Sobota, 27 lipca 2024

Pakujcie walizki, zabierajcie dzieci i ruszajcie w podróż marzeń

2015-10-01 12:00:00 (ost. akt: 2015-10-12 11:12:05)
Małgorzata Pietrzak, mama 5-letniej Mai, każdą podróż z córeczką dokładnie planuje.

Małgorzata Pietrzak, mama 5-letniej Mai, każdą podróż z córeczką dokładnie planuje.

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Podziel się:

Co zrobić z życiem, kiedy dziecko kończy pół roku? Można zdecydować się na życie, o którym zawsze marzyliśmy. I na przykład z nosidłem na plecach ruszyć w podróż. Najpierw małą, a potem dużą. Świat należy do odważnych, a przy dziecku każdy rodzic może stać się obieżyświatem. I bohaterem domu.

Nasz rodzinny wypoczynek w dużym stopniu zależy od tego, jak go sobie zorganizujemy. Możecie zaplanować czas cudownych przygód, z elementami marudzenia i protestów, ale przede wszystkim odkrywania świata. Ale, musicie jeszcze znieść pytania troskliwych babć, jeśli przypadkiem wybieracie się w tropiki: „A co wy mu tam dacie jeść?”. Zwykle temu pytaniu będzie towarzyszyć załamywanie rąk i przerażona mina. Na to jest też sposób. Na początek wybierzcie podróż do miejsc, gdzie jest zarówno słońce, jak i komfortowe warunki.
— Co roku na sezon wakacyjny wybieramy kierunek, w którym będziemy mieć gwarancję słońca — tłumaczy pani Sylwia, mama 8-letniego Tomasza i 9-letniej Beaty. — Wybieramy dobry hotel, pod kątem dzieci, a nie naszym. Jedziemy tam, gdzie zapewnione są atrakcje dla najmłodszych — aquapark, animacje. Byliśmy z dziećmi w Egipcie, Grecji, na Wyspach Greckich. W tym roku zdecydowaliśmy się na Turcję. Wrażenia bardzo dobre, hotel bardzo przyjazny rodzinom. Zwykle jeździliśmy na dwa tygodnie, ale uznaliśmy, że wyjazd 10-11 dniowy w zupełności wystarczy.

Pani Sylwia podkreśla, że w takich krajach jak Turcja dobry hotel z aquaparkiem jest już normą. W innych krajach Europy to raczej rzadko spotykane.
— Wybieramy się z dziećmi na jedną lub dwie wycieczki fakultatywne. Musimy brać pod uwagę to, że maluchy są jeszcze zbyt małe na długie wyprawy. Nie sprzyjają też wysokie temperatury. Latem jest tam zwykle 40 stopni Celsjusza — dodaje pani Sylwia. — Może w przyszłości, kiedy dzieci dorosną, wybierzemy kraje europejskie. I wtedy nastawimy się na zwiedzanie, a nie aktywne lenistwo.
Małgorzata Pietrzak, mama 5-letniej Mai, każdą podróż z córeczką dokładnie planuje.
— W tym roku odbyła pierwszą dłuższą podróż w jej życiu — do Chorwacji i Bawarii. To kilkanaście godzin jazdy autem, musieliśmy się więc do tej wyprawy dobrze przygotować — wyjaśnia Małgorzata. — Jadąc z dzieckiem trzeba zaplanować nie tylko więcej przerw, ale też rozrywkę. I pogodzić się ze świadomością, że dziecko chce do toalety zawsze nie w tym momencie, który dorośli mu zaplanowali. Maluch nie zrozumie, kiedy tłumaczymy mu: „teraz zatrzymamy się na stacji paliw i pójdziemy do toalety”. Zwykle było tak, że Maja chciała do niej w chwili, kiedy z tej stacji wyjeżdżaliśmy (śmiech).

Rodzic w podróży musi pamiętać o wielu rzeczach. Trzeba więc zabrać ze sobą kolorowanki, kredki, mnóstwo gier i zabaw. W przerwach pozostaje na przykład… liczenie wiatraków.
— Podróż to przedsięwzięcie logistyczne. Obok opatrunków warto pamiętać o lekach na gorączkę, kaszel. Gdyby się przytrafiły. Wykupiłam dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne, obok Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego, które wydaje NFZ. Także dodatkowe ubezpieczenie samochodu — wylicza. — Jadąc do Chorwacji warto wziąć dziecku buciki do wody, kremy z filtrem. W każdym rodzinnym wyjeździe liczy się rozwaga.

Zatem pakujcie dzieciaki, planujcie. Nie ograniczajcie się do Rodos, jak mówią znawcy o „rodzinnych ogródkach działkowych otoczonych siatką”. Świat stoi przed wami otworem.
— Myślę, że w podróży łatwiej jest poradzić sobie z rozbrykanymi maluchami — ocenia Marta, mama 4-letniego Maćka i 5-letniej Kai. — Plan dnia układa się sam. Musimy wstać rano, zjeść śniadanie, a potem przemieścić się z punktu A do punktu B. Zaczęliśmy podróżować, bo nie chcieliśmy, by nasze dzieci patrząc na nas myślały, że życie polega wyłącznie na tym, że trzeba ciężko pracować, ciułać, spłacać kredyt, wziąć kolejny na większy samochód. I nic nie doświadczyć. Kiedyś siedzieliśmy u znajomych, którzy powiedzieli: „pracujemy ciężko, by zapewnić dzieciom wszystko, czego my nie mieliśmy”. A to tylko rzeczy. Widzę, jak wiele osób teraz choruje i umiera młodo. By coś zobaczyć, zrobić, trzeba to zrobić teraz, a nie odkładać do emerytury. To wymaga odwagi, sporo wyrzeczeń, ale jest do zrobienia. Oczywiście trzeba ciężko pracować. Ma to być jednak środek do celu, a nie sam cel.

Teraz już zimą planują kolejną wyprawę. Borhholm, Chorwacja, Węgry, Czechy.
— Kaja była chorowita, więc na początku wybieraliśmy okolicę, w której są dobre szpitale. Wykupowaliśmy dobre ubezpieczenie — wspomina Marta. — Na szczęście dziś już nie ma większych problemów zdrowotnych, więc teraz myślimy o dłuższej wyprawie. Marzą nam się Stany Zjednoczone. To kraj, który nas zachwyca. Można tam podziwiać wiele krajobrazów w jednym miejscu — są wulkany, kaniony, jeziora, ocean. Może nie uda się nam jeszcze wyruszyć w przyszłe wakacje, ale marzenia trzeba spełniać.
Na dłużej wyjeżdżają raz w roku. W weekendy wyjmujemy mapę i pytamy dzieci: „Jaki kierunek wybieramy? Północ czy południe?”. I jedziemy nad morze lub obejrzeć Parowozownię w Wolsztynie, bo dzieciaki uwielbiają kolejki. Czasem zdarza się, że po drodze spotkamy fajną rodzinę, która opowie nam o ciekawym miejscu. I zmieniamy trasę, by przekonać się o tym sami. W rodzinnych wyprawach najciekawsza jest spontaniczność.
Kajot

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB