Pandemia COVID-19 zmieniła szpitale w całym kraju. Można to zobaczyć chociażby na przykładzie Miejskiego Szpitala Zespolonego w Olsztynie. Wprowadzono tu specjalne rozwiązania, aby zapewnić ciągłość funkcjonowania placówki przy jednoczesnym zapewnieniu bezpieczeństwa personelowi oraz pacjentom. O szczegółach opowiada dyrekcja szpitala.
— Jak koronawirus wpłynął na pracę szpitala? Co się zmieniło?
Joanna Szymankiewicz-Czużdaniuk: — Musieliśmy szybko przystosować się do nowych warunków. Przeorganizowaliśmy część szpitala oraz zmodyfikowaliśmy między innymi izbę przyjęć.
Jacek Zachariasz: — Na pewno musieliśmy zwolnić. W związku z całą sytuacją epidemiologiczną ograniczono nam możliwość wykonywania szeregu zabiegów. Najtrudniejszy był brak przewidywalności sytuacji. Nie wiedzieliśmy, czy tysiąc kombinezonów, które udało nam się zakupić, wystarczy, czy nie wystarczy? Czy dwa tysiące maseczek to odpowiednia liczba? Tym bardziej, że ceny, które trzeba było płacić na początku epidemii, były naprawdę bardzo wysokie. Zapas, który mieliśmy, pozwolił nam przetrwać pierwszy tydzień epidemii. Na szczęście dosyć szybko udało nam się uzyskać pozostałe środki ochrony osobistej.
Szpital został wyznaczony do przyjmowania porodów pacjentek z COVID-19 między 33. a 37. tygodniem ciąży oraz pacjentów torakochirurgicznych. Ostatnio także zostaliśmy poproszeni o przyjmowanie zakażonych pacjentek do porodów fizjologicznych. Do tej pory nie było takiej sytuacji, ale zorganizowanie warunków do pracy w takich przypadkach było dużym sprawdzianem. Największym wyzwaniem było przystosowanie izby przyjęć zarówno ginekologicznej, jak i głównej, w ten sposób, żeby maksymalnie zagwarantować bezpieczeństwo pacjentom oraz personelowi. Musieliśmy nie tylko kupić nowy sprzęt, ale także przygotować się mentalnie. Przede wszystkim trzeba było oswoić się z zagrożeniem.
— Czy byliście gotowi na te zmiany?
Joanna Szymankiewicz-Czużdaniuk: — Nie, ale trzeba było się szybko przystosowywać. Lekarze i pielęgniarki, cały personel placówki, czynnie uczestniczyli w przemianach i pomagali nam, jak tylko mogli. Według mnie szpital spisał się wspaniale.
Jacek Zachariasz: — Na zmiany szpital musi być zawsze gotowy. Na tym polega nasza działalność. Wybuch pandemii na świecie uzmysłowił nam, jak ważna jest praca personelu medycznego i jaka może być ona niebezpieczna. Dlatego chciałbym podziękować wszystkim lekarzom, pielęgniarkom, diagnostom laboratoryjnym, technikom laboratoryjnym, technikom radiologicznym, ratownikom medycznym, zaopatrzeniowcom, pracownikom technicznym, pracownikom firmy sprzątającej czy żołnierzom Wojsk Obrony Terytorialnej. To ludzie, którzy byli na pierwszej linii walki z wirusem i nigdy nie odmówili pomocy. To nasi cisi bohaterowie, którzy często są pomijani.
— Od kogo otrzymaliście wsparcie? Jakie?
Joanna Szymankiewicz-Czużdaniuk: — Przede wszystkim otrzymaliśmy wsparcie od prezydenta Olsztyna Piotra Grzymowicza. Prezydent uruchomił rezerwę i pomógł nam z zaopatrzeniem w maseczki i niezbędny sprzęt. Codziennie rano pytał także, jak wygląda sytuacja i czy czegoś nam pilnie nie potrzeba. Czuliśmy, że możemy na niego liczyć. Ogromne wsparcie otrzymaliśmy od firmy Wipasz, która podarowała nam 300 tys. złotych, z których zakupiliśmy sprzęt do naszej placówki, jak i do szpitala w Ostródzie. 100 tys. złotych otrzymaliśmy również bezpośrednio od anonimowego darczyńcy na aparat do diagnostyki COVID-19. Wsparło nas także mnóstwo innych prywatnych osób, instytucji oraz społeczność Olsztyna i nie tylko, która zareagowała na zrzutkę w internecie. W sumie otrzymaliśmy około 500 tys. złotych wsparcia. Zaczęły do nas przychodzić całe paczki masek i przyłbic. I oczywiście pomogła Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, która zareagowała natychmiast na mój telefon i obdarowała nas wspaniałym inkubatorem transportowym z respiratorem, dwoma kardiomonitorami oraz dwoma łóżkami szpitalnymi i środkami ochrony osobistej.
Jacek Zachariasz: — Otrzymaliśmy bardzo dużo pomocy, dlatego z tego miejsca chciałbym bardzo gorąco podziękować wszystkim mieszkańcom Olsztyna oraz wszystkim tym, którzy nas wspierali - nie zawsze materialnie, ale też dobrym słowem. Wielkie wrażenie zrobiła na nas akcja znanych Olsztynian, artystów, sportowców. Ten teledysk dodał wszystkim pracownikom szpitala wiele otuchy. W pamięci utkwiła mi także pani Lucyna Łazarewicz-Lorens, pracująca w branży kosmetycznej, która wspomogła nas maskami i rękawiczkami. Była to pierwsza osoba, która wyszła z taką inicjatywą. Miłym zaskoczeniem była również akcja kibiców Stomilu Olsztyn, którzy sami zorganizowali zrzutkę na środki ochrony osobistej dla naszej placówki. Przyjaciół, którzy nas wsparli, było bardzo wielu, nie sposób ich wszystkich wymienić, ale chciałbym podziękować im wszystkim.
— Jak zmienił się szpital? Jaki nowy sprzęt posiadacie?
Jacek Zachariasz: — Struktura naszego szpitala pozwoliła nam bez większej ingerencji odpowiednio powydzielać oddziały i bloki operacyjne, które były potrzebne, aby zrealizować nałożone na nas obowiązki w czasie epidemii. Kamieniem milowym, który konkretnie usprawnił pracę szpitala, był zakup analizatora PCR do wykrywania koronawirusa. Dzięki temu w ciągu godziny jesteśmy w stanie stwierdzić, czy pacjent jest chory na COVID-19, czy zdrowy. To zapewnia nieprzerwaną pracę izby przyjęć.
— Jak teraz wygląda przyjmowanie pacjentów?
Jacek Zachariasz: — Powoli uruchamiają się poszczególne przychodnie specjalistyczne. Ruszyliśmy także z planowymi zabiegami i ustalamy kolejki na nowo. Staramy się nadgonić ten stracony czas. Każdy pacjent na planowy zabieg przychodzi wcześniej, pobierany jest od niego wymaz, który jest badany pod kątem koronawirusa. Jeśli wynik jest ujemny, pacjent zostaje skierowany do oddziału i operowany.
— Czyli powoli wszystko wraca do normy?
Jacek Zachariasz: — Należy podkreślić, że szpital cały czas pracował. Wszystkie przypadki trudne, ostre, onkologiczne musiały być leczone. Zmiany nastąpiły w funkcjonowaniu poradni, gdzie świadczone były porady telefoniczne i ewentualnie w przypadku wątpliwości pacjent był umawiany na konkretnie wyznaczoną wizytę do specjalisty. Teraz sytuacja w szpitalu powoli się stabilizuje.
— Jaką lekcję można wyciągnąć z epidemii koronawirusa na przyszłość?
Joanna Szymankiewicz-Czużdaniuk: — Na pewno należy być przygotowanym na każdą okoliczność, myśleć perspektywicznie i posiadać jak najwięcej sprzętu ratującego życie. Tym bardziej cieszę się, że mamy taki sprzęt, który pozwoli wykryć zagrożenie i szybko diagnozować pacjentów.
Jacek Zachariasz: — To wszystko nauczyło nas pokory. Trzeba zawsze być przygotowanym, śledzić sytuację na świecie. Myślę, że początek był trochę przegapiony, że mogliśmy się lepiej przygotować, chociażby od strony materiałowej. Zrobić takie zapasy, które pozwoliłyby nam normalnie pracować. Pozostałe działania, takie jak chociażby izolacja, spowodowały, że nie doszło do zapaści systemu medycznego, jak w innych krajach. Na początku epidemii społeczeństwo zachowało się odpowiedzialnie, ale czujnym trzeba być zawsze. Noszenie maseczek, izolowanie się, trzymanie dystansu społecznego na pewno nikomu nie zaszkodzi, a może pomóc.