O niepewnej przyszłości, emigracji i bieganiu rozmawiamy z prof. Grzegorzem W. Kołodko, autorem bestsellera "Wędrujący świat"
Książkę "Wędrujący świat" (www.weedrujacyswiat.pl) dedykuje Pan wszystkim. Na których czytelnikach zależy Panu najbardziej?
- Dedykuję ją wszystkim myślącym i ciekawym świata i życia. To taki fascynujący świat na wyciągnięcie myśli. Pamiętam radę, którą dał mi ktoś, wcale nie ekonomista, kiedy jeszcze zastanawiałem się, co napisać. Powiedział: napisz książkę dla ludzi, która odpowie im na pytanie, dlaczego jest tak, jak jest. I to okazało się najtrudniejszym pytaniem, jakie zadano mi w życiu. Tłumaczę więc zawiłe zależności w sposób tak prosty, jak to możliwe, ale nie prostszy i odpowiadam na to pytanie. Pokazuję w sposób interdyscyplinarny, a zarazem przystępnie, jak to się dzieje, że jedni są biedni, a inni bogaci i jak radzić sobie na przyszłość w tym nieustannie zmieniającym się świecie.
Według Pana możemy patrzeć w przyszłość z realistycznym optymizmem? Możemy być spokojni, że teraz jest źle, ale będzie lepiej?
- Nie powiedziałbym, że możemy być spokojni. Ale panikować też nie wolno. Najdłuższy z rozdziałów książki - dziesiąty - nosi tytuł "Niepewna przyszłość". Bo taka ona będzie. Pewne procesy zajdą, czy nam się to podoba, czy nie. Inne natomiast mogą się ziścić. Ale wiedząc, co od czego zależy, można tak określone sytuacje zaplanować, żeby potoczyły się w odpowiednim kierunku. Czy ja jestem optymistą czy pesymistą? Jestem przede wszystkim racjonalnym pragmatykiem. To ci, którzy sami są pesymistami, mówią, że jestem optymistą. A optymiści z kolei zarzucają mi, że jestem nadmiernie pesymistyczny. Otóż lepiej w przyszłości być nie musi, ale może. I wyjaśniam, od czego to będzie zależało i co czynić, aby lepiej było.
Wyjaśnia Pan, od czego zależy rozwój. A tu, w Polsce jak na razie mamy spadek tempa wzrostu gospodarczego.
- Polska dobrze wpasowuje się w proces integracji europejskiej. Bardziej się "europeizujemy", niż "globalizujemy". To wynik pewnych błędów w polityce gospodarczej i braku strategii długotrwałego rozwoju. Obecna polityka wciąż jeszcze w nadmiernym stopniu opiera się na neoliberalnej doktrynie ekonomicznej, choć ta już dobitnie się skompromitowała. Neoliberalizm upada i zostawia po sobie marną spuściznę, choć niektórzy nieźle się na nim dorobili. I o to im chodziło, a nie o zrównoważony rozwój w trosce o dobro ogółu. Obecny kryzys amerykański to już chyba przedostatni gwóźdź do trumny neoliberalizmu. Co do Polski zaś, to rzeczywiście w ostatnich kilku kwartałach tempo wzrostu spada. PKB przyrastał już o ponad 7 procent, w tym roku będzie poniżej 5.
Jak zachęcić młodą emigrację do powrotu do kraju?
- Migracje w skali globalnej trzeba postrzegać jako zdrowe zjawisko, sprzyja bowiem wyrównywaniu poziomów rozwoju w długim okresie. Natomiast może być niebezpieczne dla pewnych regionów i gospodarek, jeśli wysysa zbyt dużą część wartościowego kapitału ludzkiego - ludzi przedsiębiorczych, wykształconych, ambitnych. Od momentu naszego wejścia do Unii wyjechało do jej bogatszych krajów ponad 1,8 miliona osób. Nie wątpię, że większość z nich wróci. Ludzie emigrują nie wtedy, kiedy jest ciężko, ale wówczas, kiedy nie widzą u siebie dobrej przyszłości. Tym bardziej więc trzeba wydłużać perspektywę i pokazywać, w jaki sposób można zwiększać konkurencyjność gospodarki i podnosić standard życia. Warto może przypomnieć, że pod koniec realizacji "Strategii dla Polski", w latach 1996-97, choć byliśmy biedniejsi niż obecnie, więcej ludzi do Polski wracało, niż z niej wyjeżdżało. Wtedy bowiem tworzyliśmy dobre perspektywy.
Pan sam odwiedził już ponad 130 krajów. Nigdy nie pomyślał Pan o emigracji?
- Nie, absolutnie. Zawsze mówię, że drzewa powinny rosnąć tam, gdzie mają korzenie, a nie tam, gdzie świeci więcej słońca. Ale jestem też obywatelem świata, który zjeżdżam wzdłuż i wszerz. Jestem globtroterem. Często przemierzam olbrzymie przestrzenie w niezwykle trudnych warunkach, lokalnymi środkami transportu, z miejscową ludnością. Innym razem spotykam intelektualistów i przywódców politycznych różnych krajów - ludzi z pierwszych stron gazet. Nie wiem, co bardziej kształcące. Ale wciąż uważam, że Polska jest fascynującym miejscem na tym wędrującym, bo nieustannie zmieniającym się świecie. A to, że wiele spraw można ułożyć nieco lepiej? Cóż, układajmy. A jak i od czego to zależy, pokazuję w książce "Wędrujący świat".
Czy nadal kondycję do ekstremalnych podróży zdobywa Pan biegając? Jest Pan przecież maratończykiem.
- Trzeba mieć siły, by walczyć z głupotą i zaściankowością, krótkowzrocznością i kłamstwem. Staram się zatem być w dobrej kondycji. W końcu w zdrowym ciele zdrowy duch.
Jak znajduje Pan na to czas?
- Prowadząc taki sportowy tryb życia czasu mam więcej, a nie mniej. To nie jest marnowanie czasu, tylko lepsze jego wykorzystanie. Mam go też więcej na pracę z tego powodu, że nie oglądam telewizji i nie czytam gazet. Bieganie nie wymaga dużego wysiłku, tylko silnej woli. I na pewno ułatwia koncentrację. Wtedy człowiek nie tylko lepiej się czuje, ale i sprawniej myśli. No, a skoro czas tak szybko biegnie, to trzeba samemu biegać, aby za nim nadążyć. Wtedy nie tylko łatwiej samemu pojąć, co i dlaczego tak, a nie inaczej dzieje się na tym świecie, ale także można to w ciekawy sposób opisać innym. Tak właśnie jak w "Wędrującym świecie".
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
Mamy dla czytelników książkę "Wędrujący świat" Grzegorza W. Kołodko z autografem autora. Dzwońcie w poniedziałek o godz. 10 pod numer tel. 089 5397735.
- Dedykuję ją wszystkim myślącym i ciekawym świata i życia. To taki fascynujący świat na wyciągnięcie myśli. Pamiętam radę, którą dał mi ktoś, wcale nie ekonomista, kiedy jeszcze zastanawiałem się, co napisać. Powiedział: napisz książkę dla ludzi, która odpowie im na pytanie, dlaczego jest tak, jak jest. I to okazało się najtrudniejszym pytaniem, jakie zadano mi w życiu. Tłumaczę więc zawiłe zależności w sposób tak prosty, jak to możliwe, ale nie prostszy i odpowiadam na to pytanie. Pokazuję w sposób interdyscyplinarny, a zarazem przystępnie, jak to się dzieje, że jedni są biedni, a inni bogaci i jak radzić sobie na przyszłość w tym nieustannie zmieniającym się świecie.
Według Pana możemy patrzeć w przyszłość z realistycznym optymizmem? Możemy być spokojni, że teraz jest źle, ale będzie lepiej?
- Nie powiedziałbym, że możemy być spokojni. Ale panikować też nie wolno. Najdłuższy z rozdziałów książki - dziesiąty - nosi tytuł "Niepewna przyszłość". Bo taka ona będzie. Pewne procesy zajdą, czy nam się to podoba, czy nie. Inne natomiast mogą się ziścić. Ale wiedząc, co od czego zależy, można tak określone sytuacje zaplanować, żeby potoczyły się w odpowiednim kierunku. Czy ja jestem optymistą czy pesymistą? Jestem przede wszystkim racjonalnym pragmatykiem. To ci, którzy sami są pesymistami, mówią, że jestem optymistą. A optymiści z kolei zarzucają mi, że jestem nadmiernie pesymistyczny. Otóż lepiej w przyszłości być nie musi, ale może. I wyjaśniam, od czego to będzie zależało i co czynić, aby lepiej było.
Wyjaśnia Pan, od czego zależy rozwój. A tu, w Polsce jak na razie mamy spadek tempa wzrostu gospodarczego.
- Polska dobrze wpasowuje się w proces integracji europejskiej. Bardziej się "europeizujemy", niż "globalizujemy". To wynik pewnych błędów w polityce gospodarczej i braku strategii długotrwałego rozwoju. Obecna polityka wciąż jeszcze w nadmiernym stopniu opiera się na neoliberalnej doktrynie ekonomicznej, choć ta już dobitnie się skompromitowała. Neoliberalizm upada i zostawia po sobie marną spuściznę, choć niektórzy nieźle się na nim dorobili. I o to im chodziło, a nie o zrównoważony rozwój w trosce o dobro ogółu. Obecny kryzys amerykański to już chyba przedostatni gwóźdź do trumny neoliberalizmu. Co do Polski zaś, to rzeczywiście w ostatnich kilku kwartałach tempo wzrostu spada. PKB przyrastał już o ponad 7 procent, w tym roku będzie poniżej 5.
Jak zachęcić młodą emigrację do powrotu do kraju?
- Migracje w skali globalnej trzeba postrzegać jako zdrowe zjawisko, sprzyja bowiem wyrównywaniu poziomów rozwoju w długim okresie. Natomiast może być niebezpieczne dla pewnych regionów i gospodarek, jeśli wysysa zbyt dużą część wartościowego kapitału ludzkiego - ludzi przedsiębiorczych, wykształconych, ambitnych. Od momentu naszego wejścia do Unii wyjechało do jej bogatszych krajów ponad 1,8 miliona osób. Nie wątpię, że większość z nich wróci. Ludzie emigrują nie wtedy, kiedy jest ciężko, ale wówczas, kiedy nie widzą u siebie dobrej przyszłości. Tym bardziej więc trzeba wydłużać perspektywę i pokazywać, w jaki sposób można zwiększać konkurencyjność gospodarki i podnosić standard życia. Warto może przypomnieć, że pod koniec realizacji "Strategii dla Polski", w latach 1996-97, choć byliśmy biedniejsi niż obecnie, więcej ludzi do Polski wracało, niż z niej wyjeżdżało. Wtedy bowiem tworzyliśmy dobre perspektywy.
Pan sam odwiedził już ponad 130 krajów. Nigdy nie pomyślał Pan o emigracji?
- Nie, absolutnie. Zawsze mówię, że drzewa powinny rosnąć tam, gdzie mają korzenie, a nie tam, gdzie świeci więcej słońca. Ale jestem też obywatelem świata, który zjeżdżam wzdłuż i wszerz. Jestem globtroterem. Często przemierzam olbrzymie przestrzenie w niezwykle trudnych warunkach, lokalnymi środkami transportu, z miejscową ludnością. Innym razem spotykam intelektualistów i przywódców politycznych różnych krajów - ludzi z pierwszych stron gazet. Nie wiem, co bardziej kształcące. Ale wciąż uważam, że Polska jest fascynującym miejscem na tym wędrującym, bo nieustannie zmieniającym się świecie. A to, że wiele spraw można ułożyć nieco lepiej? Cóż, układajmy. A jak i od czego to zależy, pokazuję w książce "Wędrujący świat".
Czy nadal kondycję do ekstremalnych podróży zdobywa Pan biegając? Jest Pan przecież maratończykiem.
- Trzeba mieć siły, by walczyć z głupotą i zaściankowością, krótkowzrocznością i kłamstwem. Staram się zatem być w dobrej kondycji. W końcu w zdrowym ciele zdrowy duch.
Jak znajduje Pan na to czas?
- Prowadząc taki sportowy tryb życia czasu mam więcej, a nie mniej. To nie jest marnowanie czasu, tylko lepsze jego wykorzystanie. Mam go też więcej na pracę z tego powodu, że nie oglądam telewizji i nie czytam gazet. Bieganie nie wymaga dużego wysiłku, tylko silnej woli. I na pewno ułatwia koncentrację. Wtedy człowiek nie tylko lepiej się czuje, ale i sprawniej myśli. No, a skoro czas tak szybko biegnie, to trzeba samemu biegać, aby za nim nadążyć. Wtedy nie tylko łatwiej samemu pojąć, co i dlaczego tak, a nie inaczej dzieje się na tym świecie, ale także można to w ciekawy sposób opisać innym. Tak właśnie jak w "Wędrującym świecie".
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
Mamy dla czytelników książkę "Wędrujący świat" Grzegorza W. Kołodko z autografem autora. Dzwońcie w poniedziałek o godz. 10 pod numer tel. 089 5397735.