A może by tak rzucić wszystko i wyprowadzić się na wieś? Jak często o tym myśleliście? Niektórzy wcielili zamierzenia w życie, a inni zawahali się i postanowili swoje sielskie życie prowadzić w samym centrum miasta.
Czy w Olsztynie można znaleźć spokojne miejsce do odpoczynku dla wiecznie zagonionych mieszczuchów? Owszem, można i to chociażby kilka kroków od osiedla wieżowców, tuż obok supermarketu i zatłoczonej ulicy Krasickiego.
— Wcześnie rano słychać pianie kogutów, przez które przebija się śpiew ptaków — opowiada o swoim azylu Iwona Korzeniewska z ogrodów działkowych „Semafor”. — Mamy jeszcze żaby i ślimaki. No może te ostatnie niezbyt lubiane przez działkowców — dodaje ze śmiechem.
— Wcześnie rano słychać pianie kogutów, przez które przebija się śpiew ptaków — opowiada o swoim azylu Iwona Korzeniewska z ogrodów działkowych „Semafor”. — Mamy jeszcze żaby i ślimaki. No może te ostatnie niezbyt lubiane przez działkowców — dodaje ze śmiechem.
W cieniu supermarketu na Nagórkach toczy się wiejskie życie. Mieszczuchy odpoczywają w cieniu jabłonki. Nic tak nie daje wytchnienia od upału, jak naturalny parasol. Na obiad zjadają ziemniaki wykopane z grządki. Do tego surówka z własnych pomidorów, posypana aromatycznym koperkiem. Oczywiście z grządki działkowca. Do swojego ogrodu działkowego zaprasza nas pani Helena i od razu proponuje jajecznicę. Kiedy dodaje, że to od jej własnych kur, które hoduje w centrum miasta, nie mogę się oprzeć. W międzyczasie jemy deser — maliny prosto z krzaka. Na działce obok rodzina rozgrywa mecz familijnej piłki nożnej na trawie, a ja przypatruję się, jak gospodyni wyjmuje jaja z pudełka.
— Świeżutkie, jeszcze dziś zbierane — zapewnia. — Bardziej czy mniej wysmażone? — pyta.
— Świeżutkie, jeszcze dziś zbierane — zapewnia. — Bardziej czy mniej wysmażone? — pyta.
Zjeść jajecznicę przygotowaną ze świeżych jaj prosto od kury, w dodatku w centrum miasta, jest bezcennym doświadczeniem.
W ogrodzie pani Heleny panuje naprawdę sielska atmosfera. Kwitną wiejskie kwiaty, można skryć się w cieniu jabłonki. W domku cicho gra radio, a gdzieś w oddali toczy się miejskie życie. Tutaj rzeczywiście słychać tylko pianie zdenerwowanego koguta, który jak widać, nie jest zbyt zadowolony z wizyty niespodziewanych gości.
W ogrodzie pani Heleny panuje naprawdę sielska atmosfera. Kwitną wiejskie kwiaty, można skryć się w cieniu jabłonki. W domku cicho gra radio, a gdzieś w oddali toczy się miejskie życie. Tutaj rzeczywiście słychać tylko pianie zdenerwowanego koguta, który jak widać, nie jest zbyt zadowolony z wizyty niespodziewanych gości.
— Jestem już na emeryturze i staram się spędzać tutaj jak najwięcej czasu. Tutaj toczy się zupełnie inne życie — uważa Helena Fafińska. — Pochodzę ze wsi, ale zamieszkałam w mieście. Kiedyś część warzywna ogrodu zajmowała o wiele więcej. Ale i dziś mam seler, pory, ogórki. Jaką ma się satysfakcję, kiedy zje się kilka ogóreczków z własnej grządki — opowiada gospodyni.
Pani Helena ma też kilka kur. Mają swój własny wybieg, codziennie sprzątany. Tuż obok jest też kilka gołębi. Specjalny gatunek. Jest ich niewiele, bo właścicielom działki zależy na tym, żeby łatwiej było zadbać o porządek i żeby okoliczni działkowcy nie skarżyli się na uciążliwe sąsiedztwo. Choć tutaj, w centrum miasta, życie płynie innym rytmem. Pomimo że widać stąd zarys wieżowców, nie czuje się, że właśnie jesteśmy niedaleko tego całego zgiełku. W zielonych alejkach rosną jabłonie, grusze, kwitną wiejskie kwiaty.
Pani Helena ma też kilka kur. Mają swój własny wybieg, codziennie sprzątany. Tuż obok jest też kilka gołębi. Specjalny gatunek. Jest ich niewiele, bo właścicielom działki zależy na tym, żeby łatwiej było zadbać o porządek i żeby okoliczni działkowcy nie skarżyli się na uciążliwe sąsiedztwo. Choć tutaj, w centrum miasta, życie płynie innym rytmem. Pomimo że widać stąd zarys wieżowców, nie czuje się, że właśnie jesteśmy niedaleko tego całego zgiełku. W zielonych alejkach rosną jabłonie, grusze, kwitną wiejskie kwiaty.
Niektórzy stawiają na ogród pełen warzyw. Inni wolą swoje sielskie życie w mieście osłodzić leniuchowaniem. Latem wśród drzew owocowych staje więc basen napełniony wodą.
— Wszyscy wyjeżdżają na wakacje na wieś, a my mamy ją tutaj — dodaje pani Iwona Korzeniewska.
Trudno nie przyznać jej racji. Kiedy pokazuje nam działkowe alejki, mija nas uśmiechnięty mężczyzna. Pozdrawia nas skinięciem głowy. Większość osób mówi do siebie po imieniu. I niemal wszyscy się znają, jak na wsi.
Czasem wiejskie klimaty można spotkać też na osiedlach domków jednorodzinnych. Na przykład na Dajtkach. Ada, opowiada mi, jak jej rodzice kłócili się z sąsiadem, bo ten postanowił założyć w mieście pasiekę. Więc jej najbardziej bolesnym wspomnieniem z dzieciństwa były właśnie użądlenia pszczół.
— Na szczęście matce udało się w końcu wyperswadować sąsiadowi, że ule wśród domków jednorodzinnych nie są dobrym pomysłem. Ale z kolei w naszym ogrodzie, jeszcze jakieś 15 lat temu, zamiast kwiatów rosły ziemniaki — mówi Ada.
— Wszyscy wyjeżdżają na wakacje na wieś, a my mamy ją tutaj — dodaje pani Iwona Korzeniewska.
Trudno nie przyznać jej racji. Kiedy pokazuje nam działkowe alejki, mija nas uśmiechnięty mężczyzna. Pozdrawia nas skinięciem głowy. Większość osób mówi do siebie po imieniu. I niemal wszyscy się znają, jak na wsi.
Czasem wiejskie klimaty można spotkać też na osiedlach domków jednorodzinnych. Na przykład na Dajtkach. Ada, opowiada mi, jak jej rodzice kłócili się z sąsiadem, bo ten postanowił założyć w mieście pasiekę. Więc jej najbardziej bolesnym wspomnieniem z dzieciństwa były właśnie użądlenia pszczół.
— Na szczęście matce udało się w końcu wyperswadować sąsiadowi, że ule wśród domków jednorodzinnych nie są dobrym pomysłem. Ale z kolei w naszym ogrodzie, jeszcze jakieś 15 lat temu, zamiast kwiatów rosły ziemniaki — mówi Ada.
Kilka domów dalej, również na Dajtkach, na zapleczu domu pani Sylwii był kiedyś kurnik. Dziś go już nie ma, ale są za to wspomnienia.
— Nasze kury miały imiona. Kogut został nazwany Felo, a kury: Lila i Kiti. Kiedy w kurniku pojawiły się kurczaki w naszym psie odezwał się łowczy i zagryzł kilka z nich. Musieliśmy więc kury i koguta oddać na wieś. Tam Felo marnie zakończył żywot, bo został zagryziony przez kunę. Oczywiście bronił swoich kur — opowiada pani Sylwia.
Dziś zarówno kury, jak i kurnik, są tylko wspomnieniem... uwiecznionym w książce. Opowieść o kurach i dzielnym kogucie Felo napisała 10-letnia dziś Nadia. Zdobią ją piękne ilustracje, a pozycja stała się rodzinną pamiątką.
Nadal jednak spacerując po Dajtkach można odnaleźć ogrody, które nie przypominają miejskich. W szklarniach dojrzewają warzywa, a zamiast ozdobnych krzewów rosną porzeczki. Bo każdy z nas, choć życie w mieście jest wygodne, tęskni za naturą. I w mieście tworzy taką swoją namiastkę wsi.
Kajot
— Nasze kury miały imiona. Kogut został nazwany Felo, a kury: Lila i Kiti. Kiedy w kurniku pojawiły się kurczaki w naszym psie odezwał się łowczy i zagryzł kilka z nich. Musieliśmy więc kury i koguta oddać na wieś. Tam Felo marnie zakończył żywot, bo został zagryziony przez kunę. Oczywiście bronił swoich kur — opowiada pani Sylwia.
Dziś zarówno kury, jak i kurnik, są tylko wspomnieniem... uwiecznionym w książce. Opowieść o kurach i dzielnym kogucie Felo napisała 10-letnia dziś Nadia. Zdobią ją piękne ilustracje, a pozycja stała się rodzinną pamiątką.
Nadal jednak spacerując po Dajtkach można odnaleźć ogrody, które nie przypominają miejskich. W szklarniach dojrzewają warzywa, a zamiast ozdobnych krzewów rosną porzeczki. Bo każdy z nas, choć życie w mieście jest wygodne, tęskni za naturą. I w mieście tworzy taką swoją namiastkę wsi.
Kajot
Komentarze (8) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
uchwała miasta wyżej od regulaminu ROD #2298317 | 157.25.*.* 31 lip 2017 10:06
http://pzd.pl/artykuly/16891/191/Zwierze ta-na-terenie-ROD.html
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) ! odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
Kebiz #2298267 | 88.156.*.* 31 lip 2017 08:46
Czepiacie się jak zwykle wszystkiego ! Tych działek za Carrefourem jest nie tak wiele i krzywdy nikomu nie czynią. Na, ale zazdrość z Was (komentatorów) aż tryska. Uważajcie, by się nie zachłysnąć !
Ocena komentarza: warty uwagi (1) ! odpowiedz na ten komentarz
lisek chytrusek #2298115 | 89.228.*.* 30 lip 2017 20:03
rudy lisek podaj adres to wpadnę po kurki
Ocena komentarza: warty uwagi (2) ! odpowiedz na ten komentarz
jmhngbf #2298109 | 46.112.*.* 30 lip 2017 19:40
Przeciez Olsztyn to zwykła dziura, żadne gwarne miasto. NAwet w centrum zrobili symbol - dziura. Nowe logo miasta bedzie pewnie i breloczki - dziuraaaa
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-3) ! odpowiedz na ten komentarz
L #2298105 | 37.201.*.* 30 lip 2017 19:32
Miasto to nie wies i nie mozna hodowac kurki, koguty, golebie itd... Co innego dzialka z warzywami, owocami, ale kury, golebie to lekka przesada. Wiec kto chce dalej hodowac niech sie wyprowadzi na wioche. Pewnie ta wiejska Helenka jak by bylo pozwolone to mialaby krowke, kaczuszke, swinke, indyka z pewnoscia i owieczke. Nie robcie z miasta, stolicy Warmii i Mazur wiochy .
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) ! odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)