Sobota, 27 lipca 2024

Znajdź sposób na swój mały sukces — odkryj nową pasję

2015-09-15 16:42:52 (ost. akt: 2015-09-15 16:45:34)
Agnieszka Wadowska

Agnieszka Wadowska

Autor zdjęcia: Grzegorz Wadowski

Podziel się:

Na życie trzeba mieć apetyt. Najlepiej, kiedy w poszukiwaniu nowych wrażeń, chwytamy się nowych pasji. Bo to one nadają smak codzienności. Agnieszka dzieli się tym, co wyskoczy jej spod igły. Z kolei Natasza rozdaje kulinarne inspiracje. A co z wami? Znalazłyście swoją pasję?

Na co dzień bibliotekarka, a popołudniami i w weekendy pasjonatka szycia. Projektantka-amatorka z zapędami designerskimi. Atakuje klasykę gatunku zaostrzonymi nożyczkami i wyostrzonymi zmysłami.
— Właściwie przerabiałam i szyłam od zawsze. I choć to może historia banalna, to moje lalki miały naprawdę bogatą kolekcję ubrań. Od zwykłych sukienek, na tych ślubnych kończąc — wspomina Agnieszka Wadowska, pasjonatka szycia. — Muszę jednak zaznaczyć, że nigdy nie szyłam, a raczej przerabiałam, doszywałam, skracałam. Wynajdywałam ubrania w second-handach, a potem samodzielnie tworzyłam stylizację — poszerzałam rękawy, wszywałam koronki.
Przez lata szyła ręcznie, bo nie miała maszyny. W końcu jednak w realizacji marzeń pomógł mąż Grzegorz, który w prezencie urodzinowym podarował jej maszynę do szycia. Przez rok stała nieużywana. W końcu w sylwestra postanowiła — czas zebrać odwagę i zacząć szyć.

— Wycięłam wykrój, zszyłam i rozpoczęło się wielkie szycie. Pierwszym dziełem była bluza dresowa z folkowym akcentem. Kiedy ją zakładam wszyscy dopytują, gdzie mogą ją kupić. A ona jest nie do kupienia, bo jest jedynym, moim egzemplarzem — śmieje się. — Teraz nie ma praktycznie weekendu bez szycia. Moje hobby rozwija się w tempie ekspresowym. A co mi daje ta pasja? Tego nie da się opisać słowami. To jak z jazdą na rowerze — otrzymujesz zastrzyk pozytywnych emocji, dawkę szczęścia — podkreśla Agnieszka. — Zawsze trudno było mi wyobrazić sobie życie bez pasji. Ze zdziwieniem patrzyłam na ludzi, którzy potrafią położyć się na kanapie i godzinami oglądać telewizję. Może nie jestem typem niezwykle żywiołowym, ale nie wyobrażam sobie życia bez zainteresowań. Zawsze starałam się szukać zajęcia. Uczyłam się języka rosyjskiego, bo go uwielbiam. Objechałam rowerem niemal całą Warmię. Uwielbiam czytać. Ciągle więc poszukuję czegoś nowego.

Teraz pasją stało się szycie.
— Każda moja sukienka ma swoje imię. Jest więc Lucy, Felka. Są różne wydania Felki, które mają wzięcie niesamowite i mnożą się błyskawicznie. A tkaniny, które wyszukuję, nadają każdej Felce wyjątkowy charakter. Są też suknie Matylda, Mary. Były też spódnice. Powstało kilka Luiz — wylicza Agnieszka. — Wszystkie moje sukienki mogą nosić dziewczyny, które jeżdżą na co dzień rowerem. Przecież na rowerze można wyglądać kobieco i z wdziękiem. Dowiodły tego już w latach trzydziestych urocze rowerzystki z Paryża.
Sukienka, zmodyfikowany model z lipcowej Burdy, w babskich kręgach bije rekordy popularności. I dzieło Agnieszki doceniła sama Burda, która zamieściła jej zdjęcia na swoim profilu.
Blogerka Natasza od zawsze w kuchni. Pasjonatka kuchennej ruletki, w którą uwielbia czasem zagrać. Kiedy miała kilka lat stała już przy mamie i pilnie wpatrywała się w przygotowywane potrawy. Kierunek studiów nie był więc przypadkiem. Skończyła gastronomię — sztukę kulinarną na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Kiedy jedni zaczytują się w powieściach kryminalnych, ona — w książkach kulinarnych.

— Już w dzieciństwie mama zabierała mnie do kuchni. Rodzice nie chcieli, żebym poszła do liceum gastronomicznego. Najpierw były studia techniczne, ale w końcu trafiłam na mój kierunek — sztukę kulinarną. Poznałam ludzi, którzy mieli podobną pasję — opowiada Natasza Rozmus-Król. — Rozpoczęły się wspólne podróże kulinarne, w końcu zachęcona przez kolegę założyłam blog.
I tak od dwóch lat można znaleźć w sieci jej przepisy. Po takiej soczystej lekturze czytelnikom uruchamiają się ślinianki. Eksponuje to, co w danych potrawach najważniejsze — soczystość, smak i wiele, wiele innych. A relaksuje się kręcąc na przykład drożdżowym plackiem.
— Blogowanie o kuchni stało się moją pasją. Chciałam zarazić innych moim zamiłowaniem do eksperymentowania w kuchni — ocenia blogerka. — Pokazać, że na obiad niekoniecznie musi być schabowy, a można zrobić coś innego. Gotowanie może być pasją. Dobrze, słyszę już okrzyki protestu sceptyków. Przychodzą do domu po całym dniu pracy i marudzą: znów ten obiad trzeba przygotować. Ja pokazuję, że kuchnię można polubić. I kupić sobie na przykład kaszę, dodać do niej orzechy, brzoskwinie. Połączyć składniki, które lubimy i na które mamy ochotę.

W tym roku wystartowała w Regionalnym Festiwalu Potraw z Mięsa Drobiowego, który odbywa się w Nidzicy, jej rodzinnym mieście. W konkursie wystartowała z przyjaciółką Julitą. Podniebienia jury zdobyły przepisem na „Wstawioną kaczką pod leśnym runem”, który zajął drugie miejsce.
— Piersi z kaczki smażyłyśmy saute na patelni, po czym chwilę podpiekałyśmy w piecyku. Nogi z kaczki gotowałyśmy przez dwie godziny w gęsim tłuszczu. Do tego przygotowałyśmy sos na bazie owoców leśnych (malin, jagód, jeżyn) na kaczym demi glasie, porto, nalewce malinowo-dereniowej z dodatkiem masła. Do tego pęczak z prażonymi pestkami słonecznika, ziołami i bulionem. Prawda, że pyszne? — kończy.
Marzenie? Własna książka kulinarna? Czemu nie? Chce, by w Olsztynie, pojawiły się spotkania blogerów kulinarnych i aktywizujące społeczność warsztaty na styku kulinariów i swobodnej twórczości.
Kajot


Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB