Trwa burzliwa dyskusja o nowej reformie oświaty. Samorządy już szykują się do zmian, ale w szkołach nie ma spokoju. Najbardziej martwią się nauczyciele z małych miejscowości i z gimnazjów, które nie są częścią szkół. Wciąż nie wiedzą. co z nimi się stanie.
Likwidacja gimnazjów rozpocznie się we wrześniu. Już teraz większość gmin przedstawiła swoje propozycje, co stanie się z dotychczasowymi placówkami. Jednak gmina Biskupiec jest jedną z 14 gmin w województwie, które to tej pory nie przedstawiły nowej siatki szkół. Formalnie samorządy mają na to czas do końca marca, ale kuratorium ma z kolei 21 dni na zaopiniowanie dokumentu. Prawo zakłada jednak również, że kurator może zaopiniować zaproponowaną siatkę szkół również po 31 marca. Temat publicznego gimnazjum z Biskupca nie znalazł się jednak w programie sesji rady miejskiej, która odbyła się 15 marca.
— Zgodnie z reformą wygaszamy gimnazja. W naszym przypadku dotyczy to jednego samodzielnego gimnazjum i dwóch zespołów szkół — informuje Zbigniew Szal, sekretarz gminy Biskupiec. — Zgodnie z przepisami wprowadzającymi ustawę na przekazanie informacji o nowej siatce szkół mamy czas do 31 marca.
To informacje ze strony urzędników. Inaczej sprawa wygląda ze strony samej dyrekcji publicznego Gimnazjum nr 1 im. Mikołaja Kopernika w Biskupcu.
— Odbyło się spotkanie z dyrektorami szkół i władzami na którym otrzymaliśmy informację, że będą wygaszane gimnazja. Tam usłyszeliśmy również, że budynek będzie przekazany szkole niepublicznej — mówi Elżbieta Samorajczyk, dyrektorka Gimnazjum nr 1 im. Mikołaja Kopernika w Biskupcu. — Nauczyciele mieliby znaleźć zatrudnienie w innych placówkach publicznych i niepublicznych. Nie poddajemy się jednak i walczymy o szkołę. Razem z rodzicami napisaliśmy petycję do kuratorium oświaty, w którym sprzeciwiamy się tym planom. Chcemy, by pozostała jednostką publiczną. Szkoła jest piękna, zadbana, bogato wyposażona. Mamy własną stołówkę na 300 osób. Teraz czekamy na odgórną decyzję.
Dyrekcja szkoły wciąż liczy na to, że uda się ocalić placówkę.
— Zobaczymy, jak potoczą się losy mojej szkoły — dodaje Elżbieta Samorajczyk. — Już teraz wiem jednak, że nie chcę być likwidatorem placówki. Etat kierującego placówką mam do sierpnia, potem przechodzę na stanowisko nauczyciela. Może w innych szkołach, gdzie zespół nie jest ze sobą mocno związany, jest to łatwiejsze. U nas panuje niemal rodzinna atmosfera. Podejmowanie decyzji, co zrobić z konkretnymi nauczycielami, byłoby dla mnie zbyt trudne.
O komentarz poprosiliśmy Marka Nowackiego, warmińsko-mazurskiego kuratora oświaty.
— W tej chwili opiniujemy sytuację. Trzeba jednak podkreślić, że nasza decyzja to jedno, ale i tak ostateczne zdanie o losach placówki należy do organu prowadzącego i to on ma do tego pełnię praw — ucina Marek Nowacki.
A co na to burmistrz?
— Gimnazjum nr 1 w Biskupcu zgodnie z rządową ustawą, będzie wygaszone. Do momentu całkowitego wygaśnięcia będzie cały czas placówką publiczną. Zależy nam najbardziej na dobru dzieci, rodziców oraz pracowników gimnazjum. Z naszych analiz wynika, że na przestrzeni tych zmian nikt z pracowników szkoły nie straci pracy — informuje Kamil Kozłowski, burmistrz Biskupca.
A rodzice po cichu liczą na to, że ich szkoła przetrwa.
— Szkoda tej szkoły i całej kadry. Mało kto ma złudzenia, ale podobno nadzieja umiera ostatnia — uważa pani Maria, mieszkanka Biskupca.
Gimnazja w małych miejscowościach są maleńkie i tylko niektóre z nich nie patrzą na reformę ze strachem.
— Od września zaczyna nas obowiązywać nowa ustawa i stajemy się 8-letnią szkołą podstawową — mówi Ewa Dutka, dyrektor Zespołu Szkół w Kolnie. — U nas na ten moment nie zmienia się nic. Pozostajemy w tym samym budynku, nie zmieniają się obwody szkolne. Rodzice również nie komentują zmian negatywnie, przyjęli zmiany do wiadomości. Problem może pojawić się dopiero za trzy lata, kiedy zostaną nam jedynie klasy 1-8.
Zwolnienia nauczycieli martwią jednak władze szkół w innych placówkach. Nikt jeszcze nie jest w stanie określić, ile osób straci pracę, ale też z pewnością będzie to trudne dla pedagogów. Emocji nie kryje dyrektor obecnego Zespołu Szkół w Jezioranach.
— W Jezioranach mamy jeden publiczny zespół szkół oraz dwie szkoły podstawowe we Franknowie i Radostowie, które są prowadzone przez osoby fizyczne na prawach placówki publicznej — wylicza Piotr Smoleński, dyrektor Zespołu Szkół w Jezioranach. — My stajemy się szkołą podstawową, a organ prowadzący może wyznaczyć nauczycielom miejsca pracy. Mogą to być szkoły w Olsztynie, Barczewie czy Dobrym Mieście. O ile poloniście z Jezioran może się to jeszcze opłacać, to na przykład nauczycielowi plastyki czy historykowi już nie. Ich pensja może nie wystarczyć na pokrycie kosztów dojazdu.
Więcej? Na przykład nauczyciel muzyki, by uzyskać pełen etat, będzie musiał uczyć we wszystkich podstawówkach w okolicy.
— Jest jeszcze inny aspekt tej sprawy. Co zrobić, kiedy obecny uczeń pierwszej klasy gimnazjum nie uzyska promocji do kolejnej klasy? Formalnie skończył już szkołę podstawową, ale po reformie wróci znów do siódmej klasy — prognozuje dyrektor. — Część rodziców denerwuje się, bo dobrze oceniało edukację w gimnazjum. Od 30 lat pracuję jednak w oświacie i wiem, że jedyne co jest tutaj pewne, to ciągłe zmiany.
Rodzice obawiają się, że reforma szkół najbardziej uderzy w mieszkańców małych miejscowości i zaszkodzi małym wiejskim szkołom. Jak mówią przedstawiciele nauczycieli efektem może być fakt, że edukacja zatrzyma się na etapie podstawówki.
— Obawiam się, że reforma dotknie nie tylko nauczycieli, ale także naszych uczniów — mówi jeden z nauczycieli w gminie Biskupiec. — Może okazać się, że większość zakończy edukację na etapie podstawówki i nie będzie miało pieniędzy na to, by dojeżdżać do większych ośrodków. W tej chwili też szkoła w tych maleńkich miejscowościach jest nie tylko centrum edukacyjnym, ale również kulturalnym. Nie wiemy, jak będą rozdysponowane pieniądze od września. Kiedy będzie ich mniej, niektóre szkoły znikną z mapy. To realna groźba nie tylko z powodu decyzji ministerstwa. Dzieci jest coraz mniej.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
— Zgodnie z reformą wygaszamy gimnazja. W naszym przypadku dotyczy to jednego samodzielnego gimnazjum i dwóch zespołów szkół — informuje Zbigniew Szal, sekretarz gminy Biskupiec. — Zgodnie z przepisami wprowadzającymi ustawę na przekazanie informacji o nowej siatce szkół mamy czas do 31 marca.
To informacje ze strony urzędników. Inaczej sprawa wygląda ze strony samej dyrekcji publicznego Gimnazjum nr 1 im. Mikołaja Kopernika w Biskupcu.
— Odbyło się spotkanie z dyrektorami szkół i władzami na którym otrzymaliśmy informację, że będą wygaszane gimnazja. Tam usłyszeliśmy również, że budynek będzie przekazany szkole niepublicznej — mówi Elżbieta Samorajczyk, dyrektorka Gimnazjum nr 1 im. Mikołaja Kopernika w Biskupcu. — Nauczyciele mieliby znaleźć zatrudnienie w innych placówkach publicznych i niepublicznych. Nie poddajemy się jednak i walczymy o szkołę. Razem z rodzicami napisaliśmy petycję do kuratorium oświaty, w którym sprzeciwiamy się tym planom. Chcemy, by pozostała jednostką publiczną. Szkoła jest piękna, zadbana, bogato wyposażona. Mamy własną stołówkę na 300 osób. Teraz czekamy na odgórną decyzję.
Dyrekcja szkoły wciąż liczy na to, że uda się ocalić placówkę.
— Zobaczymy, jak potoczą się losy mojej szkoły — dodaje Elżbieta Samorajczyk. — Już teraz wiem jednak, że nie chcę być likwidatorem placówki. Etat kierującego placówką mam do sierpnia, potem przechodzę na stanowisko nauczyciela. Może w innych szkołach, gdzie zespół nie jest ze sobą mocno związany, jest to łatwiejsze. U nas panuje niemal rodzinna atmosfera. Podejmowanie decyzji, co zrobić z konkretnymi nauczycielami, byłoby dla mnie zbyt trudne.
O komentarz poprosiliśmy Marka Nowackiego, warmińsko-mazurskiego kuratora oświaty.
— W tej chwili opiniujemy sytuację. Trzeba jednak podkreślić, że nasza decyzja to jedno, ale i tak ostateczne zdanie o losach placówki należy do organu prowadzącego i to on ma do tego pełnię praw — ucina Marek Nowacki.
A co na to burmistrz?
— Gimnazjum nr 1 w Biskupcu zgodnie z rządową ustawą, będzie wygaszone. Do momentu całkowitego wygaśnięcia będzie cały czas placówką publiczną. Zależy nam najbardziej na dobru dzieci, rodziców oraz pracowników gimnazjum. Z naszych analiz wynika, że na przestrzeni tych zmian nikt z pracowników szkoły nie straci pracy — informuje Kamil Kozłowski, burmistrz Biskupca.
A rodzice po cichu liczą na to, że ich szkoła przetrwa.
— Szkoda tej szkoły i całej kadry. Mało kto ma złudzenia, ale podobno nadzieja umiera ostatnia — uważa pani Maria, mieszkanka Biskupca.
Gimnazja w małych miejscowościach są maleńkie i tylko niektóre z nich nie patrzą na reformę ze strachem.
— Od września zaczyna nas obowiązywać nowa ustawa i stajemy się 8-letnią szkołą podstawową — mówi Ewa Dutka, dyrektor Zespołu Szkół w Kolnie. — U nas na ten moment nie zmienia się nic. Pozostajemy w tym samym budynku, nie zmieniają się obwody szkolne. Rodzice również nie komentują zmian negatywnie, przyjęli zmiany do wiadomości. Problem może pojawić się dopiero za trzy lata, kiedy zostaną nam jedynie klasy 1-8.
Zwolnienia nauczycieli martwią jednak władze szkół w innych placówkach. Nikt jeszcze nie jest w stanie określić, ile osób straci pracę, ale też z pewnością będzie to trudne dla pedagogów. Emocji nie kryje dyrektor obecnego Zespołu Szkół w Jezioranach.
— W Jezioranach mamy jeden publiczny zespół szkół oraz dwie szkoły podstawowe we Franknowie i Radostowie, które są prowadzone przez osoby fizyczne na prawach placówki publicznej — wylicza Piotr Smoleński, dyrektor Zespołu Szkół w Jezioranach. — My stajemy się szkołą podstawową, a organ prowadzący może wyznaczyć nauczycielom miejsca pracy. Mogą to być szkoły w Olsztynie, Barczewie czy Dobrym Mieście. O ile poloniście z Jezioran może się to jeszcze opłacać, to na przykład nauczycielowi plastyki czy historykowi już nie. Ich pensja może nie wystarczyć na pokrycie kosztów dojazdu.
Więcej? Na przykład nauczyciel muzyki, by uzyskać pełen etat, będzie musiał uczyć we wszystkich podstawówkach w okolicy.
— Jest jeszcze inny aspekt tej sprawy. Co zrobić, kiedy obecny uczeń pierwszej klasy gimnazjum nie uzyska promocji do kolejnej klasy? Formalnie skończył już szkołę podstawową, ale po reformie wróci znów do siódmej klasy — prognozuje dyrektor. — Część rodziców denerwuje się, bo dobrze oceniało edukację w gimnazjum. Od 30 lat pracuję jednak w oświacie i wiem, że jedyne co jest tutaj pewne, to ciągłe zmiany.
Rodzice obawiają się, że reforma szkół najbardziej uderzy w mieszkańców małych miejscowości i zaszkodzi małym wiejskim szkołom. Jak mówią przedstawiciele nauczycieli efektem może być fakt, że edukacja zatrzyma się na etapie podstawówki.
— Obawiam się, że reforma dotknie nie tylko nauczycieli, ale także naszych uczniów — mówi jeden z nauczycieli w gminie Biskupiec. — Może okazać się, że większość zakończy edukację na etapie podstawówki i nie będzie miało pieniędzy na to, by dojeżdżać do większych ośrodków. W tej chwili też szkoła w tych maleńkich miejscowościach jest nie tylko centrum edukacyjnym, ale również kulturalnym. Nie wiemy, jak będą rozdysponowane pieniądze od września. Kiedy będzie ich mniej, niektóre szkoły znikną z mapy. To realna groźba nie tylko z powodu decyzji ministerstwa. Dzieci jest coraz mniej.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
Jakie jest wasze zdanie na temat reformy? Piszcie do nas i komentujcie na naszym fan page'u facebookowym.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez