ost. akt: 2016-12-23 20:47:51)

Autor zdjęcia: Kasia Rucińska

Podziel się:

Zimowe piosenki nie muszą opowiadać tylko o tym, że pada śnieg. Nie chciała nagrywać tradycyjnych polskich kolęd, a stworzyła pastorałki w muzycznym klimacie w stylu lat 60. O nich, o świętach i o tym, dlaczego ludzie wciąż słuchają „Last Christmas” mówi Ania Rusowicz, która wydała płytę „RetroNarodzenie”.

— Mówisz, że uwielbiasz spędzać święta w górach, bo tam podobno bliżej jest do nieba… A zawsze jakoś bliżej do niego w Szklarskiej Porębie…


— Tak, zazwyczaj jest to Szklarka Poręba, bo to jest mój drugi dom. Mam tam miejsce, w którym mogę zatrzymać się, tam są moi przyjaciele. Ale tak naprawdę jestem poszukiwaczką śniegu. I przez całą zimę jeżdżę jego tropem, jeździmy na snowboardach. Jeśli nie ma śniegu w Polsce, wyjeżdżam za granicę.

— Więc lubisz zimę?


— Rzeczywiście, to moja ulubiona pora roku. Choć w tym roku przekonałam się nawet do naszego lata, które nie było aż tak upalne. Spędzałam je pływając na desce surfingowej. Choć zima ma wyższość nad latem, bo wtedy jest ten magiczny czas świąt. Znika szarość, a góralskie chaty pokrywa śnieg. Robi się wówczas bajkowo i magicznie. To naprawdę lubię.

- Wówczas narodził się pomysł na płytę „RetroNarodzenie”?


— Ten pomysł kiełkował bardzo długo. Razem z mężem przesłuchaliśmy setki utworów świątecznych z naszych zbiorów i zabrakło nam czegoś nowego. Nie słucham komercyjnych rozgłośni radiowych i wciąż czekałam, aż pojawi się coś innego. I nic takiego się nie zdarzyło…Postanowiłam więc sama stworzyć utwory świąteczne.

— Kiedy słyszysz „Last Christmas” dostajesz gęsiej skórki?


— Nie, nawet przestało mi to już przeszkadzać. Bardziej dziwię się ludziom, że chcą tego słuchać. Przystają na to, co korporacje im wciskają. Włączają te komercyjne rozgłośnie i po raz setny słuchają tego samego. Jak widać ludzkość to kocha i ludzie potrafią codziennie słuchać tej samej muzyki. Ja tak nie potrafię, to tak jakby jeść codziennie to samo na obiad.

— Stworzyłaś big bitowe pastorałki…


— Tak naprawdę jestem osobą wyprzedzającą swoje pokolenie. Nikt wcześniej z mojego pokolenia nie wracał do big bitu, do psychodelii. Jestem młodą osobą, mam 33 lata i tworzę muzykę bez ograniczeń wiekowych. Muzyka powinna być ponad podziałami. Jeśli komuś się podoba, to porusza bez wyjątku. Nie ma znaczenia, czy wzbudziła emocje u starszego czy młodego człowieka, czy u kobiety czy mężczyzny, dziecka. Liczą się emocje.

- Te emocje wzbudza na pewno „Odwołane Narodzenie” zaśpiewałaś razem ze Skaldami.


— Jestem przeciwna stwierdzeniu, które pojawia się przy okazji tego utworu, że Skaldowie są już historią. Wystarczy spojrzeć na Rolling Stonesów i na ich lidera Micka Jaggera. To wulkan energii. Ostatnio Skaldowie byli u mnie w domu i impreza zakończyła się o szóstej nad ranem. Tej żywiołowości i energii mógłby im pozazdrościć niejeden dzisiejszy dwudziestolatek. Dla mnie to są kultowi muzycy, którzy stworzyli historyczne utwory! I wciąż to robią. Nie rozumiem ludzi, którzy próbują zaszufladkować twórców mówiąc: ten jest stary, ten jest młody. Przecież ten, kto jest dziś młody, za chwilę też będzie stary. Moi przyjaciele są w różnym wieku, a tak naprawdę nie chodzi o wiek biologiczny, ale o energię, jaką ma się w sobie. Znam trzydziestolatków, którzy są gotowi zakładać piąty filar na emeryturę. Znam też dojrzałych ludzi, którzy w środku są rockandrollowcami.

- Twoja płyta miała być sprzeciwem przeciwko komercyjnym utworom świątecznym?


— Nie wiem, czy to jest przeciwko. Może jestem kosmitką, która zupełnie inaczej postrzega życie i świat? Lubię robić rzeczy płynące z serca. Może to było trochę egoistyczne, bo chcę czasem zrobić coś dla siebie. I ta płyta miała być trochę dla mnie, mojego męża, moich przyjaciół, którym takiej muzyki brakowało? Uważam, że wydanie tej płyty było aktem odwagi, a ja lubię robić rzeczy, których boją się inni. Artyści nagrywają tradycyjne kolędy. A ja mam satysfakcję, bo udało nam się zrobić coś nietuzinkowego.

— Twoją ulubioną kolędą jest „Cicha noc”. Zaśpiewasz ją w święta?


— Nie lubię śpiewać na forum, kiedy mamy Boże Narodzenie. Robię sobie wtedy wolne od pracy i mam ogromną frajdę, kiedy śpiewamy całą rodziną. Wręcz irytuje mnie, kiedy ktoś usiłuje mnie do tego zmusić. Bo to moja powinność. Kiedy spędzałam święta Bożego Narodzenia w Austrii wszyscy mieszkańcy o północy wyszli na dziedziniec w sercu miasta i śpiewali wspólnie kolędy. To było tak piękne. Wspomnienie jak ze starej pocztówki.

— Jakie jest twoje gwiazdkowe marzenie?


— Moim marzeniem jest, by ludzie potrafili zjednoczyć się. Dobrze, by każdy w te święta odnalazł w drugim człowieku cząstkę siebie. Spojrzał na innych łaskawiej. By nie dał się światu, w którym rządzi bezduszność. Zapominamy o tym, że jesteśmy ludźmi. Próbujemy udowodnić, że nie potrzebujemy fundamentalnych wartości jak miłość, przyjaźń. A to droga donikąd. Prędzej czy później się o tym przekonamy.

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB