Mówi się, że tam gdzie mężczyzna pomaga w domu, jego córki w dorosłym życiu łatwiej odnoszą sukcesy. Bo wiedzą, że nie mają ograniczeń i nie muszą robić tego, co chcą inni. Słowem, gdzie facet w kuchni, tam rodzina jest szczęśliwa.
— Pracuję, zarabiam i pomagam. Jestem w domu po to, by pomóc żonie w obowiązkach— mówi Artur Barankiewicz, tata 14-letniej Julii i 4,5-letniej Zuzi. — A czy to robią inni faceci? Nie wiem. W pracy z kolegami mamy inne tematy. Jasne, że czasem powiem, że odkurzałem w domu. Wiedzą jednak, jaki jestem i nikt tego nie komentuje. Artur wie, co robić. Jest jednym z tych facetów, którzy pomagają kobietom w kuchni, przy sprzątaniu i wychowywaniu dzieci. To dla niego normalne, że w domu panuje partnerski układ. To jego dowód na miłość i zaangażowanie. Nasz bohater opiekuje się w domu dwójką dzieci, potrafi też odnaleźć się w kuchni. I wcale nie uważa, by to było w jakikolwiek sposób wyjątkowe. W dzisiejszych zabieganych czasach włączenie się mężczyzny w prace domowe jest koniecznością. Robią to również jego koledzy.
W przeciwieństwie do kobiet wcale nie muszą jednak obwieszczać tego całemu światu. — Owszem, odkurzam, ścieram kurze. Po powrocie z pracy to ja zajmuję się dziećmi. Wychodzimy na spacery, zabieram dzieci do miasta. Dziś starsza córka już nie potrzebuje takiej uwagi, ale wymaga jej wciąż młodsza — dodaje Artur. — Zwykle kiedy wracam z pracy, to ja siedzę z córkami, a żona może zająć się czymś innym. A ojcowie powinni pomagać, bo oprócz zadowolenia żony dostaną coś jeszcze — na przykład uznanie swoich dzieci. Naukowcy udowodnili, że synowie, którzy pracują w domu z ojcami, lepiej dogadują się z kolegami i mają więcej przyjaciół.
Dziewczynki są bardziej pewne siebie, nie tak łatwo już podważyć ich poczucie własnej wartości. — Myślę, że czasem nie na wszystko facet ma wpływ. To kobiety często biorą na barki zbyt wiele obowiązków, nie pozwalają się nam wykazać. Czasami po prostu powinna powiedzieć facetowi: proszę, pomóż mi np. w sprzątaniu — tłumaczy Artur. — Powinien to być jednak przejrzysty komunikat. Nie trafi do niego tzw. kobieca sugestia. Trzeba nam powiedzieć, co mamy zrobić. Oczywiście kobiety np. w kuchni radzą sobie znacznie lepiej. Moja żona potrafi robić trzy rzeczy w jednym momencie. Ja najpierw muszę skończyć jedną czynność, by zająć się kolejną.
Komunikacja jest podstawą w każdym związku. Bez konstruktywnej rozmowy trudno o porozumienie. Widzę czasem, że Kasia czeka, że się domyślę by coś zrobić. To tak nie działa. Apeluję tylko o jedno: kobiety: nie bierzcie zbyt wiele na swoje barki. Wiem, takie jesteście. Czasem jednak pozwólcie sobie pomóc.
Kajot
Kajot
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez