Powstało dzieło niezwykłe, które niezależnie czy słyszy się je po raz pierwszy czy kolejny , robi ogromne wrażenie i zawsze przyprawia o szybsze drżenie serca i ciarki na plecach — o „Requiem” mówi Piotr Sułkowski, dyrektor olsztyńskiej filharmonii.
— Przed nami niezwykły koncert. W najbliższą niedzielę zapraszamy wszystkich do olsztyńskiej katedry na IV Koncert Papieski.
— Koncert jest niezwykły z wielu powodów. Po pierwsze, niezwykłe jest dzieło, które będziemy wykonywać, czyli „Requiem” Mozarta. Po drugie, niezwykła jest intencja, czyli upamiętnienie Jana Pawła II.
— Koncert jest niezwykły z wielu powodów. Po pierwsze, niezwykłe jest dzieło, które będziemy wykonywać, czyli „Requiem” Mozarta. Po drugie, niezwykła jest intencja, czyli upamiętnienie Jana Pawła II.
— Zacznijmy od dzieła. Wiemy, że Mozart nie skończył pisać „Requiem”. My laicy nie potrafimy dostrzec momentu, do którego pisał on, a od którego inni. Ale czy pan, jako artysta to zauważa?
— Uważam, ze utwór ten jest tak dobrze napisany w całości, że jest to niewyczuwalne. Uczniowie Mozarta wykonali niezwykle precyzyjną pracę. Perfekcyjnie zrozumieli intencje mistrza. Dzięki temu powstało dzieło niezwykłe, które niezależnie czy słyszy się je po raz pierwszy czy kolejny , robi ogromne wrażenie i zawsze przyprawia o szybsze drżenie serca i ciarki na plecach.
— Pomówmy jeszcze o bohaterze tego koncertu. Kim dla pana był Jan Paweł II? — Był dla mnie postacią niezwykle ważną. Miałem to wielkie szczęście i zaszczyt znać go osobiście z czasów krakowskich. Występowałem przed nim, gdy był kardynałem i później, gdy był już papieżem. Miałem też przyjemność grać koncert w Watykanie, podczas jednej ze środowych audiencji Ojca Świętego. I pewnie podobnie jak większość z nas opamiętam doskonale ten wieczór Jego śmierci i czas żałoby w kolejnych dniach.
— Uważam, ze utwór ten jest tak dobrze napisany w całości, że jest to niewyczuwalne. Uczniowie Mozarta wykonali niezwykle precyzyjną pracę. Perfekcyjnie zrozumieli intencje mistrza. Dzięki temu powstało dzieło niezwykłe, które niezależnie czy słyszy się je po raz pierwszy czy kolejny , robi ogromne wrażenie i zawsze przyprawia o szybsze drżenie serca i ciarki na plecach.
— Pomówmy jeszcze o bohaterze tego koncertu. Kim dla pana był Jan Paweł II? — Był dla mnie postacią niezwykle ważną. Miałem to wielkie szczęście i zaszczyt znać go osobiście z czasów krakowskich. Występowałem przed nim, gdy był kardynałem i później, gdy był już papieżem. Miałem też przyjemność grać koncert w Watykanie, podczas jednej ze środowych audiencji Ojca Świętego. I pewnie podobnie jak większość z nas opamiętam doskonale ten wieczór Jego śmierci i czas żałoby w kolejnych dniach.
— Ale kwiecień to również pozytywne wydarzenie związane z Janem Pawłem II, bo o ile na początku tego miesiąca wspominamy śmierć naszego papieża, o tyle kończymy miesiąc wspomnieniem Jego wyniesieniem na ołtarze.
— I dlatego właśnie powinniśmy świętować radośnie, bo jako katolicy wierzymy przecież, że śmierć jest początkiem, powrotem do domu Ojca. Kwiecień to również czas Świąt Wielkanocnych, w których również przeplata się pamięć o śmierci jak i odrodzeniu życia, więc musimy przyznać, że to pozytywny czas. Ja osobiście liczę, że dla nas zakończy się bardzo pozytywnie, bo 24 kwietnia mamy galę „Fryderyków”.
— I dlatego właśnie powinniśmy świętować radośnie, bo jako katolicy wierzymy przecież, że śmierć jest początkiem, powrotem do domu Ojca. Kwiecień to również czas Świąt Wielkanocnych, w których również przeplata się pamięć o śmierci jak i odrodzeniu życia, więc musimy przyznać, że to pozytywny czas. Ja osobiście liczę, że dla nas zakończy się bardzo pozytywnie, bo 24 kwietnia mamy galę „Fryderyków”.
— Trzymamy zatem kciuki za statuetkę dla „Quo Vadis”, a póki co zapraszamy na niedzielny Koncert Papieski.
Anna Szapiel-Danylczuk
Anna Szapiel-Danylczuk
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez