Mieszkańcy II Żyją w mieście, a o prawdziwej kąpieli w wannie mogą tylko pomarzyć. W kamienicy na Zatorzu na jedną toaletę, która mieści się na klatce schodowej przypada 10 osób. I to wcale nie fikcja, a rzeczywistość olsztyńska na miarę XXI wieku.
Kiedy wchodzimy do jednej z kamienic przy ulicy Jagiellońskiej wyczuwamy niepokojący odór. W poszukiwaniu jego źródła przystajemy pod tajemniczymi małymi drzwiami, które są na półpiętrach. Młody chłopak informuje nas, że to toalety, z których korzystają lokatorzy.
— O, widzi pani, to wiaderko w rogu — pokazuje mi jedna z mieszkanek. — To moja toaleta, z której korzystam po godzinie 22. Nocą to nikt mnie siłą nie zagna na korytarz. Często są tam menele, którzy siedzą na schodach z butelkami wina w ręku. Boję się, więc wolę użyć wiaderka. Wiem, że niektórzy popodłączali się z toaletą do rur i teraz na przykład sąsiadce gówno w zlewie wybija. To jest Unia Europejska? To jest kpina.
Z toalety, która umieszczona jest na półpiętrze korzysta dziesięć osób. Nie wszystkim chce się sprzątać, więc często staje się to zarzewiem sąsiedzkich kłótni. Na Zatorzu to żadna nowość. Pan Jerzy z kamienicy Zientary-Malewskiej łazienkę odkupił od dawnych gospodarzy.
— Kiedy w latach 50. wyprowadzała się dawna gospodyni odkupiliśmy od niej łazienkę, którą zrobiła w korytarzu — wspomina. — Kiedyś stała w niej wielka wanna i piec na węgiel. Dopiero wiele lat później przerobiliśmy piec na gaz. Toalety w domu nie mamy, jest tu, w korytarzu, w naszej łazience. Teraz korzysta też z niej syn z rodziną, który mieszka obok.
— Ale kąpiemy się jedynie, kiedy jest ciepło. Zimą jest tam tak lodowato, że nie da się. Trzeba wtedy w misce, w mieszkaniu. Człowiek do wszystkiego może się przyzwyczaić. Trójkę dzieci w ten sposób wychowałam — wtrąca żona pana Jerzego.
Trudniejszą sytuację ma ich sąsiadka — 79-letnia pani Jadwiga.
— Nie mam łazienki. Toaleta jest tu, w korytarzu. Myję się w misce — opowiada wskazując na wysłużone drewniane drzwi. — Kiedy chcę robić pranie, rozkładam folię w kuchni i piorę. To jest nasze życie w XXI wieku. A tak się nie da żyć!
— Mieszkam tutaj od 1981 roku i zmieniło się tylko to, że za rządów warmińsko-mazurskiego Centrum Zdrowia odremontowano nam łazienki — opowiada jedna z mieszkanek bloku. — Kiedy tu się wprowadzałam, to łazienka miała podłogi jak w chlewni. Teraz zamykamy na klucz, zarówno toalety i prysznice, i sprzątamy sami. Gdyby nie to zamknięcie, to mielibyśmy tutaj brud i syf. Słuchawkę od prysznica sami wymieniamy. A w nocy to ja z mieszkania nie wychodzę. Strach. Drzwi wejściowe na dole przez cały czas są otwarte.
— W naszych zasobach dużo jest kamienic ze wspólnym użytkowaniem toalety — potwierdza Zbigniew Karpowicz Dyrektor Zakładu Lokali i Budynków Komunalnych w Olsztynie. — By jednak mieszkańcy mogli zagospodarować część lokalu na łazienkę czy toaletę, muszą być spełnione warunki techniczne. Każdy ma prawo zwrócić się do nas z prośbą o wspomnianą modernizację, oczywiście na własny koszt. Są wysyłani specjaliści, którzy ocenią możliwości. Trzeba podkreślić, że w większości problem ten dotyczy starego budownictwa, gdzie konieczna jest również zgoda konserwatora zabytków. W przyszłości chcemy lokatorów z takich miejsc przeprowadzać, ale to wiąże się z mieszkaniami, których na tej chwilę nie posiadamy. W budynkach przy ulicy Kołobrzeskiej po kapitalnym remoncie jest ponad 40 mieszkań w pełnym zapleczem sanitarnym. Tak samo chcemy postąpić w przypadku „samotniaka” przy ulicy Niepodległości. W tej chwili jest tam 195 mieszkań, a będą 84 z własnymi łazienkami. Założyliśmy, że takich miejsc nie powinno być i w miarę możliwości staramy się ten plan wprowadzać w życie.
Mieszkańcom zostaje mieć jedynie nadzieję, że doczekają się indywidualnych łazienek przed końcem XXI wieku.
— O, widzi pani, to wiaderko w rogu — pokazuje mi jedna z mieszkanek. — To moja toaleta, z której korzystam po godzinie 22. Nocą to nikt mnie siłą nie zagna na korytarz. Często są tam menele, którzy siedzą na schodach z butelkami wina w ręku. Boję się, więc wolę użyć wiaderka. Wiem, że niektórzy popodłączali się z toaletą do rur i teraz na przykład sąsiadce gówno w zlewie wybija. To jest Unia Europejska? To jest kpina.
Z toalety, która umieszczona jest na półpiętrze korzysta dziesięć osób. Nie wszystkim chce się sprzątać, więc często staje się to zarzewiem sąsiedzkich kłótni. Na Zatorzu to żadna nowość. Pan Jerzy z kamienicy Zientary-Malewskiej łazienkę odkupił od dawnych gospodarzy.
— Kiedy w latach 50. wyprowadzała się dawna gospodyni odkupiliśmy od niej łazienkę, którą zrobiła w korytarzu — wspomina. — Kiedyś stała w niej wielka wanna i piec na węgiel. Dopiero wiele lat później przerobiliśmy piec na gaz. Toalety w domu nie mamy, jest tu, w korytarzu, w naszej łazience. Teraz korzysta też z niej syn z rodziną, który mieszka obok.
— Ale kąpiemy się jedynie, kiedy jest ciepło. Zimą jest tam tak lodowato, że nie da się. Trzeba wtedy w misce, w mieszkaniu. Człowiek do wszystkiego może się przyzwyczaić. Trójkę dzieci w ten sposób wychowałam — wtrąca żona pana Jerzego.
Trudniejszą sytuację ma ich sąsiadka — 79-letnia pani Jadwiga.
— Nie mam łazienki. Toaleta jest tu, w korytarzu. Myję się w misce — opowiada wskazując na wysłużone drewniane drzwi. — Kiedy chcę robić pranie, rozkładam folię w kuchni i piorę. To jest nasze życie w XXI wieku. A tak się nie da żyć!
Myślicie, że to wyłącznie problem mieszkańców kamienic z Zatorza? Ależ nie! W centrum miasta, w bloku przy ulicy Dworcowej, lokatorzy też muszą korzystać z łazienek, które są na korytarzu. Kiedy wchodzimy na klatkę mija nas mężczyzna przepasany ręcznikiem z żelem pod prysznic w ręku. Na nasz widok pospiesznie chowa się za drzwiami.
— Mieszkam tutaj od 1981 roku i zmieniło się tylko to, że za rządów warmińsko-mazurskiego Centrum Zdrowia odremontowano nam łazienki — opowiada jedna z mieszkanek bloku. — Kiedy tu się wprowadzałam, to łazienka miała podłogi jak w chlewni. Teraz zamykamy na klucz, zarówno toalety i prysznice, i sprzątamy sami. Gdyby nie to zamknięcie, to mielibyśmy tutaj brud i syf. Słuchawkę od prysznica sami wymieniamy. A w nocy to ja z mieszkania nie wychodzę. Strach. Drzwi wejściowe na dole przez cały czas są otwarte.
Rodziny przyznają, że życie z jedną toaletą na wielu lokatorów nie jest słodkie. A takich rodzin jest bardzo dużo. W zasobach gminy jest 578 mieszkań, w których wc jest usytuowane poza lokalem, a 597 mieszkań z toaletą, którą dzieli z innymi lokatorami (dane na 2015 r.).
— W naszych zasobach dużo jest kamienic ze wspólnym użytkowaniem toalety — potwierdza Zbigniew Karpowicz Dyrektor Zakładu Lokali i Budynków Komunalnych w Olsztynie. — By jednak mieszkańcy mogli zagospodarować część lokalu na łazienkę czy toaletę, muszą być spełnione warunki techniczne. Każdy ma prawo zwrócić się do nas z prośbą o wspomnianą modernizację, oczywiście na własny koszt. Są wysyłani specjaliści, którzy ocenią możliwości. Trzeba podkreślić, że w większości problem ten dotyczy starego budownictwa, gdzie konieczna jest również zgoda konserwatora zabytków. W przyszłości chcemy lokatorów z takich miejsc przeprowadzać, ale to wiąże się z mieszkaniami, których na tej chwilę nie posiadamy. W budynkach przy ulicy Kołobrzeskiej po kapitalnym remoncie jest ponad 40 mieszkań w pełnym zapleczem sanitarnym. Tak samo chcemy postąpić w przypadku „samotniaka” przy ulicy Niepodległości. W tej chwili jest tam 195 mieszkań, a będą 84 z własnymi łazienkami. Założyliśmy, że takich miejsc nie powinno być i w miarę możliwości staramy się ten plan wprowadzać w życie.
Mieszkańcom zostaje mieć jedynie nadzieję, że doczekają się indywidualnych łazienek przed końcem XXI wieku.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez