Sobota, 27 lipca 2024

Słoneczny patrol po olsztyńsku

2015-08-24 09:28:49 (ost. akt: 2015-08-24 09:38:49)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Podziel się:

Woda jest żywiołem, który naprawdę wciąga. Kiedy bakcyla złapie ojciec, pasja przechodzi na synów. Tak stało się w rodzinie Ślazińskich.

Każdy z nas pamięta chyba telewizyjny hit z lat 90., czyli „Słoneczny patrol” przedstawiający życie ratowników z Kalifornii. Z zapartym tchem oglądało się akcje ratownicze, które były szalenie widowiskowe. U nas też potrafią być sensacyjne, choć nasi ratownicy nie są tak doceniani jak ci amerykańscy. A szkoda, bo koledzy zza Oceanu mogą pozazdrościć im wielu rzeczy. Nasi ratownicy nie tylko znakomicie pływają, ale muszą też odbyć szereg specjalistycznych kursów i dzięki temu są świetnie przygotowani do służby. Niezbędna jest również pasja.

— Na to, że zostałem ratownikiem miało wpływ wiele czynników. Przede wszystkim woda. Zawsze była gdzieś obok. Z mojego rodzinnego domu do jeziora miałem zaledwie kilkaset metrów. Po drugie — już jako młody człowiek chciałem pracować, by trochę odciążyć rodziców — wspomina Grzegorz Ślaziński, wiceprezes warmińsko-mazurskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. — I tak minęło 30 lat odkąd jestem związany z ratownictwem. Dziś jestem instruktorem WOPR, kapitanem motorowodnym, jachtowym. Szkolę, nurkuję.

Pan Grzegorz ma trzech synów i każdy z nich chce pójść w ślady ojca. Złapali bakcyla i teraz, jeśli jest tylko ku temu okazja, jeżdżą z ojcem na regaty, treningi, zawody. Sami też szkolą się na ratowników.

— Kiedy chłopcy byli mali, a żona pracowała, trzeba było się nimi zająć i zorganizować czas, więc wszędzie ich ze sobą zabierałem. Pokochali wodę jak ja. Teraz nurkować zaczyna mój 18-letni syn Łukasz, który już dziś jest ratownikiem wodnym. Młodsi — 14-letni Maciek i 12-letni Michał mają już na koncie tytuł ratownika młodszego, teraz kontynuują szkolenie i chcą sięgnąć poziom wyżej, by dołączyć umiejętnościami do brata — dodaje Grzegorz Ślaziński.

Ojciec młodych ratowników podkreśla zalety wodnej pasji. Jego synowie znakomicie pływają, znają zasady pierwszej pomocy, co więcej wciąż się rozwijają.
— Nie wszystkich rodziców stać na zakup motorówki, żaglówki. A biorąc udział w kolejnych kursach młodzi ludzie mają możliwość bezpłatnego pływania takim sprzętem po jeziorze. Nie do przecenienia jest fakt, że uczą się dyscypliny, punktualności i odpowiedzialności. Trzeba też wykazać się odwagą, by w dramatycznej chwili natychmiast podjąć słuszną decyzję. Każdy ratownik odpowiada przecież za życie innych i tego taki dzieciak uczy się od najmłodszych lat — dodaje Ślaziński.
Jedyną osobą w rodzinie, która nie pała tak dużym entuzjazmem do wody, jest żona pana Grzegorza. Na wodę woli popatrzeć z perspektywy żaglówki.

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Ratownik #1801092 | 188.146.*.* 25 sie 2015 13:34

    A ten grubas to ratownik? Chyba jego trzeba by było ratować w stanie zawałowym. U mnie by była krótka piłka. 6 m-cy na doprowadzenie się do normalnej wagi i wyniki od lekarza. Na ten czas uprawnienia zostaną zawieszone.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) ! - + odpowiedz na ten komentarz

  2. Ale jaja ... #1800640 | 188.146.*.* 24 sie 2015 16:48

    słoneczny patrol ..chyba na poziomie klasy wojewódzkiej ..do Florydy daleko ...powodzenia

    ! - + odpowiedz na ten komentarz

  3. r #1800597 | 193.109.*.* 24 sie 2015 15:25

    Na razie to "domowe przedszkole"...

    ! - + odpowiedz na ten komentarz

  4. mariolka #1800588 | 88.156.*.* 24 sie 2015 14:54

    Chłopaki fajne!

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) ! - + odpowiedz na ten komentarz