To było kompletne zaskoczenie. Na Biesiadach Humoru i Satyry w Lidzbarku Warmińskim w 1991 roku kabaret Żądło z Biskupca zdobył główną nagrodę za piosenkę „Polskie dziady”. Krystyna Sienkiewicz, wtedy członek jury, włączyła utwór do swojego repertuaru.
Działający przy Biskupieckim Domu Kultury kabaret Żądło, laureat wielu ogólnopolskich nagród, już dawno nie istnieje. Z członków zespołu, który się przez niego przewinęli od początku istnienia, żyje tylko kilka osób. Wśród zmarłych jest Gwidon Mikuła, założyciel kabaretu i wykonawca dialogów i piosenek. Zostały po Żądle fotografie i notatki prasowe. Piszemy o Żądle, bo ostatnio na YouTube pojawiły się o nim trzy filmy dokumentalne z tamtych lat.
— Jak to się zaczęło? — wspomina Stanisława Mikuła, żona Gwidona Mikuły, kiedyś instruktora w Biskupieckim Domu Kultury. — Mąż był zawsze niespokojnym duchem, miał poczucie humoru, lubił scenę, łatwo nawiązywał kontakt z publicznością. Wymyślił sobie, że kabaret podejmie tematykę wiejską i znalazł patrona w postaci PGR Biskupiec, chociaż formalnie kabaret działał przy domu kultury.
— Jak to się zaczęło? — wspomina Stanisława Mikuła, żona Gwidona Mikuły, kiedyś instruktora w Biskupieckim Domu Kultury. — Mąż był zawsze niespokojnym duchem, miał poczucie humoru, lubił scenę, łatwo nawiązywał kontakt z publicznością. Wymyślił sobie, że kabaret podejmie tematykę wiejską i znalazł patrona w postaci PGR Biskupiec, chociaż formalnie kabaret działał przy domu kultury.
Dodajmy, że w połowie lata 70. ubiegłego stulecia, kiedy debiutowało biskupieckie Żądło, olsztyńskie nazywano w Polsce zagłębiem kabaretowym, tyle tu działało takich zespołów. Funkcjonowały w Wyższej Szkole Rolniczej i Wyższej Szkole Nauczycielskiej w Olsztynie, był też Gwuść w Szczytnie z Krzysztofem Daukszewiczem, Januszem Sokołowskim i Markiem Bednarkiem. Ale stroniły one raczej od tematyki wiejskiej i lukę tę wypełniło Żądło z Biskupca. W programach piętnowano biurokratów z wiejskich urzędów, bezduszność władz, braki żywnościowe w sklepach geesowskich oraz w zaopatrzeniu w części wymienne do maszyn rolniczych, opóźnienia w żniwach, nadużywanie alkoholu, itp. Stosownie do prezentowanej tematyki wykonawcy wychodzili na scenę przebrani za rolników, przedstawicieli władz, urzędników. Ale potem w programach Żądła znalazła się również tematyka małomiasteczkowa a następnie ogólnospołeczna, teksty ambitniejsze. Wszystkie musiały przebrnąć przez gęste sito cenzury. Zdarzało się, że niektóre utwory skreślała.
„Kabaret wiejski to na estradzie zjawisko nowe. Ale wynika też z polskiej tradycji, jak teksty dowcipnych przyśpiewek dożynkowych i inne, gdzie nabijano się z panów, ekonomów, wójtów a nierzadko i księży. Posłuchajcie Żądła!” — pisał znawca tematu Ryszard Ćwiękała, szef kabaretu Kociuba z Sycowa i członek jury.
Po ograniu programów w Biskupieckim Domu Kultury i w terenie (kabaret występował w okolicznych świetlicach wiejskich i klubach „Ruchu”, np. Najdymiowie, Bredynkach, Czerwonce), Żądło zadebiutowało na Lidzbarskich Biesiadach Humoru i Satyry, zdobywając w debiucie III nagrodę. Potem zdobywało laury na festiwalach kabaretowych w Polsce, w Zawoi i Chełmie. Na 15-lecie jubileuszu zespołu, w 1989 roku, uhonorowano kabaret w Warszawie za całokształt prestiżową nagrodą im. Jędrzeja Cierniaka, przedwojennego organizatora teatrów amatorskich.Teksty pisali w różnych latach dla zespołu Józef Burniewicz, Krzysztof Bujnowski, w ostatnim okresie Władysław Katarzyński (nagrodzona na Biesiadach Humoru i Satyry w Lidzbarku Warmińskim Grand Prix piosenka jego autorstwa pt. „Polskie dziady”, muzyka Mirosław Korkus, wykonanie Gwidon Mikuła). To smutne opowiadanie o staruszkach, którzy wiele przeżyli i w nowej rzeczywistości nie mogą się odnaleźć.
Obok lidera Gwidona Mikuły, instruktora w BDK, najbardziej charakterystyczną postacią w Żądle był Ryszard Charchan.
— Czuł kabaret! — mówi Marek Gołębiewski, perkusista z Żądła.
Mikuła miał szerokie znajomości wśród braci kabaretowej w całej Polsce. Na niektóre imprezy zapraszano ich po kilka razy. Byli nawet z koncertem w „Piwnicy pod Baranami” w Krakowie. Jeździli 13-osobowym „Roburem” z PGR-u, a jak dalej, to pociągami.
— Kiedyś zajeżdżamy do Horyńca w powiecie lubaczowskim na trzy dni występów w terenie, a w jednej w wiosek wita nas zakłopotany sołtys: Ale u nas dzisiaj prądu nie ma! Co tu robić, jak podłączyć gitary, keyboarda? — wspomina Waldemar Jodko, też muzyk z Żądła. — Wpadamy w popłoch. — A tu Mikuła do tamtego: A nie ma gdzie kto u was fortepianu? Ktoś miał. Przywieźli go furmanką.
Wśród muzyków, jacy grali kiedyś w Żądle, był Waldemar Jodko.
— Wszędzie witano nas serdecznie, po „pańsku” — wspomina. — Gwidon miał tle planów, tyle marzeń. Jego tragiczna śmierć spowodowała, ze kabaret się rozleciał. Próby reaktywacji zespołu w domu kultury się nie powiodły, chociaż kilka razy próbowano.
Władysław Katarzyński
Po ograniu programów w Biskupieckim Domu Kultury i w terenie (kabaret występował w okolicznych świetlicach wiejskich i klubach „Ruchu”, np. Najdymiowie, Bredynkach, Czerwonce), Żądło zadebiutowało na Lidzbarskich Biesiadach Humoru i Satyry, zdobywając w debiucie III nagrodę. Potem zdobywało laury na festiwalach kabaretowych w Polsce, w Zawoi i Chełmie. Na 15-lecie jubileuszu zespołu, w 1989 roku, uhonorowano kabaret w Warszawie za całokształt prestiżową nagrodą im. Jędrzeja Cierniaka, przedwojennego organizatora teatrów amatorskich.Teksty pisali w różnych latach dla zespołu Józef Burniewicz, Krzysztof Bujnowski, w ostatnim okresie Władysław Katarzyński (nagrodzona na Biesiadach Humoru i Satyry w Lidzbarku Warmińskim Grand Prix piosenka jego autorstwa pt. „Polskie dziady”, muzyka Mirosław Korkus, wykonanie Gwidon Mikuła). To smutne opowiadanie o staruszkach, którzy wiele przeżyli i w nowej rzeczywistości nie mogą się odnaleźć.
Obok lidera Gwidona Mikuły, instruktora w BDK, najbardziej charakterystyczną postacią w Żądle był Ryszard Charchan.
— Czuł kabaret! — mówi Marek Gołębiewski, perkusista z Żądła.
Mikuła miał szerokie znajomości wśród braci kabaretowej w całej Polsce. Na niektóre imprezy zapraszano ich po kilka razy. Byli nawet z koncertem w „Piwnicy pod Baranami” w Krakowie. Jeździli 13-osobowym „Roburem” z PGR-u, a jak dalej, to pociągami.
— Kiedyś zajeżdżamy do Horyńca w powiecie lubaczowskim na trzy dni występów w terenie, a w jednej w wiosek wita nas zakłopotany sołtys: Ale u nas dzisiaj prądu nie ma! Co tu robić, jak podłączyć gitary, keyboarda? — wspomina Waldemar Jodko, też muzyk z Żądła. — Wpadamy w popłoch. — A tu Mikuła do tamtego: A nie ma gdzie kto u was fortepianu? Ktoś miał. Przywieźli go furmanką.
Wśród muzyków, jacy grali kiedyś w Żądle, był Waldemar Jodko.
— Wszędzie witano nas serdecznie, po „pańsku” — wspomina. — Gwidon miał tle planów, tyle marzeń. Jego tragiczna śmierć spowodowała, ze kabaret się rozleciał. Próby reaktywacji zespołu w domu kultury się nie powiodły, chociaż kilka razy próbowano.
Władysław Katarzyński
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez