Chłopcy z Naki Olsztyn wygrali prestiżowy turniej piłkarski w Gdańsku. Stracili tylko jedną bramkę! Umiejętności mają już sporo, a w głowach kłębią się marzenia o wielkiej karierze.
W Gdański było głośno. Ośmiolatkowie pokonali 19 drużyn, wrócili z pucharem, ale nie tylko. Kapitan drużyny Jakub Bałdyga został najlepszym piłkarzem turnieju.
— Grałem dobrze i strzeliłem z dziesięć goli — cieszy się Kuba Bałdyga. — Najtrudniej było mi okiwać przeciwników, ale się udało. Piłkę bardzo lubię i cieszę się, że mogę grać. W ogóle piłka śni mi się nocami. W snach jestem już dorosły i gram jako zawodowy piłkarz. Jestem niezły, gram w europejskich ligach i zawsze wygrywam wszystkie turnieje. A kiedy nie śnię, trenuję dwa razy w tygodniu, ale mam też dodatkowe zajęcia z piłki, więc właściwie ćwiczę trzy razy. Zależy mi, aby być dobrym piłkarzem — takim jak we snach. Chcę zawsze strzelać gole, bo to fajne uczucie. A ile już w całym życiu strzeliłem bramek? Nie liczę!
Ulubiony zawód.
Bohaterem finału został bramkarz Kamil Kozłowski, który obronił rzut karny.
— Wystawiłem nogę i dzięki temu piłka nie trafiła do bramki — opowiada Kami. — Turniej był ciężki, bo grały silne drużyny. Baliśmy się Lechii Gdańsk i Bałtyku Gdynia. Ale nie daliśmy się. Piłka jest moją pasją. Zaczynałem grać z kolegami na korytarzu. Mieszkam w takim bloku, że mam szeroki korytarz i tam właśnie sobie kopaliśmy. Była zima i nie mogłem wyjść na dwór. A potem zapisałem się do klubu. Piłkarz to mój ulubiony zawód. Muszę być silny na boisku, nie mogę płakać. Bo jak to by wyglądało, gdy ktoś mnie sfauluje na boisku, a ja zaleję się łzami? Prawdziwy piłkarz nie płacze!
— A ja gram na ataku i mogę czasami strzelić bramkę albo podać komuś piłkę — dodaje Filip Dynarski. — Dobrze się czuję na boisku i staram się być najlepszy. W swoim życiu strzeliłem już ze trzysta bramek i obiecuję, że będzie ich jeszcze więcej. Ale nie samymi meczami człowiek żyje. Bardzo ważna jest rozgrzewka — bez dobrego przygotowania nie ma dobrego grania. Taka rozgrzewka to różne ćwiczenia z piłką. Na przykład stajemy w rozkroku i piłką robimy ósemki.
Zgrane stopnie
Z wygranej cieszą się nie tylko zawodnicy. Z podopiecznych dumny jest też trener.
— To był niesamowity turniej — podkreśla Andrzej Nakielski. — Chłopcy naprawdę dali z siebie wszystko. Na trybunach siedziało z czterysta osób, więc można sobie wyobrazić, jaki panował wrzask podczas meczu. Ale i my pojechaliśmy pełnym autokarem, więc i kibiców z Olsztyna nie brakowało. Podczas turnieju straciliśmy tylko jedną bramkę. Ograliśmy mocną Lechię Gdańsk 4:1, a w finale w rzutach karnych pokonaliśmy Bałtyk Gdynię. Jesteśmy więc gotowi do kolejnych rozgrywek. 5 grudnia zawalczymy w Warszawie, a 20 grudnia znowu wrócimy do Gdańska. Ale nie samą piłką żyjemy. Zależy mi, aby moi podopieczni nie zawalili nauki. Ostatnio na treningu omawialiśmy swoje oceny. Chłopcy musieli przynieść kartki ze stopniami. Ci, którym szło trochę gorzej, dostali szlaban. Jaki? Omawiam to z rodzicami. Ale co najważniejsze — dla nich słowo trenera jest święte, więc się starają. Jestem już doświadczonym szkoleniowcem i wielu chłopaków wyszło spod mojej ręki. Niektórzy dzięki piłce nie zeszli na złą drogę. To ważne — dziecko musi mieć hobby.
Ada Romanowska
— Grałem dobrze i strzeliłem z dziesięć goli — cieszy się Kuba Bałdyga. — Najtrudniej było mi okiwać przeciwników, ale się udało. Piłkę bardzo lubię i cieszę się, że mogę grać. W ogóle piłka śni mi się nocami. W snach jestem już dorosły i gram jako zawodowy piłkarz. Jestem niezły, gram w europejskich ligach i zawsze wygrywam wszystkie turnieje. A kiedy nie śnię, trenuję dwa razy w tygodniu, ale mam też dodatkowe zajęcia z piłki, więc właściwie ćwiczę trzy razy. Zależy mi, aby być dobrym piłkarzem — takim jak we snach. Chcę zawsze strzelać gole, bo to fajne uczucie. A ile już w całym życiu strzeliłem bramek? Nie liczę!
Ulubiony zawód.
Bohaterem finału został bramkarz Kamil Kozłowski, który obronił rzut karny.
— Wystawiłem nogę i dzięki temu piłka nie trafiła do bramki — opowiada Kami. — Turniej był ciężki, bo grały silne drużyny. Baliśmy się Lechii Gdańsk i Bałtyku Gdynia. Ale nie daliśmy się. Piłka jest moją pasją. Zaczynałem grać z kolegami na korytarzu. Mieszkam w takim bloku, że mam szeroki korytarz i tam właśnie sobie kopaliśmy. Była zima i nie mogłem wyjść na dwór. A potem zapisałem się do klubu. Piłkarz to mój ulubiony zawód. Muszę być silny na boisku, nie mogę płakać. Bo jak to by wyglądało, gdy ktoś mnie sfauluje na boisku, a ja zaleję się łzami? Prawdziwy piłkarz nie płacze!
— A ja gram na ataku i mogę czasami strzelić bramkę albo podać komuś piłkę — dodaje Filip Dynarski. — Dobrze się czuję na boisku i staram się być najlepszy. W swoim życiu strzeliłem już ze trzysta bramek i obiecuję, że będzie ich jeszcze więcej. Ale nie samymi meczami człowiek żyje. Bardzo ważna jest rozgrzewka — bez dobrego przygotowania nie ma dobrego grania. Taka rozgrzewka to różne ćwiczenia z piłką. Na przykład stajemy w rozkroku i piłką robimy ósemki.
Zgrane stopnie
Z wygranej cieszą się nie tylko zawodnicy. Z podopiecznych dumny jest też trener.
— To był niesamowity turniej — podkreśla Andrzej Nakielski. — Chłopcy naprawdę dali z siebie wszystko. Na trybunach siedziało z czterysta osób, więc można sobie wyobrazić, jaki panował wrzask podczas meczu. Ale i my pojechaliśmy pełnym autokarem, więc i kibiców z Olsztyna nie brakowało. Podczas turnieju straciliśmy tylko jedną bramkę. Ograliśmy mocną Lechię Gdańsk 4:1, a w finale w rzutach karnych pokonaliśmy Bałtyk Gdynię. Jesteśmy więc gotowi do kolejnych rozgrywek. 5 grudnia zawalczymy w Warszawie, a 20 grudnia znowu wrócimy do Gdańska. Ale nie samą piłką żyjemy. Zależy mi, aby moi podopieczni nie zawalili nauki. Ostatnio na treningu omawialiśmy swoje oceny. Chłopcy musieli przynieść kartki ze stopniami. Ci, którym szło trochę gorzej, dostali szlaban. Jaki? Omawiam to z rodzicami. Ale co najważniejsze — dla nich słowo trenera jest święte, więc się starają. Jestem już doświadczonym szkoleniowcem i wielu chłopaków wyszło spod mojej ręki. Niektórzy dzięki piłce nie zeszli na złą drogę. To ważne — dziecko musi mieć hobby.
Ada Romanowska